W swoim sposobie widzenia sprawy pomijasz jeszcze dwie rzeczy.
Pierwsza to taka, że człowiek ma organizm i jeśli używa dowolnych substancji psychoaktywnych, to te substancje na ten organizm działają.
Jeśli używa długotrwale i w dużych ilościach, to w tym organiźmie pojawiają się zmiany niezależne od jego woli słabej czy silnej.
Zmienia się biochemia mózgu, zmienia się metabolizm.
Te zmiany mogą mieć różny zasięg oczywiście, ale nie da się ich ominąć jeśli szprycuje się organizm chemią. No nie da się.
Druga rzecz, to fakt, że było akurat odwrotnie do tego, co piszesz.
Pomoc uzależnionym pojawiła się po tym jak okazało się, że niestety spowiedź, pokuta, społeczny ostracyzm, zsyłka na roboty i inne tego typu zabiegi, nie są skuteczne.
I wcale nie była to pomoc medyczna, czy jakkolwiek zinstytucjonalizowana. Pomoc pojawiła się właściwie jeszcze wtedy kiedy cały świat uważał, że nic takiego jak uzależnienie nie istnieje – to były początku ruchu Anonimowych Alkoholików.
Pomagali sobie intuicyjnie, ale to okazało się skuteczne.
Potem zaczęto zjawisko badać i jakoś systematyzować. Okazało się, że te same mechanizmy, te same objawy, ten sam sposób chorego myślenia i przymus picia są wspólne dla milionów ludzi.
Później pojawiła się pomoc terapeutyczna, ale terapeuci zaczynali się uczyć od samych alkoholików.
Kiedy czytam co piszesz, to mam wrażenie jakby ktoś przeniósł Cię w czasie z dalekiej przeszłości.
Piszesz:
“Rodzina nie powinna się czuć “lepiej” mając w domu człowieka “chorego”, ale czuć się gorzej, czuć wstyd, że dopuściła do tego, że tak się jedne z nich np rozpił i jest swinią.”
To jest kolejny dowód na to, że nie wiesz o czym mówisz. Nie znam żadnej rodziny, w której byłby uzależniony, a znam ich raczej sporo, która czułaby się “lepiej”.
Oni wszyscy przeżywają wstyd, poczucie winy, ale też bezsilność wobec pijącego.
Zrzucanie odpowiedzialności na innych członków rodziny za picie kogoś jest absurdalne po prostu.
A skoro uważasz, że uzależnienie nie istnieje, że to wymysł po prostu to na jakiej podstawie te pijaki miałyby jechać na Syberię pracować, bo tego nie łapię?
Jeśli wewnętrzny przymus picia nie istnieje (a to jedna z cech uzależnienia) to znaczy, że każdy pije bo chce i taki ma pomysł na życie. Więc niech pije i nie zajmujmy się jego silną wolą, słabą wolą i innymi rozważaniami, ale darujmy też sobie pomysły z Syberią.
Ostatecznie każdy ma prawo być pijakiem, nie? I ma prawo go zupełnie nie interesować co Ty o tym myślisz.
Też coś naprawdę, żeby taki miłośnik wolności jak Ty, miał takie pomysły.
Artur
W swoim sposobie widzenia sprawy pomijasz jeszcze dwie rzeczy.
Pierwsza to taka, że człowiek ma organizm i jeśli używa dowolnych substancji psychoaktywnych, to te substancje na ten organizm działają.
Jeśli używa długotrwale i w dużych ilościach, to w tym organiźmie pojawiają się zmiany niezależne od jego woli słabej czy silnej.
Zmienia się biochemia mózgu, zmienia się metabolizm.
Te zmiany mogą mieć różny zasięg oczywiście, ale nie da się ich ominąć jeśli szprycuje się organizm chemią. No nie da się.
Druga rzecz, to fakt, że było akurat odwrotnie do tego, co piszesz.
Pomoc uzależnionym pojawiła się po tym jak okazało się, że niestety spowiedź, pokuta, społeczny ostracyzm, zsyłka na roboty i inne tego typu zabiegi, nie są skuteczne.
I wcale nie była to pomoc medyczna, czy jakkolwiek zinstytucjonalizowana. Pomoc pojawiła się właściwie jeszcze wtedy kiedy cały świat uważał, że nic takiego jak uzależnienie nie istnieje – to były początku ruchu Anonimowych Alkoholików.
Pomagali sobie intuicyjnie, ale to okazało się skuteczne.
Potem zaczęto zjawisko badać i jakoś systematyzować. Okazało się, że te same mechanizmy, te same objawy, ten sam sposób chorego myślenia i przymus picia są wspólne dla milionów ludzi.
Później pojawiła się pomoc terapeutyczna, ale terapeuci zaczynali się uczyć od samych alkoholików.
Kiedy czytam co piszesz, to mam wrażenie jakby ktoś przeniósł Cię w czasie z dalekiej przeszłości.
Piszesz:
“Rodzina nie powinna się czuć “lepiej” mając w domu człowieka “chorego”, ale czuć się gorzej, czuć wstyd, że dopuściła do tego, że tak się jedne z nich np rozpił i jest swinią.”
To jest kolejny dowód na to, że nie wiesz o czym mówisz. Nie znam żadnej rodziny, w której byłby uzależniony, a znam ich raczej sporo, która czułaby się “lepiej”.
Oni wszyscy przeżywają wstyd, poczucie winy, ale też bezsilność wobec pijącego.
Zrzucanie odpowiedzialności na innych członków rodziny za picie kogoś jest absurdalne po prostu.
A skoro uważasz, że uzależnienie nie istnieje, że to wymysł po prostu to na jakiej podstawie te pijaki miałyby jechać na Syberię pracować, bo tego nie łapię?
Jeśli wewnętrzny przymus picia nie istnieje (a to jedna z cech uzależnienia) to znaczy, że każdy pije bo chce i taki ma pomysł na życie. Więc niech pije i nie zajmujmy się jego silną wolą, słabą wolą i innymi rozważaniami, ale darujmy też sobie pomysły z Syberią.
Ostatecznie każdy ma prawo być pijakiem, nie? I ma prawo go zupełnie nie interesować co Ty o tym myślisz.
Też coś naprawdę, żeby taki miłośnik wolności jak Ty, miał takie pomysły.
:)
Gretchen -- 23.02.2010 - 20:54