tak sobie klikam czujnie czasem na Pański nick :-) to i znajduję. Zresztą i kuzynka Gwendolina drogowskaz dość wyraźny postawiła.
Co do bied i nieszczęść, to nadmieniam, że dziadek pod górkę miał tylko w dzieciństwie. Jak już się wyniósł do Warszawy, to prosperował, przed wojną i po wojnie też, jako oficer LWP i później przedsiębiorca. Tylko do partii go nie chcieli przyjąć, nad czym ubolewał, ze względu na akowską przeszłość. Więc nawet kłopotami osobistymi i frustracją nie można tego tłumaczyć. Ja wiem czym można, ale Pan nie lubi wyrazów, więc nie będę.
Co do Koreańczyków, to z lekkim zażenowaniem przyznaję, że gdyby napisał Pan o Cyganach czy Murzynach, mogłabym podać ten sam przykład. I o Muzułmanach też, ale przyznam, że nie ze wszystkim, co on mówi, się nie zgadzam. Sama też bynajmniej nie kocham bezkrytycznie wszystkich. Przeszkadza mi u niego głównie leksyka i mieszanie fobii z argumentami. No i, w przypadku Żydów, ewidentna korba.
Co do Pańskiego wuja/stryja, to muszę przyznać, że nie rozumiem jego. Co z tego, że Żydówka, skoro sławna? Próżność nie przeważyła? Dziwne trochę. Mnie często pytają o związki z pewnym znanym profesorem od jabłek. Może następnym razem rzucę z oburzeniem Skądże, przecież to Żyd :-) A, no i jeszcze muszę pomyśleć nad bardziej drastyczną formą tego strasznego słowa…
I ostatnie “co do”, z tą arafatką, to kapitalne było. Wydaje mi się, że to może być jedyna metoda na rozbrajanie zjawiska. Nie rozsądne wywody z przypisami czy linkami, ale właśnie absurd. Takie żarciki. Jedni wykażą absolutny brak czegokolwiek i pójdą na kiepską wódkę, ale inni się może uśmiechną. I złapią jakiś dystans.
Taka sytuacja. Przywoływany już kolega, moja przyjaciółka i ja w kawiarni. On wyjeżdża w swoim stylu, a ona na to: Ale wiesz, że Pino też ma takie korzenie? (to nie jest prawda tylko legenda towarzyska, zaledwie jeden mój pradziadek był mischlingiem). Ale powstała luka. Albo kamyczek rzucony w tryby. O to chodzi.
Zresztą, on wie, że ja (o przeszłości brzydka) trzy lata studiowałam Alef bej gimel na syderze. Potępia, ale się przyjaźni ze mną nadal. I ma kumpla judaistę. A Tuwima cytuje obficie z pamięci, podczas gdy ja musiałam wyguglać to co wyżej.
Więc to wszystko nie jest, dzięki Bogu, takie proste.
Panie yayco,
tak sobie klikam czujnie czasem na Pański nick :-) to i znajduję. Zresztą i kuzynka Gwendolina drogowskaz dość wyraźny postawiła.
Co do bied i nieszczęść, to nadmieniam, że dziadek pod górkę miał tylko w dzieciństwie. Jak już się wyniósł do Warszawy, to prosperował, przed wojną i po wojnie też, jako oficer LWP i później przedsiębiorca. Tylko do partii go nie chcieli przyjąć, nad czym ubolewał, ze względu na akowską przeszłość. Więc nawet kłopotami osobistymi i frustracją nie można tego tłumaczyć. Ja wiem czym można, ale Pan nie lubi wyrazów, więc nie będę.
Co do Koreańczyków, to z lekkim zażenowaniem przyznaję, że gdyby napisał Pan o Cyganach czy Murzynach, mogłabym podać ten sam przykład. I o Muzułmanach też, ale przyznam, że nie ze wszystkim, co on mówi, się nie zgadzam. Sama też bynajmniej nie kocham bezkrytycznie wszystkich. Przeszkadza mi u niego głównie leksyka i mieszanie fobii z argumentami. No i, w przypadku Żydów, ewidentna korba.
Co do Pańskiego wuja/stryja, to muszę przyznać, że nie rozumiem jego. Co z tego, że Żydówka, skoro sławna? Próżność nie przeważyła? Dziwne trochę. Mnie często pytają o związki z pewnym znanym profesorem od jabłek. Może następnym razem rzucę z oburzeniem Skądże, przecież to Żyd :-) A, no i jeszcze muszę pomyśleć nad bardziej drastyczną formą tego strasznego słowa…
I ostatnie “co do”, z tą arafatką, to kapitalne było. Wydaje mi się, że to może być jedyna metoda na rozbrajanie zjawiska. Nie rozsądne wywody z przypisami czy linkami, ale właśnie absurd. Takie żarciki. Jedni wykażą absolutny brak czegokolwiek i pójdą na kiepską wódkę, ale inni się może uśmiechną. I złapią jakiś dystans.
Taka sytuacja. Przywoływany już kolega, moja przyjaciółka i ja w kawiarni. On wyjeżdża w swoim stylu, a ona na to: Ale wiesz, że Pino też ma takie korzenie? (to nie jest prawda tylko legenda towarzyska, zaledwie jeden mój pradziadek był mischlingiem). Ale powstała luka. Albo kamyczek rzucony w tryby. O to chodzi.
Zresztą, on wie, że ja (o przeszłości brzydka) trzy lata studiowałam Alef bej gimel na syderze. Potępia, ale się przyjaźni ze mną nadal. I ma kumpla judaistę. A Tuwima cytuje obficie z pamięci, podczas gdy ja musiałam wyguglać to co wyżej.
Więc to wszystko nie jest, dzięki Bogu, takie proste.
Pozdrawiam