W pierwszej pozwolę się nie zgodzić. Antropogenicznego CO2 jest bardzo dużo (obecnie ok. 110 GT CO2 rocznie a emisja ta rośnie eksponencjalnie, czyli w sumie co 10 lat wartość emisji się podwaja). Porównując to z sumą emisji wszystkich ziemskich wulkanów szacowaną maksymalnie na ok. 0.25 GT CO2, to mamy, że emisja wulkaniczna, to powiedzmy… ćwierć procenta antropogenicznej.
A do tego mamy przecież jeszcze inne gazy cieplarniane, których teraz nie liczę.
Oceany stabilizują oczywiście zawartość CO2 w atmosferze, ale nie są niezależnym jego źródłem. Oceany mogą pochłonąć lub oddać CO2 i niestety – mamy to niekorzystne sprzężenie z temperaturą. Im ocean cieplejszy, tym próg nasycenia CO2 niższy, czyli wraz z ociepleniem klimatu można spodziewać się, że oceany będą coraz gorszym absorberem CO2. Ponadto – wymiana gazowa ograniczona jest do powierzchni wody i ma poważne ograniczenia kinetyczne – oceany nie są w stanie wystarczająco szybko pochałaniać CO2 z atmosfery nawet wówczas, gdyby z warunków równowagi termodynamicznej jego dalsze wysycanie tym gazem było możliwe.
Na dodatek – można mieć wiele wątpliwości, czy ocean “zakwaszony” przez CO2 jest fajny – należy wziąć pod uwagę, że jest on toksyczny “oddechowo” dla organizmów wodnych oraz że mamy taką oto równowagę chemiczną:
CaCO3 + CO2 + H2O = Ca(HCO3)2
Oznacza to, że nasycenie wody dwutlenkiem węgla utrudni organizmom wodnym wytwarzanie pancerzyków wapiennych…
Kolejne niekorzystne sprzężenie zwrotne dotyczy ogromnych terenów wiecznej zmarzliny Eurazji i Ameryki Północnej, która zawiera spore ilości uwięzionej materii ogranicznej. Jej rozmrożenie to uruchomienie procesów gnilnych, co będzie skutkować emisją dodatkowych ilości gazów cieplarnianych.
W drugiej kwestii – czy ocieplenie będzie czy nie będzie korzystne… Można na to różnie patrzeć. Pies jest pogrzebany w polityce – ocieplenie będzie zapewne miało sporo niekorzystnych skutków dla krajów tzw. biednego południa ale dla krajów naszego regionu będzie w sumie korzystne. Cała zabawa w tempie tego procesu – jeśli ocieplanie klimatu będzie bardzo szybkie, to powstanie wielkie parcie demograficzne na kraje “bogatej północy” spowodowane pogarszaniem się sutuacji w krajach “biednego południa”. Trudno sobie wyobrazić, że miliony mieszkańców bo ja wiem – takiego Bangladeshu (wiem – Bangladesh jest przysłowiowy) przesiedli się w ramach akcji humanitarnej na bezludne równiny ocieplonej Syberii :-)
Co do skutków tzw. ekologicznych całego procesu ocieplenia klimatu wolę się szerzej nie wypowiadać, bo to wielka mina jest, ale powiem tylko, że klimat na Ziemi zmieniał się zawsze no i trudno – byc może foki rzeczywiście będą musiały znaleźć sobie lepsze miejsce do parzenia niż dryfująca kra… Albo wyginą. Tak to jest.
Co do wizji katastrofalnych wiatrów, powodzi i innych zjawisk atmosferycznych – uważam, że są to prognozy przesadzone, nie uwzględniające możliwości adaptacyjnych. Na przykład guzik mnie obchodzi, że zbudowane poniekąd z dykty, pazdzierza i papy amerykańskie “dwellings” trzeba będzie pewno solidnie wzmocnić, żeby skutkiem każdej większej wichury nie było wymazanie miasteczka z mapy USA. Ale jak się tam zacznie budować solidniej, to skutki bardziej intensywnych wiatrów nie będą już aż tak dramatyczne. I nie trzeba wówczas będzie całe lato pędzić klimy a zimą grzać na cały regulator, żeby – tak jak to jest u nich obecnie – w ogóle w tych ich durnych domkach życ się dało.
