człowiek na poziomie musi trzymać pion, albo jakoś tak…
Mój tata też używa mięska, w obu znaczeniach tego słowa. Przy drogowych okolicznościach zwłaszcza. Natomiast ja jestem paskudną neofitką w omawianej kwestii: w wieku lat ośmiu i później, do dwunastej wiosny, nawet bym się nie ośmieliła pomyśleć żadnego takiego słowa. Przysięgam na Fraszkę. Poszłam do gimnazjum i poooszło… Z dnia na dzień.
Co, być może, jest kolejnym argumentem przeciwko tej fatalnej instytucji.
Caro, choć już czerwone, kojarzę jako wybitnie śmierdzące. Mój kapitan z rejsu na Spitsbergen takie palił i przyprawiało mnie to o mdłości. Choć wtedy mało co mnie nie przyprawiało, dopóki wiatr się nie skończył.
Wyznam, że właśnie Gretchen mi tu brakuje. Mogłybyśmy stworzyć kącik dla palaczy koło stanowiska celowniczego. I zanucić, że na stos, na stos…
Pionę (albo i żółwika ) przybijam z Panem podchorążym
Panie yayco,
człowiek na poziomie musi trzymać pion, albo jakoś tak…
Mój tata też używa mięska, w obu znaczeniach tego słowa. Przy drogowych okolicznościach zwłaszcza. Natomiast ja jestem paskudną neofitką w omawianej kwestii: w wieku lat ośmiu i później, do dwunastej wiosny, nawet bym się nie ośmieliła pomyśleć żadnego takiego słowa. Przysięgam na Fraszkę. Poszłam do gimnazjum i poooszło… Z dnia na dzień.
Co, być może, jest kolejnym argumentem przeciwko tej fatalnej instytucji.
Caro, choć już czerwone, kojarzę jako wybitnie śmierdzące. Mój kapitan z rejsu na Spitsbergen takie palił i przyprawiało mnie to o mdłości. Choć wtedy mało co mnie nie przyprawiało, dopóki wiatr się nie skończył.
Wyznam, że właśnie Gretchen mi tu brakuje. Mogłybyśmy stworzyć kącik dla palaczy koło stanowiska celowniczego. I zanucić, że na stos, na stos…
Pionę (albo i żółwika ) przybijam z Panem podchorążym