Owoż niegdyś, we wspominanym już domu spędzaliśmy rodzinne wakacje. Dom, jak wiadomo, jest z drewna, lecz podmurowany. Podówczas jeszcze nie było wodociągu, tylko studnia. Siłą rzeczy brakło i łazienki — jej rolę pełniła tzw. umywalnia czyli pokój do ablucji, połączony z podręcznym składem wszystkiego. W pomieszczeniu tym ojciec trzymał trumnę, czyli ogromnych rozmiarów plastikowy bagażnik dachowy (tzw. boks). W praktyce byl dodatkową półką. W umywalni trzymaliśmy także grzałki elektryczne — takie duże, do grzania wody w wiadrach
Tyle wprowadzenia.
No i teraz sama anegdotka.
Moja mama z jakiegoś przeciwległego pomieszczenia wysłała mojego małego (cztery lata? tak jakoś) brata z wyraźnym poleceniem:
— Zanieś grzałkę do umywalni i połóż na bagażniku taty. Tylko NIE WŁĄCZAJ do kontaktu.
Podkreślam to nie włączaj, bo mama tak właśnie wokalnie ten zwrot podkreśliła.
Skąd jej do głowy przyszło, by akurat to powiedzieć — nie wiem. Musiała przemówić kobieca intuicja czy jakieś skrzyżowanie wyrzutów sumienia działających wprzód pod wieszczym natchnieniem.
Co zrobił braciszek?
Oczywiście, staranie wykonał polecenie.
Zwłaszcza tak podkreśloną jego część.
Jakim zbiegiem okoliczności wykryliśmy swąd nim dom poszedł z dymem — nie wiem. Skończyło się na gustownej dziurze w trumnie.
A mogło być największe ognisko w moim życiu…
Nic nie wiedząc o brydżu, powrócę do grzałki
Owoż niegdyś, we wspominanym już domu spędzaliśmy rodzinne wakacje. Dom, jak wiadomo, jest z drewna, lecz podmurowany. Podówczas jeszcze nie było wodociągu, tylko studnia. Siłą rzeczy brakło i łazienki — jej rolę pełniła tzw. umywalnia czyli pokój do ablucji, połączony z podręcznym składem wszystkiego. W pomieszczeniu tym ojciec trzymał trumnę, czyli ogromnych rozmiarów plastikowy bagażnik dachowy (tzw. boks). W praktyce byl dodatkową półką. W umywalni trzymaliśmy także grzałki elektryczne — takie duże, do grzania wody w wiadrach
Tyle wprowadzenia.
No i teraz sama anegdotka.
Moja mama z jakiegoś przeciwległego pomieszczenia wysłała mojego małego (cztery lata? tak jakoś) brata z wyraźnym poleceniem:
— Zanieś grzałkę do umywalni i połóż na bagażniku taty. Tylko NIE WŁĄCZAJ do kontaktu.
Podkreślam to nie włączaj, bo mama tak właśnie wokalnie ten zwrot podkreśliła.
Skąd jej do głowy przyszło, by akurat to powiedzieć — nie wiem. Musiała przemówić kobieca intuicja czy jakieś skrzyżowanie wyrzutów sumienia działających wprzód pod wieszczym natchnieniem.
Co zrobił braciszek?
Oczywiście, staranie wykonał polecenie.
Zwłaszcza tak podkreśloną jego część.
Jakim zbiegiem okoliczności wykryliśmy swąd nim dom poszedł z dymem — nie wiem. Skończyło się na gustownej dziurze w trumnie.
A mogło być największe ognisko w moim życiu…
I niech ktoś powie, że cudów nie ma.
odys -- 27.10.2008 - 23:59