Chreścijaństwo jest misyjne a judaizm wsobny. Chrześcijaństwo wyrastało w judaistycznym środowisku, lecz przecież będąc w opozycji do Starego Testamentu.
Celnie ujęte. Aż dotąd — pełna zgoda.
Pozorna kontynuacja okazuje się nasycona zupełnie inną treścią. Nic dziwnego, że liderzy ówczesnej ortodoksji: uczeni w piśmie Faryzeusze Jezusa szczerze nienawidzili dostrzegając – dzięki swemu znawstwu – niepokojącą głębię jego przesłania.
Tu — brak zgody. Życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa z Nazaretu nadały nową jakość judaizmowi, jednak nie zaprzeczając starej. Jezus miał sporo wyznawców w stroniictwie faryzeuszy, którzy utworzyli później Kościół Jerozolimski.
Gwałtowne odrzucenie jakie Go spotakło ze strony zarówno elit społecznych (kapłani, uczeni w piśmie, faryzeusze), jak i od ludu, wynikało głównie, jak oceniam, z polityki. Jezus nie uczynił tego, czego tak obawiali się rządzący, a na co tak liczyli inni: nie stanął na czele powstania. Utożsamienie religii z polityką, ograniczenie jej wyłącznie do narodu Izraela musiało prowadzić do takich skutków. Ale było tak potężne, że nawet uczniowie nie potrafili za życia Jezusa dostrzec uniwersalnego charakteru jego nauki.
Realne odkrycie posłannictwa do pogan przyszło do Apostołów już po zmartwychwstaniu: Piotr u Korneliusza, Filip z Etiopczykiem, a potem już Paweł, który doprowadził do pierwszego sporu rozstrzyganego w zgromadzeniu patriarchów, sporu o otwarcie Kościoła na pogan własnie.
Myślę po prostu, że Jezus znał dobrze Stary Testament i po prostu użył go jako trampoliny dla swojej religijnej kariery.
Przepraszam, że tego wątku tutaj nie podejmę, wspomniałem już dlaczego.
Zapewniam jednocześnie, że jeśli napisze Pan notkę na ten temat, chętnie podyskutuję.
Dziękuję za respektowanie mojej prośby.
Panie Zbigniewie
Chreścijaństwo jest misyjne a judaizm wsobny. Chrześcijaństwo wyrastało w judaistycznym środowisku, lecz przecież będąc w opozycji do Starego Testamentu.
Celnie ujęte. Aż dotąd — pełna zgoda.
Pozorna kontynuacja okazuje się nasycona zupełnie inną treścią. Nic dziwnego, że liderzy ówczesnej ortodoksji: uczeni w piśmie Faryzeusze Jezusa szczerze nienawidzili dostrzegając – dzięki swemu znawstwu – niepokojącą głębię jego przesłania.
Tu — brak zgody. Życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa z Nazaretu nadały nową jakość judaizmowi, jednak nie zaprzeczając starej. Jezus miał sporo wyznawców w stroniictwie faryzeuszy, którzy utworzyli później Kościół Jerozolimski.
Gwałtowne odrzucenie jakie Go spotakło ze strony zarówno elit społecznych (kapłani, uczeni w piśmie, faryzeusze), jak i od ludu, wynikało głównie, jak oceniam, z polityki. Jezus nie uczynił tego, czego tak obawiali się rządzący, a na co tak liczyli inni: nie stanął na czele powstania. Utożsamienie religii z polityką, ograniczenie jej wyłącznie do narodu Izraela musiało prowadzić do takich skutków. Ale było tak potężne, że nawet uczniowie nie potrafili za życia Jezusa dostrzec uniwersalnego charakteru jego nauki.
Realne odkrycie posłannictwa do pogan przyszło do Apostołów już po zmartwychwstaniu: Piotr u Korneliusza, Filip z Etiopczykiem, a potem już Paweł, który doprowadził do pierwszego sporu rozstrzyganego w zgromadzeniu patriarchów, sporu o otwarcie Kościoła na pogan własnie.
Myślę po prostu, że Jezus znał dobrze Stary Testament i po prostu użył go jako trampoliny dla swojej religijnej kariery.
Przepraszam, że tego wątku tutaj nie podejmę, wspomniałem już dlaczego.
Zapewniam jednocześnie, że jeśli napisze Pan notkę na ten temat, chętnie podyskutuję.
Dziękuję za respektowanie mojej prośby.
Pozdrawiam.
odys -- 08.01.2009 - 02:28