Widzi Pan, trudność z kłamstwem jest taka, że mogę bez cienia wątpliwości stwierdzić, że to Pan kłamie, jeśli ów fragment odnosi Pan do mnie.
„Kpię Pani Renato z przesadnych słów, deklaracji.
Ja już tak mam. Odkąd pamiętam. Jak ktoś mi mówi “zawsze”, “nigdy”, “wszyscy”, “nikt”, to za te słówka łapię. Bo za nimi często kłamstwo stoi. Zamierzone, lub nie.”
(...)
Gdzie są te moje „zawsze”, „nigdy” „wszyscy” – gdzie Pan to ma w tekście pod którym Pan pisze swoje komentarze?
Zacytowany mój tekst odnosił się bezpośrednio do tego Pani stwierdzenia:
Teraz oddycham w wolnej Polsce. Cieszę sie, że Polska jest w Unii Europejskiej. Cieszę się,że młodzi ludzie mają cały świat otwarty.
Cieszę się, że możemy zbliżać się poziomem zycia do tych, którym przez pół wieku zazdrościliśmy. Nie dam sobie i Polsce tego zabrać. Nikomu! [podreślenie moje – odys] RRK — 15.03.2008 – 13:50
W tej dumnej deklaracji słowa nigdy nie ma faktycznie. Jest za to słowo nikomu. Mocna to, ale pusta zupełnie figura retoryczna. I o to mi chodziło.
Myślę, że może Pan sobie darować na przyszłość taką małostkowość.
Mogę. Z wzajemnością?
Wracając więc do naszej dyskusji.
Nie zgadzam się z Pana twierdzeniem, że początek wspólnoty europejskiej oznacza koniec państw narodowych. Przykład Macedonii, Kosowa, Abchazji czy choćby Słoweni, Słowacji i Czech, członków UE zaprzecza takiej teorii.
Nie ma najmniejszych powodów by obawiać się zaniku polskości.
Ja się o polskość nie obawiam, nie uwazam, by najlepszym jej zabezpieczeniem było niezależne państwo narodowe. Ale niewątpliwe państwo związkowe nie jest niepodległym państwem narodowym. Albo — albo.
Pani podała przykłady różnych autonomii lub państw związkowych, które niegdyś należały do mniejszych federacji — dziś do większych. Słowacja zerwała z Czechami by wkrótce wejśc do UE. Macedonia podobnie. Abchazja chce urwać się Gruzji by pójść pod skrzydła Rosjii (też federacja).
Polska ostatnio należała dobrowolnie do Rzeczpospolitej Narodów. Cała nasza nowoczesna historia to ruch niepodległościowy i państwo narodowe. Według wielu — wiele tracimy.
A w ogóle co to jest państwo narodowe? I w jakim stopniu Polska jest państwem narodowym?
Toż to przecież czysty wymysł komunistyczny.
To żart, prawda?
Mało wiem z historii, ale wiem dobrze, że koncepcja narodowa jest starsza niż komunizm.
A dziś Polska jest krajem jednego narodu. W stopniu dziewięćdziesięciu paru procent.
Widzi Pan sam katolicyzm jest ponadnarodowy.
Oczywiście. Nawet, IMHO, koncepcja narodowa jest w nielada konflikcie z chrześcijaństwem.
Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak ks. Brzóska dowodził powstańcami styczniowymi, podczas gdy Jezusa wydano, bo na czele powstania nie chciał stanąć. Jak to pogodzić — nie wiem.
Ale mnie, Pani Renato, nie trzeba przekonywać. Ja jestem przekonany.
W jakim stopniu, pana bliscy tracą swoje państwo?
Co konkretnie tracą?
Konkretnie — tracą niepodległe państwo polskie. W zamian otrzymują członkostwo w rodzącej się federacji europejskiej. Ich głos traci siłę wpływu z 1/20mln na 1/400mln. (Szacuję z grubsza, nie wiem ilu uprawnionych do głosu jest w UE). W zamian dostają o wiele mocniejszą władzę. Tracą wpływ na decyzję na jakie wojny bedą wysyłani nasi żołnierze. Na siłę swego pieniądza. Etc, etc.
Ja przekonuję, że to “własne” państwo nie jest lepsze od wspólnej federacji. Bo nie zabezpieczy naszych praw i wolności, nawet gdyby rządzącym nim politykom jakimś cudem zaczęło na tym zależeć. Nie zabezpieczy, bo małej Polsce nie starczy sił na rywalizację z potężnymi graczami światowej polityki.
Tu problem jest w czym innym. Ja państwo europejskie (federalne) uznam za swoje. Europę, za swoją ojczyznę. A oni — nie. I niech ich Pani przekona, że warto umierać za Lizbonę, bo Portugalczycy będę gotowi umierać za Gdańsk!
Jest nieskończenie wiele dróg – drogi Odysie.
Jest wiele.
Ale albo moja wioska jest państwem — albo moja wioska jest częścią państwa większego.
Albo decyzję o podatkach, wojnie, sojuszach, podejmuje król wioski — albo król w odległej stolicy.
Obie rzeczy naraz są nie do pogodzenia.
Można jeszcze udawać, że mamy króla wioski, podczas gdy jest on li tylko wójtem, ale fatów to nie zmieni.
O tej alternatywie mówię. I tu — trzeciej drogi nie ma.
Kwestia, co lepsze dla mieszkańców wioski jest osobnym zagadnieniem.
