je się nie załamuję. A niby to czemu?
I nie mam za złe światu, że rozmowy są nie na temat. Przywykłem. Nawet to lubię.
Tyle tylko, że w naszym przypadku okazało się, że Pan rozmawia na inny temat ze mną, niż ja z Panem.
A na takich zasadach to moglibyśmy rozmawiać w nieskonczoność, dając rozliczne przykłady kultury i zrozumienia.
I nic by z tego nie wynikało.
Ja, po prostu, nie chcę w kółko powtarzać tego samego.
No niech sam pan Powie: skoro się Pan ze mną zgadza, jak Pan twierdzi, to z czym Pan tak uporczywie dyskutuje?
W sumie doszliśmy już do tego, że piszemy długie epistoły na temat tego, co kto źle zrozumiał i dlaczego to jest niefajne.
I w kółko: Pan o rybach, a ja o grzybach.
W sprawie ryb się zgadzamy. W sprawie grzybów, bodajże też. A mimo to nie możemy się dogadać.
Czasem trzeba odpuścić.
Moim zdaniem to jest OK, jak czasem ludzie pozostają przy swoim zdaniu, wzajemnie się nie przekonawszy.
I nie chciałem Pana barykadować. Po prostu rozmowa nie wydaje mi się prowadzić dokądkolwiek.
Oczywiście mógłbym jeszcze trochę poudawać, ale szanuję i Pana i Pańskie poglądy. I wolę je szanować poprzez niezgodę, niż coś tam udawać.
Zresztą, przyznam, że bałem się, iż przyjdzie pan Merlot i mnie pochwali za kulturę dyskusji. Ze wstydu bym się chyba spalił.
Dobranoc Panie Odysie
Panie Odysie,
je się nie załamuję. A niby to czemu?
I nie mam za złe światu, że rozmowy są nie na temat. Przywykłem. Nawet to lubię.
Tyle tylko, że w naszym przypadku okazało się, że Pan rozmawia na inny temat ze mną, niż ja z Panem.
A na takich zasadach to moglibyśmy rozmawiać w nieskonczoność, dając rozliczne przykłady kultury i zrozumienia.
I nic by z tego nie wynikało.
Ja, po prostu, nie chcę w kółko powtarzać tego samego.
No niech sam pan Powie: skoro się Pan ze mną zgadza, jak Pan twierdzi, to z czym Pan tak uporczywie dyskutuje?
W sumie doszliśmy już do tego, że piszemy długie epistoły na temat tego, co kto źle zrozumiał i dlaczego to jest niefajne.
I w kółko: Pan o rybach, a ja o grzybach.
W sprawie ryb się zgadzamy. W sprawie grzybów, bodajże też. A mimo to nie możemy się dogadać.
Czasem trzeba odpuścić.
Moim zdaniem to jest OK, jak czasem ludzie pozostają przy swoim zdaniu, wzajemnie się nie przekonawszy.
I nie chciałem Pana barykadować. Po prostu rozmowa nie wydaje mi się prowadzić dokądkolwiek.
Oczywiście mógłbym jeszcze trochę poudawać, ale szanuję i Pana i Pańskie poglądy. I wolę je szanować poprzez niezgodę, niż coś tam udawać.
Zresztą, przyznam, że bałem się, iż przyjdzie pan Merlot i mnie pochwali za kulturę dyskusji. Ze wstydu bym się chyba spalił.
Dobranoc Panie Odysie
yayco -- 13.01.2009 - 00:14