mam nieco niegrzeczną prośbę: niech Pan nie opisuje mi pojęć, który mają przyjęty sens naukowy, tak jakby Pan wiedział jaki on jest. Stawia mnie Pan w niezręcznej sytuacji, bo mam ochotę zacząć Pana pouczać na temat składu komputerowego, systemów operacyjnych, zapiekanych pomidorów albo potrząsania bezczelnymi antysemitami. A nie powinienem, bo się na tym za słabo znam, prawda?
Więc poprzestańmy na tym, że to co Pan napisał o destrukcji normatywności to tylko takie Pana luźne domysły, niewiele mające wspólnego tym, co to pojęcie w rzeczywistości oznacza.
W szczegolności, to że Pan złamał przepisy, to (z całym należnym Panu szacunkiem) nie jest żadna destrukcja normatywności, tylko zwykła dewiacja (słowo to nie ma dla mnie sensu ocennego, zaręczam Panu i mogę przywołać świadków).
Ta dewiacja może być oczywiście przejawem destrukcji normatywności, ale wcale nie musi, bo mogła się wziąść z lenistwa, albo z nieuwagi. Już łatwiej ją odnaleźć w tym policjancie. Niestety.
Ja ze swej strony przepraszam, że użyłem tego pojęcia, którym kolega mój celnie zastąpił nadużywaną i zwykle źle interpretowaną konstrukcję Mertona. Zmęczony jestem, ale to mnie nie usprawiedliwia, bo wprowadza niepotrzebny dysonans i pozwala na zupełnie niepotrzebne dygresje.
Przepraszam zatem starannie, aby uniknąć niepotrzebnego wstrząśnienia.
Panie Merlocie,
mam nieco niegrzeczną prośbę: niech Pan nie opisuje mi pojęć, który mają przyjęty sens naukowy, tak jakby Pan wiedział jaki on jest. Stawia mnie Pan w niezręcznej sytuacji, bo mam ochotę zacząć Pana pouczać na temat składu komputerowego, systemów operacyjnych, zapiekanych pomidorów albo potrząsania bezczelnymi antysemitami. A nie powinienem, bo się na tym za słabo znam, prawda?
Więc poprzestańmy na tym, że to co Pan napisał o destrukcji normatywności to tylko takie Pana luźne domysły, niewiele mające wspólnego tym, co to pojęcie w rzeczywistości oznacza.
W szczegolności, to że Pan złamał przepisy, to (z całym należnym Panu szacunkiem) nie jest żadna destrukcja normatywności, tylko zwykła dewiacja (słowo to nie ma dla mnie sensu ocennego, zaręczam Panu i mogę przywołać świadków).
Ta dewiacja może być oczywiście przejawem destrukcji normatywności, ale wcale nie musi, bo mogła się wziąść z lenistwa, albo z nieuwagi. Już łatwiej ją odnaleźć w tym policjancie. Niestety.
Ja ze swej strony przepraszam, że użyłem tego pojęcia, którym kolega mój celnie zastąpił nadużywaną i zwykle źle interpretowaną konstrukcję Mertona. Zmęczony jestem, ale to mnie nie usprawiedliwia, bo wprowadza niepotrzebny dysonans i pozwala na zupełnie niepotrzebne dygresje.
Przepraszam zatem starannie, aby uniknąć niepotrzebnego wstrząśnienia.
Dobranoc Panu
yayco -- 06.07.2008 - 22:48