Pani Renato
Widzi Pan, trudność z kłamstwem jest taka, że mogę bez cienia wątpliwości stwierdzić, że to Pan kłamie, jeśli ów fragment odnosi Pan do mnie.
„Kpię Pani Renato z przesadnych słów, deklaracji.
Ja już tak mam. Odkąd pamiętam. Jak ktoś mi mówi “zawsze”, “nigdy”, “wszyscy”, “nikt”, to za te słówka łapię. Bo za nimi często kłamstwo stoi. Zamierzone, lub nie.”
(...)
Gdzie są te moje „zawsze”, „nigdy” „wszyscy” – gdzie Pan to ma w tekście pod którym Pan pisze swoje komentarze?
Zacytowany mój tekst odnosił się bezpośrednio do tego Pani stwierdzenia:
Teraz oddycham w wolnej Polsce. Cieszę sie, że Polska jest w Unii Europejskiej. Cieszę się,że młodzi ludzie mają cały świat otwarty.
Cieszę się, że możemy zbliżać się poziomem zycia do tych, którym przez pół wieku zazdrościliśmy.
Nie dam sobie i Polsce tego zabrać.
Nikomu! [podreślenie moje – odys]
RRK — 15.03.2008 – 13:50
W tej dumnej deklaracji słowa nigdy nie ma faktycznie. Jest za to słowo nikomu. Mocna to, ale pusta zupełnie figura retoryczna. I o to mi chodziło.
Myślę, że może Pan sobie darować na przyszłość taką małostkowość.
Mogę. Z wzajemnością?
Wracając więc do naszej dyskusji.
Nie zgadzam się z Pana twierdzeniem, że początek wspólnoty europejskiej oznacza koniec państw narodowych. Przykład Macedonii, Kosowa, Abchazji czy choćby Słoweni, Słowacji i Czech, członków UE zaprzecza takiej teorii.
Nie ma najmniejszych powodów by obawiać się zaniku polskości.
Ja się o polskość nie obawiam, nie uwazam, by najlepszym jej zabezpieczeniem było niezależne państwo narodowe. Ale niewątpliwe państwo związkowe nie jest niepodległym państwem narodowym. Albo — albo.
Pani podała przykłady różnych autonomii lub państw związkowych, które niegdyś należały do mniejszych federacji — dziś do większych. Słowacja zerwała z Czechami by wkrótce wejśc do UE. Macedonia podobnie. Abchazja chce urwać się Gruzji by pójść pod skrzydła Rosjii (też federacja).
Polska ostatnio należała dobrowolnie do Rzeczpospolitej Narodów. Cała nasza nowoczesna historia to ruch niepodległościowy i państwo narodowe. Według wielu — wiele tracimy.
A w ogóle co to jest państwo narodowe? I w jakim stopniu Polska jest państwem narodowym?
Toż to przecież czysty wymysł komunistyczny.
To żart, prawda?
Mało wiem z historii, ale wiem dobrze, że koncepcja narodowa jest starsza niż komunizm.
A dziś Polska jest krajem jednego narodu. W stopniu dziewięćdziesięciu paru procent.
Widzi Pan sam katolicyzm jest ponadnarodowy.
Oczywiście. Nawet, IMHO, koncepcja narodowa jest w nielada konflikcie z chrześcijaństwem.
Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak ks. Brzóska dowodził powstańcami styczniowymi, podczas gdy Jezusa wydano, bo na czele powstania nie chciał stanąć. Jak to pogodzić — nie wiem.
Ale mnie, Pani Renato, nie trzeba przekonywać. Ja jestem przekonany.
W jakim stopniu, pana bliscy tracą swoje państwo?
Co konkretnie tracą?
Konkretnie — tracą niepodległe państwo polskie. W zamian otrzymują członkostwo w rodzącej się federacji europejskiej. Ich głos traci siłę wpływu z 1/20mln na 1/400mln. (Szacuję z grubsza, nie wiem ilu uprawnionych do głosu jest w UE). W zamian dostają o wiele mocniejszą władzę. Tracą wpływ na decyzję na jakie wojny bedą wysyłani nasi żołnierze. Na siłę swego pieniądza. Etc, etc.
Ja przekonuję, że to “własne” państwo nie jest lepsze od wspólnej federacji. Bo nie zabezpieczy naszych praw i wolności, nawet gdyby rządzącym nim politykom jakimś cudem zaczęło na tym zależeć. Nie zabezpieczy, bo małej Polsce nie starczy sił na rywalizację z potężnymi graczami światowej polityki.
Tu problem jest w czym innym. Ja państwo europejskie (federalne) uznam za swoje. Europę, za swoją ojczyznę. A oni — nie. I niech ich Pani przekona, że warto umierać za Lizbonę, bo Portugalczycy będę gotowi umierać za Gdańsk!
Jest nieskończenie wiele dróg – drogi Odysie.
Jest wiele.
Ale albo moja wioska jest państwem — albo moja wioska jest częścią państwa większego.
Albo decyzję o podatkach, wojnie, sojuszach, podejmuje król wioski — albo król w odległej stolicy.
Obie rzeczy naraz są nie do pogodzenia.
Można jeszcze udawać, że mamy króla wioski, podczas gdy jest on li tylko wójtem, ale fatów to nie zmieni.
O tej alternatywie mówię. I tu — trzeciej drogi nie ma.
Kwestia, co lepsze dla mieszkańców wioski jest osobnym zagadnieniem.
odys -- 17.03.2008 - 01:10