no właśnie o to mi chodziło, o proste i nośne skojarzenia.;)
A wracając do tekstu, to jak pisałem;
Bardzo mi się podobał. Jako opis kondycji polskiej prawicy.
Tamci, odrażający, brudni, źli, potykający się o własne sznurowadła i wstyd nam przynoszący. Motłoch.
A my szlachetni, obdarzeni bystrym umysłem powozimy świetlistym rydwanem zaprzężonym w parę dygmatów.
Możemy zająć się sprawami dla nas istotnymi, ale najpierw musimy uporządkować aparat pojęciowy, zdefiniować problem, ustalić jego zakres. A tak w ogóle, to o tym już kiedyś mówiliśmy i nie mamy czasu. Choć dobrego wina napić się możemy zawsze.:)
A całą aktywność i determinację angażujemy na zwalczanie tych niepięknych.
Nie ma się więc czemu dziwić, że taka postawa cieszy się uznaniem, kolegów o odmiennych preferencjach.
A nie rozsądniej i polityczniej byłoby wykorzystać potencjał tych których nie lubimy, by za kilka lat nie okazało się, że w naszym kościółku zainstalował się trzypoziomowy gej- techno-club?
Albo, w najlepszym wypadku, gdy będziemy krajem modernistycznie konserwatywnym:); przez szacunek dla miejsca, zamiast mszy zwiedzać będziemy mogli, muzeum sztuki Mikronezji.
Też wzbogacające.:)
Nie chodzi o to, by milczeć, nie krytykować, bo jest co:),że ho ho:), ale by nie koncentrować się na wyszukiwaniu na siłę wroga we własnym obozie, usatysfakcjonowanie i pysznie nie interesując się żabami.
A może chodzi o to, że fundamentalistami nie jesteśmy i nad wartości przedkładamy przyjemność dorzynania? :)
Zwłaszcza, jak towarzyszy temu standing ovation.:)
Panie Yayco,
no właśnie o to mi chodziło, o proste i nośne skojarzenia.;)
A wracając do tekstu, to jak pisałem;
Bardzo mi się podobał. Jako opis kondycji polskiej prawicy.
Tamci, odrażający, brudni, źli, potykający się o własne sznurowadła i wstyd nam przynoszący. Motłoch.
A my szlachetni, obdarzeni bystrym umysłem powozimy świetlistym rydwanem zaprzężonym w parę dygmatów.
Możemy zająć się sprawami dla nas istotnymi, ale najpierw musimy uporządkować aparat pojęciowy, zdefiniować problem, ustalić jego zakres. A tak w ogóle, to o tym już kiedyś mówiliśmy i nie mamy czasu. Choć dobrego wina napić się możemy zawsze.:)
A całą aktywność i determinację angażujemy na zwalczanie tych niepięknych.
Nie ma się więc czemu dziwić, że taka postawa cieszy się uznaniem, kolegów o odmiennych preferencjach.
A nie rozsądniej i polityczniej byłoby wykorzystać potencjał tych których nie lubimy, by za kilka lat nie okazało się, że w naszym kościółku zainstalował się trzypoziomowy gej- techno-club?
Albo, w najlepszym wypadku, gdy będziemy krajem modernistycznie konserwatywnym:); przez szacunek dla miejsca, zamiast mszy zwiedzać będziemy mogli, muzeum sztuki Mikronezji.
Też wzbogacające.:)
Nie chodzi o to, by milczeć, nie krytykować, bo jest co:),że ho ho:), ale by nie koncentrować się na wyszukiwaniu na siłę wroga we własnym obozie, usatysfakcjonowanie i pysznie nie interesując się żabami.
A może chodzi o to, że fundamentalistami nie jesteśmy i nad wartości przedkładamy przyjemność dorzynania? :)
Zwłaszcza, jak towarzyszy temu standing ovation.:)
Pozdrawiam serdecznie
yassa -- 26.11.2008 - 14:21