Zdenerwował mnie Pan!
Napisal Pan “Przeżyliśmy Związek Sowiecki przeżyjemy i Brukselę.”
Czy ma Pan świadomośc idiotyzmu jaki Pan, ( tym razem bez przeproszenia) napisał?
To, że Pan czy ja przeżyliśmy Związek Radziecki – nie znaczy, że przeżyli go ci rozstrzelani, zakatowani w piwnicach UB, zaharowani na śmierć w kopalniach i innych łagrach, zamęczeni w więzieniach – między innymi z wyroków ojca przyjaciela Pana pupilkow, Kaczyńskich – sędziego Romana Kryze.
Nie słyszałam by coś podobnego groziło nam ze strony Brukseli. A nawet by komukolwiek przyszło do głowy czynić równie idiotyczne porównania jak pańskie.
Klepie Pan jakieś bzdurne pacierze i klepie faktycznie jak nawiedzona panienka.
Zadałam sobie trud i znalazłam ów omawiany przez Pana artykuł. Zamieszczam go w calości.
I pytam, o czym Pan mówi?
O czymś czego nie ma, co nie wiadomo czy kiedykolwiek powstanie i czy faktycznie spowoduje, że będziemy musieli do tego czegoś dołożyć się, ani oczywiście, jeśli będziemy musieli – to w jakiej wysokości i czy ma ona związek z wysokością naszych udziałów w banku, który potencjalnie może kredytowac to ewentualne przedsięwzięcie.
No i istotnie zarówno artykul jak i bijąca z niego powaga autora i powaga sytuacji zaslugują na poważne omówienie.
Dalbyś Pan spokój z tym kasandrzeniem – bo jak to ma być największe zagrożenie – to ja się na nie zgadzam!
Oto te strachy na Lachy!
***********************************************
Zapłacimy za rosyjsko-niemiecką rurę, choć ominie nas Bałtykiem?
Andrzej Kublik
2008-04-04, ostatnia aktualizacja 2008-04-04 08:49
Polska jest przeciwna budowie niemiecko-rosyjskiego gazociągu pod Bałtykiem, ale być może będzie musiała się do niej dołożyć. Takie ryzyko niesie traktat lizboński.
Gazociąg Nord Stream ma omijać Polskę i inne kraje Europy Środkowej. Koszty tej inwestycji rosną jak na drożdżach. Gazprom i jego niemieccy partnerzy szacują je już na 7,4 mld euro – prawie dwa razy drożej niż dwa lata temu. A to wstępne szacunki, bo nie ułożono jeszcze nawet centymetra rury na dnie morza.
Skąd rosyjsko-niemieckie konsorcjum weźmie pieniądze na tę inwestycję? Większość chce pożyczyć w bankach. Najbardziej atrakcyjny byłby kredyt z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, głównej instytucji finansowej Unii Europejskiej. Jego kredyty są nisko oprocentowane, a ponadto stanowią znak, że inwestycja jest ważna dla całej UE.
Do tej pory Nord Stream nie miał szans na kredyt z EBI. Na finansowanie przez ten bank inwestycji poza obszarem UE musiały się jednomyślnie zgodzić wszystkie unijne państwa. Przy sprzeciwie Warszawy i kilku innych stolic było to nierealne.
Ale ostatnio konsorcjum Nord Stream przypomniało, że to się zmieni po przyjęciu traktatu lizbońskiego. Do podjęcia decyzji wystarczy kwalifikowana większość – co najmniej 18 państw i 68 proc. kapitału akcyjnego EBI. Do Polski, Litwy, Łotwy i Estonii, które najgłośniej protestowały przeciw rurze, należy razem tylko 2,4 proc. akcji banku.
W EBI to zarząd decyduje, co poddać pod głosowanie. – Obecny zarząd na pewno nie zaakceptuje kredytowania projektu, który budzi takie kontrowersje jak Nord Stream – zapewnia Marta Gajęcka, wskazana przez Polskę wiceprezes EBI. Ale przyznaje, że może się to zmienić w przyszłości. Kadencja Gajęckiej upływa np. w 2010 r.
Według pierwotnych planów budowa gazociągu miała się zacząć w przyszłym roku, a zakończyć w 2011. Opóźnienia są już takie, że to nierealne.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Panie Jerzy-"Prawdziwe skutki ratyfikacji!"? Prawdziwe???