Podobnie w kwestii powodzi. Jakoś jestem bardzo głęboko przekonany, że Holendrzy sobie z powodzią znowu poradzą. Londyn też chyba nie zatonie, ale jak zwykle problem z wyższą wodą będzie miała… Wenecja. Bo tak to już u Włochów jest…
Duże zmiany czekają rolnictwo, ale trudne jest to do oszacowania, bo modele klimatyczne nie sprawdzają się dobrze w takich predykcjach. Zapewne wyższa o kilka stopni temperatura będzie w jednych miejscach skutkować suszą, ale w innych wzrostem opadów. Bardzo trudno jest przewidzieć jaki konkretnie będzie efekt w danym miejscu. To się po prostu okaże.
Jedno jest pewne. Nie ma powodu, żeby szarżować. Nawet jeśli dzisiaj zakręcimy wszystkie kurki, to efekt zobaczymy za lat sto, albo jeszcze później. Ograniczać emisję będzie z czasem trzeba nie tylko z powodu zmian klimatu, ale także z powodu coraz wyższych cen surowców. Zanim opanowane zostana sensowne technologie odnawialnej energii – trzeba budować energetykę jądrową a także – wzorem Szwedów – maksymalnie zintensyfikować wysokowydajna kogenerację. Szwedzi – dzięki takiemu rozwiązaniu – nie mając własnych źródeł gazu w zasadzie nie importują go z innych krajów. Bazują na biogazie otrzymywanym z przetwarzania odpadów, oraz cieple i energii elektryczne z ich spalania. Braki uzupełniają energetyką jądrową. Tylko nie można dać się alarmistom zastraszyć, że w imię ratowania klimatu mamy zarżnąć naszą gospodarkę i całkowicie zmienić nasz styl życia na modłę Indian Hopi. Ale nie ma też co iść w zaparte i udawać, że problemu nie ma.
@Lagriffe
Witam,
Dwie kwestie Pan poruszył:
W pierwszej pozwolę się nie zgodzić. Antropogenicznego CO2 jest bardzo dużo (obecnie ok. 110 GT CO2 rocznie a emisja ta rośnie eksponencjalnie, czyli w sumie co 10 lat wartość emisji się podwaja). Porównując to z sumą emisji wszystkich ziemskich wulkanów szacowaną maksymalnie na ok. 0.25 GT CO2, to mamy, że emisja wulkaniczna, to powiedzmy… ćwierć procenta antropogenicznej.
A do tego mamy przecież jeszcze inne gazy cieplarniane, których teraz nie liczę.
Oceany stabilizują oczywiście zawartość CO2 w atmosferze, ale nie są niezależnym jego źródłem. Oceany mogą pochłonąć lub oddać CO2 i niestety – mamy to niekorzystne sprzężenie z temperaturą. Im ocean cieplejszy, tym próg nasycenia CO2 niższy, czyli wraz z ociepleniem klimatu można spodziewać się, że oceany będą coraz gorszym absorberem CO2. Ponadto – wymiana gazowa ograniczona jest do powierzchni wody i ma poważne ograniczenia kinetyczne – oceany nie są w stanie wystarczająco szybko pochałaniać CO2 z atmosfery nawet wówczas, gdyby z warunków równowagi termodynamicznej jego dalsze wysycanie tym gazem było możliwe.
Na dodatek – można mieć wiele wątpliwości, czy ocean “zakwaszony” przez CO2 jest fajny – należy wziąć pod uwagę, że jest on toksyczny “oddechowo” dla organizmów wodnych oraz że mamy taką oto równowagę chemiczną:
CaCO3 + CO2 + H2O = Ca(HCO3)2
Oznacza to, że nasycenie wody dwutlenkiem węgla utrudni organizmom wodnym wytwarzanie pancerzyków wapiennych…
Kolejne niekorzystne sprzężenie zwrotne dotyczy ogromnych terenów wiecznej zmarzliny Eurazji i Ameryki Północnej, która zawiera spore ilości uwięzionej materii ogranicznej. Jej rozmrożenie to uruchomienie procesów gnilnych, co będzie skutkować emisją dodatkowych ilości gazów cieplarnianych.
