Nie widzę najmniejszego pretekstu by używać go do udowodnienia pańskiej racji w naszej rozmowie. Również, nie widzę potrzeby posiłkowania się osiągnięciami statystyki i zmuszania mnie do przypomnienia sobie co to jest korelacja dodatnia ;-)
Niektórzy mają takie dzieci, lub dzieci niektórych mają takie znajome dzieci. Nie ma w tym nic specjalnie bulwersującego, jak zresztą nic bulwersującego nie ma w moim komentarzu.
Nie ma w nim też nic, co by w jakikolwiek sposób podważało sens lub wydwięk Pana oryginalnej notki, która wywołała ciekawą i ożywioną rozmowę.
Żołnierza Pan przywołał, Panie Yayco
Nie widzę najmniejszego pretekstu by używać go do udowodnienia pańskiej racji w naszej rozmowie. Również, nie widzę potrzeby posiłkowania się osiągnięciami statystyki i zmuszania mnie do przypomnienia sobie co to jest korelacja dodatnia ;-)
Niektórzy mają takie dzieci, lub dzieci niektórych mają takie znajome dzieci. Nie ma w tym nic specjalnie bulwersującego, jak zresztą nic bulwersującego nie ma w moim komentarzu.
Nie ma w nim też nic, co by w jakikolwiek sposób podważało sens lub wydwięk Pana oryginalnej notki, która wywołała ciekawą i ożywioną rozmowę.
Pozostaję (zdrowo) zdziwiony
merlot -- 20.06.2008 - 23:27