Zdenerwował mnie Pan!
Napisal Pan “Przeżyliśmy Związek Sowiecki przeżyjemy i Brukselę.”
Czy ma Pan świadomośc idiotyzmu jaki Pan, ( tym razem bez przeproszenia) napisał?
To, że Pan czy ja przeżyliśmy Związek Radziecki – nie znaczy, że przeżyli go ci rozstrzelani, zakatowani w piwnicach UB, zaharowani na śmierć w kopalniach i innych łagrach, zamęczeni w więzieniach – między innymi z wyroków ojca przyjaciela Pana pupilkow, Kaczyńskich – sędziego Romana Kryze.
Nie słyszałam by coś podobnego groziło nam ze strony Brukseli. A nawet by komukolwiek przyszło do głowy czynić równie idiotyczne porównania jak pańskie.
Klepie Pan jakieś bzdurne pacierze i klepie faktycznie jak nawiedzona panienka.
Zadałam sobie trud i znalazłam ów omawiany przez Pana artykuł. Zamieszczam go w calości.
I pytam, o czym Pan mówi?
O czymś czego nie ma, co nie wiadomo czy kiedykolwiek powstanie i czy faktycznie spowoduje, że będziemy musieli do tego czegoś dołożyć się, ani oczywiście, jeśli będziemy musieli – to w jakiej wysokości i czy ma ona związek z wysokością naszych udziałów w banku, który potencjalnie może kredytowac to ewentualne przedsięwzięcie.
No i istotnie zarówno artykul jak i bijąca z niego powaga autora i powaga sytuacji zaslugują na poważne omówienie.
Dalbyś Pan spokój z tym kasandrzeniem – bo jak to ma być największe zagrożenie – to ja się na nie zgadzam!
Oto te strachy na Lachy!
***********************************************
Zapłacimy za rosyjsko-niemiecką rurę, choć ominie nas Bałtykiem?
Andrzej Kublik
2008-04-04, ostatnia aktualizacja 2008-04-04 08:49
Polska jest przeciwna budowie niemiecko-rosyjskiego gazociągu pod Bałtykiem, ale być może będzie musiała się do niej dołożyć. Takie ryzyko niesie traktat lizboński.
Gazociąg Nord Stream ma omijać Polskę i inne kraje Europy Środkowej. Koszty tej inwestycji rosną jak na drożdżach. Gazprom i jego niemieccy partnerzy szacują je już na 7,4 mld euro – prawie dwa razy drożej niż dwa lata temu. A to wstępne szacunki, bo nie ułożono jeszcze nawet centymetra rury na dnie morza.
Skąd rosyjsko-niemieckie konsorcjum weźmie pieniądze na tę inwestycję? Większość chce pożyczyć w bankach. Najbardziej atrakcyjny byłby kredyt z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, głównej instytucji finansowej Unii Europejskiej. Jego kredyty są nisko oprocentowane, a ponadto stanowią znak, że inwestycja jest ważna dla całej UE.
Do tej pory Nord Stream nie miał szans na kredyt z EBI. Na finansowanie przez ten bank inwestycji poza obszarem UE musiały się jednomyślnie zgodzić wszystkie unijne państwa. Przy sprzeciwie Warszawy i kilku innych stolic było to nierealne.
Ale ostatnio konsorcjum Nord Stream przypomniało, że to się zmieni po przyjęciu traktatu lizbońskiego. Do podjęcia decyzji wystarczy kwalifikowana większość – co najmniej 18 państw i 68 proc. kapitału akcyjnego EBI. Do Polski, Litwy, Łotwy i Estonii, które najgłośniej protestowały przeciw rurze, należy razem tylko 2,4 proc. akcji banku.
W EBI to zarząd decyduje, co poddać pod głosowanie. – Obecny zarząd na pewno nie zaakceptuje kredytowania projektu, który budzi takie kontrowersje jak Nord Stream – zapewnia Marta Gajęcka, wskazana przez Polskę wiceprezes EBI. Ale przyznaje, że może się to zmienić w przyszłości. Kadencja Gajęckiej upływa np. w 2010 r.
Według pierwotnych planów budowa gazociągu miała się zacząć w przyszłym roku, a zakończyć w 2011. Opóźnienia są już takie, że to nierealne.
RRK -- 05.04.2008 - 00:45Źródło: Gazeta Wyborcza