Prof. Sadurski ładnie się wypowiedział – nie o to chodzi, że krzyż w szkole czy urzędzie komuś przeszkadza, ale że jest to symbol AFIRMACJI określonej religii przez państwo. I nieważne, że historycznie religia ta (jeśli można tak powiedzieć) jest dla tego państwa zasłużona lub że stoją za nią same dobre rzeczy.
Chodzi o to, że na gruncie zapisu konstytucyjnego o świeckości państwa, państwu NIEWOLNO takiej afirmacji prowadzić i już. Cokolwiek bowiem byś mówił – krzyż jest przede wszystkim symbolem religijnym i nawet sami Katolicy poczuliby się pewno zgorszeni, gdyby ktoś zaczął nagle forsować koncepcję, że jest inaczej.
Możesz się Poldku zżymać na taki konstytucyjny zapis, ale skoro on tam jest, to jest ważny i obywatele mają prawo domagać się jego respektowania od państwowych funkcjonariuszy.
Powiemteż otwarcie, że moim zdaniem obecna sytuacja w Polsce jest o tyle różna od tej za komunizmu, że i ole wówczas mieliśmy do czynienia z Kościołem ciemiężonym, to teraz mamy do czynienia z Kościołem triumfalistycznym – nie ma de facto w Polsce pola debaty publicznej, gdzie głos hierarchii kościelnej jest niesłyszalny i bardzo, bardzo trudno udaje się tutaj przeforsować rozwiązania ustawowe, które byłyby wprost wbrew interesowi kościelnemu. Kościół ma własne radio (nawet kilka) i telewizję, religia jest przedmiotem maturalnym, Kościół ma własne uczelnie, przedsiębiorstwa i dość sekretną kasę (vide kościelna komisja majątkowa). Każda właściwie ważniejsza uroczystość państwowa odbywa się przy udziale czynników kościelnych, biskupi są generałami a kapelanat wojskowy stał sie poważnym czynnikiem nacisku w armii. Nic dziwnego, że taka sytuacja nosi w wielu aspektach znamiona konfesjonalizacji państwa i wzbudza zrozumiałe kontrowersje. Dla osób, które je podzielają nahalna obecność symboli religijnych w miejscach utrzymywanych przez pańśtwo jest niepokojącym wyrazem tych tendencji i wzbudza opór, już nie tylko z powodów światopoglądowych, lecz także czysto politycznych.
@Poldek
Prof. Sadurski ładnie się wypowiedział – nie o to chodzi, że krzyż w szkole czy urzędzie komuś przeszkadza, ale że jest to symbol AFIRMACJI określonej religii przez państwo. I nieważne, że historycznie religia ta (jeśli można tak powiedzieć) jest dla tego państwa zasłużona lub że stoją za nią same dobre rzeczy.
Chodzi o to, że na gruncie zapisu konstytucyjnego o świeckości państwa, państwu NIE WOLNO takiej afirmacji prowadzić i już. Cokolwiek bowiem byś mówił – krzyż jest przede wszystkim symbolem religijnym i nawet sami Katolicy poczuliby się pewno zgorszeni, gdyby ktoś zaczął nagle forsować koncepcję, że jest inaczej.
Możesz się Poldku zżymać na taki konstytucyjny zapis, ale skoro on tam jest, to jest ważny i obywatele mają prawo domagać się jego respektowania od państwowych funkcjonariuszy.
Powiemteż otwarcie, że moim zdaniem obecna sytuacja w Polsce jest o tyle różna od tej za komunizmu, że i ole wówczas mieliśmy do czynienia z Kościołem ciemiężonym, to teraz mamy do czynienia z Kościołem triumfalistycznym – nie ma de facto w Polsce pola debaty publicznej, gdzie głos hierarchii kościelnej jest niesłyszalny i bardzo, bardzo trudno udaje się tutaj przeforsować rozwiązania ustawowe, które byłyby wprost wbrew interesowi kościelnemu. Kościół ma własne radio (nawet kilka) i telewizję, religia jest przedmiotem maturalnym, Kościół ma własne uczelnie, przedsiębiorstwa i dość sekretną kasę (vide kościelna komisja majątkowa). Każda właściwie ważniejsza uroczystość państwowa odbywa się przy udziale czynników kościelnych, biskupi są generałami a kapelanat wojskowy stał sie poważnym czynnikiem nacisku w armii. Nic dziwnego, że taka sytuacja nosi w wielu aspektach znamiona konfesjonalizacji państwa i wzbudza zrozumiałe kontrowersje. Dla osób, które je podzielają nahalna obecność symboli religijnych w miejscach utrzymywanych przez pańśtwo jest niepokojącym wyrazem tych tendencji i wzbudza opór, już nie tylko z powodów światopoglądowych, lecz także czysto politycznych.
Zbigniew P. Szczęsny -- 18.11.2009 - 22:55