myślę, tak prywatnie, że tamten, historyczny model był skazany na zagładę. Po prostu. Nie mieścil się ani w tendencji rozwojowej Zachodu, ani nie chciał, za żadne pieniądze, być Wschodem. Upadł nie ze względu na swą obywatelskość, ale ze względu na niewydolność polityczno – militarną i swoistą pozaczasowość.
W dwudziestoleciu ważne było łączenie Państwa w jeden organizm. I budowanie Narodu. To się, w zancznej mierze udało.
Ale wcale nie zapominano wtedy o samorządach, obywatelskim działaniu, korporacyjności itp.. Dopiero represyjne prawo o stowarzyszeniach z 1932 roku pokazało,że władza idzie w innym kierunku. Można powiedzieć – jak w prawie całej Europie, bo przecież autorytarne rządy były wówczas w Europie raczej regułą niż wyjątkiem.
A potem, to sam Pan wie.
To, że niewiele zrobiono w ostatnich 19 latach to też da się wyjaśnić, co nie znaczy, że zaaprobować. Ale to powinien opisać ktoś, kto był bliżej trzeciego sektora.
A dalej to pan Pisze jak Pan Griszeq. Co nie jest bynajmniej zarzutem, ale tylko wskazaniem na podobieństwo stanowisk.
A ja nie wiem, czy da się odbudować. Ja piszę, że trzeba budować, nie zawracając sobie głowy odpowiedzią, czy się uda.
Uda się na jednym osiedlu rozwiązać problem parkowania samochodów? Fantastycznie.
Udaje się Kaszubom (a moim zdaniem zrobili bardzo wiele)? Znakomicie. Kiedyś wizytowałem turystycznie Czarne Wesele w Klukach i do dziś jestem pod wrażeniem kreatywności, samoorganizacji, więzi w wielości i szacunku dla każdego grosza.
Natomiast co wspólnotowości konfederacji, to myślę, ze inaczej rozumiemy słowo wspólnota. Ja, przyznam bez bicia, raczej widzę w niej przeciwieństwo stowarzyszenia, owo przesławne, plemienne niemal, gemeinschaft, tak bliskie niemieckiej socjologii końca XIX wieku.
Wahałem się, czy nie odwołać się do Durkheima i jego rozróżnienia solidarności mechanicznej i solidarności organicznej, ale uznałem, że będzie to zbyt mylące dla czytelnika, czytającego ten lekkiego w końcu tekścik z muzyczką.
Myślę, zatem, że nie różnimy się tutaj w poglądzie, a jedynie w rozumieniu słów niejednoznacznych.
Panie Lorenzo,
myślę, tak prywatnie, że tamten, historyczny model był skazany na zagładę. Po prostu. Nie mieścil się ani w tendencji rozwojowej Zachodu, ani nie chciał, za żadne pieniądze, być Wschodem. Upadł nie ze względu na swą obywatelskość, ale ze względu na niewydolność polityczno – militarną i swoistą pozaczasowość.
W dwudziestoleciu ważne było łączenie Państwa w jeden organizm. I budowanie Narodu. To się, w zancznej mierze udało.
Ale wcale nie zapominano wtedy o samorządach, obywatelskim działaniu, korporacyjności itp.. Dopiero represyjne prawo o stowarzyszeniach z 1932 roku pokazało,że władza idzie w innym kierunku. Można powiedzieć – jak w prawie całej Europie, bo przecież autorytarne rządy były wówczas w Europie raczej regułą niż wyjątkiem.
A potem, to sam Pan wie.
To, że niewiele zrobiono w ostatnich 19 latach to też da się wyjaśnić, co nie znaczy, że zaaprobować. Ale to powinien opisać ktoś, kto był bliżej trzeciego sektora.
A dalej to pan Pisze jak Pan Griszeq. Co nie jest bynajmniej zarzutem, ale tylko wskazaniem na podobieństwo stanowisk.
A ja nie wiem, czy da się odbudować. Ja piszę, że trzeba budować, nie zawracając sobie głowy odpowiedzią, czy się uda.
Uda się na jednym osiedlu rozwiązać problem parkowania samochodów? Fantastycznie.
Udaje się Kaszubom (a moim zdaniem zrobili bardzo wiele)? Znakomicie. Kiedyś wizytowałem turystycznie Czarne Wesele w Klukach i do dziś jestem pod wrażeniem kreatywności, samoorganizacji, więzi w wielości i szacunku dla każdego grosza.
Natomiast co wspólnotowości konfederacji, to myślę, ze inaczej rozumiemy słowo wspólnota. Ja, przyznam bez bicia, raczej widzę w niej przeciwieństwo stowarzyszenia, owo przesławne, plemienne niemal, gemeinschaft, tak bliskie niemieckiej socjologii końca XIX wieku.
Wahałem się, czy nie odwołać się do Durkheima i jego rozróżnienia solidarności mechanicznej i solidarności organicznej, ale uznałem, że będzie to zbyt mylące dla czytelnika, czytającego ten lekkiego w końcu tekścik z muzyczką.
Myślę, zatem, że nie różnimy się tutaj w poglądzie, a jedynie w rozumieniu słów niejednoznacznych.
Pozdrawiam
yayco -- 15.07.2008 - 15:53