Zaczyna Pan być zwyczajnie niegrzeczny, czyżby nerwy?
A może zwykłe zniecierpliwienie ciągłymi unikami udzielenie rzetelnych odpowiedzi na postawione przeze mnie pytania?
1. Na jakiej podstawie wysnuwa Pan przypuszczenie, że porównanie Pana do zwolenników PiS jest równoznaczne z zaliczeniem Pana do moich wrogów?
Czyż nie jest odwrotnie – skoro stwierdzam, że dla nich właśnie ja jestem wrogiem, jak każdy kto ma inne zdanie niż oni?
Co więc daje Panu asumpt, proszę konkretnie, do tego typu stwierdzenia?
Nie wiem kto i do czego Panią zalicza. Wiem, że czytając Pani teksty czuję się traktowany rezultatem niechęci do PiS. Tak się składa, że nie przepadam za zjawiskiem biologicznym, nie politycznym, ale nie widzę powodu, żeby ich winić za brzydką pogodę. Ja ich winię za podpisanie traktatu ratyfikującego. Ad rem: nienawiść jaką Pani zionie do panów Lecha i Jarosława, a także ich zwolenników każe domniemywać, że traktuje ich Pani jak wrogów. Zatem bycie ich zwolennikiem według Pani, to wstąpienie w szeregi wroga. To jest elementarne Łotsonie (ang. Watson).
2. Co daje Panu pretekst do idiotycznej (w zamiarze obraźliwej i jakże charakterystycznej dla zwolenników PiS, łącznie z tym głupawym określeniem : wybiórcza) tezy, że moja wiedza opiera się na GW?
Tak się składa, że stronniczość organu Adama Michnika, a zatem wybiórczy dobór materiałów jest rzeczą powszechnie znaną. Uważanie tego za obrazę, to obrażanie się na praktyki gazety, a nie na mnie. Natomiast moje wrażenie, jest moim subiektywnym wrażeniem. Moja rodzina generatywna opiera swoje poglądy o tę gazetę. Stąd znam sposób argumentowania jej zwolenników. Pani ich przypomina, nawet jeśli się Pani do „wy…czej” nie zbliża na odległość mniejszą niż kilometr. Czy to moja wina, że Pani tak prwadzi dyskusję i tak argumentuje? Pretensje należy skierować do siebie, a nie do mnie.
Źle to świadczy o Panu, ponieważ potwierdza ograniczoność wynikającą ze swoistej cenzury w dostępie do różnorodnych opinii, jaką chlubią sie zazwyczaj Ci, którym argumenty strony przeciwnej nie są do niczego potrzebne bo i tak mają zakodowane „na amen” „właściwe” stanowisko.
Wbrew pozorom, mnie można przekonać. Jest tylko jeden problem. Trzeba mieć bardzo solidne argumenty. Argumenty, które przejdą weryfikację przez mój umysł, a ja jestem specjalistą od wyszukiwania dziury w całym. A jeśli Pani o mnie źle myśli, to trudno! Nie Pani pierwsza, nie Pani ostatnia! Co do źródeł wiedzy, to z polskojęzycznych dociera do mnie radio – program trzeci.
Mogę stwierdzić idąc w Pana ślady, ze Pana wiedza zapewne pochodzi z „Naszego Dziennika” – zachowując ową zastosowaną przez Pana rezerwę: „przynajmniej tak to brzmi”.
Nie podejrzewałem Naszego Dziennika o tak wysoki intelektualnie poziom, ale może im Pani pogratulować ode mnie. A tak poważnie, to mogę Pani kojarzyć się nawet z Trybuną Ludu.
Pani Renato!
Zaczyna Pan być zwyczajnie niegrzeczny, czyżby nerwy?
A może zwykłe zniecierpliwienie ciągłymi unikami udzielenie rzetelnych odpowiedzi na postawione przeze mnie pytania?
1. Na jakiej podstawie wysnuwa Pan przypuszczenie, że porównanie Pana do zwolenników PiS jest równoznaczne z zaliczeniem Pana do moich wrogów?
Czyż nie jest odwrotnie – skoro stwierdzam, że dla nich właśnie ja jestem wrogiem, jak każdy kto ma inne zdanie niż oni?
Co więc daje Panu asumpt, proszę konkretnie, do tego typu stwierdzenia?
Nie wiem kto i do czego Panią zalicza. Wiem, że czytając Pani teksty czuję się traktowany rezultatem niechęci do PiS. Tak się składa, że nie przepadam za zjawiskiem biologicznym, nie politycznym, ale nie widzę powodu, żeby ich winić za brzydką pogodę. Ja ich winię za podpisanie traktatu ratyfikującego. Ad rem: nienawiść jaką Pani zionie do panów Lecha i Jarosława, a także ich zwolenników każe domniemywać, że traktuje ich Pani jak wrogów. Zatem bycie ich zwolennikiem według Pani, to wstąpienie w szeregi wroga. To jest elementarne Łotsonie (ang. Watson).
2. Co daje Panu pretekst do idiotycznej (w zamiarze obraźliwej i jakże charakterystycznej dla zwolenników PiS, łącznie z tym głupawym określeniem : wybiórcza) tezy, że moja wiedza opiera się na GW?
Tak się składa, że stronniczość organu Adama Michnika, a zatem wybiórczy dobór materiałów jest rzeczą powszechnie znaną. Uważanie tego za obrazę, to obrażanie się na praktyki gazety, a nie na mnie. Natomiast moje wrażenie, jest moim subiektywnym wrażeniem. Moja rodzina generatywna opiera swoje poglądy o tę gazetę. Stąd znam sposób argumentowania jej zwolenników. Pani ich przypomina, nawet jeśli się Pani do „wy…czej” nie zbliża na odległość mniejszą niż kilometr. Czy to moja wina, że Pani tak prwadzi dyskusję i tak argumentuje? Pretensje należy skierować do siebie, a nie do mnie.
Źle to świadczy o Panu, ponieważ potwierdza ograniczoność wynikającą ze swoistej cenzury w dostępie do różnorodnych opinii, jaką chlubią sie zazwyczaj Ci, którym argumenty strony przeciwnej nie są do niczego potrzebne bo i tak mają zakodowane „na amen” „właściwe” stanowisko.
Wbrew pozorom, mnie można przekonać. Jest tylko jeden problem. Trzeba mieć bardzo solidne argumenty. Argumenty, które przejdą weryfikację przez mój umysł, a ja jestem specjalistą od wyszukiwania dziury w całym. A jeśli Pani o mnie źle myśli, to trudno! Nie Pani pierwsza, nie Pani ostatnia! Co do źródeł wiedzy, to z polskojęzycznych dociera do mnie radio – program trzeci.
Mogę stwierdzić idąc w Pana ślady, ze Pana wiedza zapewne pochodzi z „Naszego Dziennika” – zachowując ową zastosowaną przez Pana rezerwę: „przynajmniej tak to brzmi”.
Nie podejrzewałem Naszego Dziennika o tak wysoki intelektualnie poziom, ale może im Pani pogratulować ode mnie. A tak poważnie, to mogę Pani kojarzyć się nawet z Trybuną Ludu.
Reszta później
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 03.04.2008 - 16:22