nie przeszkadza, ale Maxie, zgodnie z wolą, zrezygnuję z niego. Staram się do wszystkic zwracać PT, ale w gruncie rzeczy tych tytułów wszystkich nie znam. Skoro na życzenie Gretchen przestałem jej “Paniować”, to i w Twoim przypadku przestanę.
Zniknięcie było wymówką, jak napisałem. i to nonsensowną, więc gdybyś zrozumiał co miało Twoje pojawienie się do znikania, byłby to powód do zmartwień :) Mimo to wróciłem, bo się Hitman: Blood Money okazał zbyt trudny na dzisiejszy wieczór dla mnie. Zastrzelił mnie niestety jakiś niedobry gangster, czy coś takiego.
Pani Pino,
znam okrutniejszą historię, ale nie tyle poranną co nocną. Kiedy bylem szkrabem, pewien leśniczy, teraz już śp. u którego gościliśmy z wizytą, po suto zakrapiane imprezie usnął, a potem gwałtownie się nad ranem wybudził i pobiegł do kuchni, by napić się wody spod ogórków. Pech chciał, że wraz z jego latoroślami zajmowałem się głównie wędrowaniem wzdłóż jednego potoku z wędką i łapaniem głowaczy. Głowacze uznawane były wówczas za rybi chwast. Wyglądały tak jak się nazywały i były w całej swej potworkowatości niezwykle ładne. Do tego ładnie można je bylo przechowywać w słoiku przez noc. I właśnie ów nieszczęśnik wypił wodę spod głowaczy. A nieszczęsne ryby się podusiły i umarły, bo drań jak już się zorientował, poszedł wymiotować i nie nalazł im świeżej wody :(
Nauczony tym i innymi sprawami, nie uczesticzę w zakrapianych imprezach i w ogóle nie piję alkoholu. Od kawy się takie rzeczy nie robią.
W ogóle nie bardzo rozumiem jak można żyć bez kawy. Ae nawet taka okaleczona cukrem i mlekiem jest krokiem we właściwą stronę. Więc kto wie, może jest Pani na dobrej drodze, ale jeszcze o tym nie wie.
Panie Yayco,
przykro mi z powodu zmęczenia, ale nie omieszkam zapewnić, ze to zapewne z powodu zbyt małej ilości wypijanej kawy. O papierosach nie będę pisał, skoro nie należy. Powoli za to przygotowuję się do rzucania. Obecnie pracuję nad odpwiednim dorzucenia warunkami zewnętrznymi.
Groźby: Jeśli Pan nie napisze, zwonię się z pracy, wyląduję pod mostem i odżywiać się będę tylko znalezionymi na ulicy skorpiakami, co szybko doprowadzi do głodowego zejścia, bo mało tu na Deszczowej Wspie takowych się po ulicach wala.
Męczeni: Ale wziąłby Pan i coś napisał, proooooszę, no.
PS. Kasia uiera się przy koncepcji, ze jest niewidzialna, bo cierpi na tekstowiskofobię. Ale w jednej mojje notce jest na moment widoczna na fotografii, więc można powiedzieć, iż jej niewidzialność doznała wówczas punktowej redukcji.
Swoja drogą, podoba mi się tu, w archiwum. Zdaje się, że będzie to moje główne miejsce przebywania przez jakiś czas, bo coś mne własny blog nie ciągnie, a bieżączka ze strony głównej w swej przewadze mnie śmieszy, tumani i przestrasza.
Mnie tam to Panowanie
nie przeszkadza, ale Maxie, zgodnie z wolą, zrezygnuję z niego. Staram się do wszystkic zwracać PT, ale w gruncie rzeczy tych tytułów wszystkich nie znam. Skoro na życzenie Gretchen przestałem jej “Paniować”, to i w Twoim przypadku przestanę.
Zniknięcie było wymówką, jak napisałem. i to nonsensowną, więc gdybyś zrozumiał co miało Twoje pojawienie się do znikania, byłby to powód do zmartwień :) Mimo to wróciłem, bo się Hitman: Blood Money okazał zbyt trudny na dzisiejszy wieczór dla mnie. Zastrzelił mnie niestety jakiś niedobry gangster, czy coś takiego.
Pani Pino,
znam okrutniejszą historię, ale nie tyle poranną co nocną. Kiedy bylem szkrabem, pewien leśniczy, teraz już śp. u którego gościliśmy z wizytą, po suto zakrapiane imprezie usnął, a potem gwałtownie się nad ranem wybudził i pobiegł do kuchni, by napić się wody spod ogórków. Pech chciał, że wraz z jego latoroślami zajmowałem się głównie wędrowaniem wzdłóż jednego potoku z wędką i łapaniem głowaczy. Głowacze uznawane były wówczas za rybi chwast. Wyglądały tak jak się nazywały i były w całej swej potworkowatości niezwykle ładne. Do tego ładnie można je bylo przechowywać w słoiku przez noc. I właśnie ów nieszczęśnik wypił wodę spod głowaczy. A nieszczęsne ryby się podusiły i umarły, bo drań jak już się zorientował, poszedł wymiotować i nie nalazł im świeżej wody :(
Nauczony tym i innymi sprawami, nie uczesticzę w zakrapianych imprezach i w ogóle nie piję alkoholu. Od kawy się takie rzeczy nie robią.
W ogóle nie bardzo rozumiem jak można żyć bez kawy. Ae nawet taka okaleczona cukrem i mlekiem jest krokiem we właściwą stronę. Więc kto wie, może jest Pani na dobrej drodze, ale jeszcze o tym nie wie.
Panie Yayco,
przykro mi z powodu zmęczenia, ale nie omieszkam zapewnić, ze to zapewne z powodu zbyt małej ilości wypijanej kawy. O papierosach nie będę pisał, skoro nie należy. Powoli za to przygotowuję się do rzucania. Obecnie pracuję nad odpwiednim dorzucenia warunkami zewnętrznymi.
Groźby: Jeśli Pan nie napisze, zwonię się z pracy, wyląduję pod mostem i odżywiać się będę tylko znalezionymi na ulicy skorpiakami, co szybko doprowadzi do głodowego zejścia, bo mało tu na Deszczowej Wspie takowych się po ulicach wala.
Męczeni: Ale wziąłby Pan i coś napisał, proooooszę, no.
PS. Kasia uiera się przy koncepcji, ze jest niewidzialna, bo cierpi na tekstowiskofobię. Ale w jednej mojje notce jest na moment widoczna na fotografii, więc można powiedzieć, iż jej niewidzialność doznała wówczas punktowej redukcji.
Swoja drogą, podoba mi się tu, w archiwum. Zdaje się, że będzie to moje główne miejsce przebywania przez jakiś czas, bo coś mne własny blog nie ciągnie, a bieżączka ze strony głównej w swej przewadze mnie śmieszy, tumani i przestrasza.
mindrunner -- 22.10.2008 - 20:22