W drugiej kwestii – czy ocieplenie będzie czy nie będzie korzystne… Można na to różnie patrzeć. Pies jest pogrzebany w polityce – ocieplenie będzie zapewne miało sporo niekorzystnych skutków dla krajów tzw. biednego południa ale dla krajów naszego regionu będzie w sumie korzystne. Cała zabawa w tempie tego procesu – jeśli ocieplanie klimatu będzie bardzo szybkie, to powstanie wielkie parcie demograficzne na kraje “bogatej północy” spowodowane pogarszaniem się sutuacji w krajach “biednego południa”. Trudno sobie wyobrazić, że miliony mieszkańców bo ja wiem – takiego Bangladeshu (wiem – Bangladesh jest przysłowiowy) przesiedli się w ramach akcji humanitarnej na bezludne równiny ocieplonej Syberii :-)
Co do skutków tzw. ekologicznych całego procesu ocieplenia klimatu wolę się szerzej nie wypowiadać, bo to wielka mina jest, ale powiem tylko, że klimat na Ziemi zmieniał się zawsze no i trudno – byc może foki rzeczywiście będą musiały znaleźć sobie lepsze miejsce do parzenia niż dryfująca kra… Albo wyginą. Tak to jest.
Co do wizji katastrofalnych wiatrów, powodzi i innych zjawisk atmosferycznych – uważam, że są to prognozy przesadzone, nie uwzględniające możliwości adaptacyjnych. Na przykład guzik mnie obchodzi, że zbudowane poniekąd z dykty, pazdzierza i papy amerykańskie “dwellings” trzeba będzie pewno solidnie wzmocnić, żeby skutkiem każdej większej wichury nie było wymazanie miasteczka z mapy USA. Ale jak się tam zacznie budować solidniej, to skutki bardziej intensywnych wiatrów nie będą już aż tak dramatyczne. I nie trzeba wówczas będzie całe lato pędzić klimy a zimą grzać na cały regulator, żeby – tak jak to jest u nich obecnie – w ogóle w tych ich durnych domkach życ się dało.
Podobnie w kwestii powodzi. Jakoś jestem bardzo głęboko przekonany, że Holendrzy sobie z powodzią znowu poradzą. Londyn też chyba nie zatonie, ale jak zwykle problem z wyższą wodą będzie miała… Wenecja. Bo tak to już u Włochów jest…
Duże zmiany czekają rolnictwo, ale trudne jest to do oszacowania, bo modele klimatyczne nie sprawdzają się dobrze w takich predykcjach. Zapewne wyższa o kilka stopni temperatura będzie w jednych miejscach skutkować suszą, ale w innych wzrostem opadów. Bardzo trudno jest przewidzieć jaki konkretnie będzie efekt w danym miejscu. To się po prostu okaże.
Jedno jest pewne. Nie ma powodu, żeby szarżować. Nawet jeśli dzisiaj zakręcimy wszystkie kurki, to efekt zobaczymy za lat sto, albo jeszcze później. Ograniczać emisję będzie z czasem trzeba nie tylko z powodu zmian klimatu, ale także z powodu coraz wyższych cen surowców. Zanim opanowane zostana sensowne technologie odnawialnej energii – trzeba budować energetykę jądrową a także – wzorem Szwedów – maksymalnie zintensyfikować wysokowydajna kogenerację. Szwedzi – dzięki takiemu rozwiązaniu – nie mając własnych źródeł gazu w zasadzie nie importują go z innych krajów. Bazują na biogazie otrzymywanym z przetwarzania odpadów, oraz cieple i energii elektryczne z ich spalania. Braki uzupełniają energetyką jądrową. Tylko nie można dać się alarmistom zastraszyć, że w imię ratowania klimatu mamy zarżnąć naszą gospodarkę i całkowicie zmienić nasz styl życia na modłę Indian Hopi. Ale nie ma też co iść w zaparte i udawać, że problemu nie ma.
Zbigniew P. Szczęsny -- 07.02.2010 - 16:26