ja już jestem w fazie zwijania się, więc zasadniczo wolę książki kryminalne i doktora House’a, niż niepopularne tematy. Ale czasem trzeba się odstresować, a do tego niepopularny temat lepszy.
Każdy ma jakiegoś Janka Muzykanta, Naszą Szkapę, dyżurnego Żyda albo geja. Czasem zresztą nie ma w tym nic złego. Ale czasem jest to niezbędny element predefinicji sytuacji, albo predefinicji samego siebie, tak jak to Pani trafnie zauważyła.
Z uznawaniem cudzej wiedzy to różnie bywa. Chyba ma Pani rację,że w sieci jest nadreprezentacja osobników o niskiej samoocenie, którą sobie nadrabiają awatarem.
Myślę, że to czasami może być dobre, w terapeutycznym sensie. Ale to już Pani się lepiej na tym zna.
Problem jest ze słowami czasem. Ja (dla przykładu) używam słów w znaczeniach inne niż potoczne. Czasem pamiętam, żeby o tym napisać, a czasem nie. I wtedy to już tragedia jest, jeśli ktoś inaczej niż ja rozumie to co napisałem. Najgorzej jak się jemu spodoba, tylko dlatego, że nie zrozumiał. Bo odwrotnie, to można przeprosić i naprostować.
O tych kobietach, to ja napisałem w sensie ogólnym, bo jako człowiek starszy nie bardzo się już znam na tych nowinkach, co to Pani pisze. To raczej dla młodych jest. Ja jestem raczej starszy i mniej otwarty na głośnie mówienie o sprawach alkowy.
Szło mi raczej o ogólne chwalipięctwo w tym zakresie, skłonność do klasyfikowania i ogólne przekonanie o swojej wyższości nad płcią przeciwną. Oraz nad kolegami, oczywiście.
Co do prawników, to faktycznie, oceny mogą zależeć od środowiska, w którym się przebywa. Ja prędzej spotkam Pierwszego Prezesa, niż normalnego papugę. A z sędziami (takimi zwykłymi) to też nie mam ostatnio najlepszych doświadczeń.
Pani Gretchen,
ja już jestem w fazie zwijania się, więc zasadniczo wolę książki kryminalne i doktora House’a, niż niepopularne tematy. Ale czasem trzeba się odstresować, a do tego niepopularny temat lepszy.
Każdy ma jakiegoś Janka Muzykanta, Naszą Szkapę, dyżurnego Żyda albo geja. Czasem zresztą nie ma w tym nic złego. Ale czasem jest to niezbędny element predefinicji sytuacji, albo predefinicji samego siebie, tak jak to Pani trafnie zauważyła.
Z uznawaniem cudzej wiedzy to różnie bywa. Chyba ma Pani rację,że w sieci jest nadreprezentacja osobników o niskiej samoocenie, którą sobie nadrabiają awatarem.
Myślę, że to czasami może być dobre, w terapeutycznym sensie. Ale to już Pani się lepiej na tym zna.
Problem jest ze słowami czasem. Ja (dla przykładu) używam słów w znaczeniach inne niż potoczne. Czasem pamiętam, żeby o tym napisać, a czasem nie. I wtedy to już tragedia jest, jeśli ktoś inaczej niż ja rozumie to co napisałem. Najgorzej jak się jemu spodoba, tylko dlatego, że nie zrozumiał. Bo odwrotnie, to można przeprosić i naprostować.
O tych kobietach, to ja napisałem w sensie ogólnym, bo jako człowiek starszy nie bardzo się już znam na tych nowinkach, co to Pani pisze. To raczej dla młodych jest. Ja jestem raczej starszy i mniej otwarty na głośnie mówienie o sprawach alkowy.
Szło mi raczej o ogólne chwalipięctwo w tym zakresie, skłonność do klasyfikowania i ogólne przekonanie o swojej wyższości nad płcią przeciwną. Oraz nad kolegami, oczywiście.
Co do prawników, to faktycznie, oceny mogą zależeć od środowiska, w którym się przebywa. Ja prędzej spotkam Pierwszego Prezesa, niż normalnego papugę. A z sędziami (takimi zwykłymi) to też nie mam ostatnio najlepszych doświadczeń.
Pozdrawiam udając się na należny spoczynek
yayco -- 15.06.2008 - 23:20