zaznaczę, dla porządku, ze nie wiem co to jest życie blogerskie. Ot czasem sobie coś piszę. Czasem czytam. Robiłem to wcześniej i będę robi później. Jeśli dożyję.
Natomiast co do innych ludzi, to tak – oceniam. Na dodatek surowo. Ale nie wszystkich. Większość jest mi obojętna, bo ja nie nadużywam liczby mnogiej i mało mnie rusza, co obcy ludzie robią, piszą, a już zwłaszcza myślą. W tej ostatniej kwestii, to nie mam zresztą aparatu, żeby zbadać.
Wielokroć się myliłem w swoich ocenach i omylę się nie raz. Bowiem rzadko da się przewidzieć z góry, że ktoś jest dobry lub zły. Poza przypadkami ewidentnymi. Udokumentowanymi. Jak ktoś wali staruszkę cegłą w głowę, to mam w nosie jego trudne dzieciństwo.
Zdystansowanie pomaga. Pomaga, bo jeśli ocena jest niepewna, albo nieklarowna, to lepiej uznać, że się ma chatę z kraja. Tak uważam.
Tylko wie Pan co? Oceny nie są proste. Nawet gdy są subiektywne, wymagają czasu i danych. Innymi słowy: w kolei zdarzało mi się wdawać w rozmowę, aczkolwiek nie zaraz po zajęciu miejsca w przedziale. W tramwaju – nigdy i nie wyobrażam sobie. Ale ja nie jeżdżę tramwajami, proszę Pana, a koleją jechałem ostatnio trzy lata temu.
Internet nie dostarcza wielu informacji. Co więcej jest środowiskiem, gdzie znacznie łatwiej o informacje fałszywe. I jeszcze więcej, czasem należy dbać o to, żeby informacje były fałszywe (to podstawowa rzecz, jakiej trzeba nauczyć dziecko wchodzące w sieć, dla jego bezpieczeństwa).
Oczywiście można dawać ludziom kredyt zaufania i przyjmować ich do bandy. To już problem bandy. Nie mój.
Pozdrawiam Pana, na spoczynek się udając
PS Czy wspominałem, że idea bandy jest mi obca także dlatego, że banda bez wodza nie jest bandą, ale luźną kupą. A w kwestii luźnych kup, proszę Pana, to pomagają jedynie pieluchy.
Panie Merlocie,
zaznaczę, dla porządku, ze nie wiem co to jest życie blogerskie. Ot czasem sobie coś piszę. Czasem czytam. Robiłem to wcześniej i będę robi później. Jeśli dożyję.
Natomiast co do innych ludzi, to tak – oceniam. Na dodatek surowo. Ale nie wszystkich. Większość jest mi obojętna, bo ja nie nadużywam liczby mnogiej i mało mnie rusza, co obcy ludzie robią, piszą, a już zwłaszcza myślą. W tej ostatniej kwestii, to nie mam zresztą aparatu, żeby zbadać.
Wielokroć się myliłem w swoich ocenach i omylę się nie raz. Bowiem rzadko da się przewidzieć z góry, że ktoś jest dobry lub zły. Poza przypadkami ewidentnymi. Udokumentowanymi. Jak ktoś wali staruszkę cegłą w głowę, to mam w nosie jego trudne dzieciństwo.
Zdystansowanie pomaga. Pomaga, bo jeśli ocena jest niepewna, albo nieklarowna, to lepiej uznać, że się ma chatę z kraja. Tak uważam.
Tylko wie Pan co? Oceny nie są proste. Nawet gdy są subiektywne, wymagają czasu i danych. Innymi słowy: w kolei zdarzało mi się wdawać w rozmowę, aczkolwiek nie zaraz po zajęciu miejsca w przedziale. W tramwaju – nigdy i nie wyobrażam sobie. Ale ja nie jeżdżę tramwajami, proszę Pana, a koleją jechałem ostatnio trzy lata temu.
Internet nie dostarcza wielu informacji. Co więcej jest środowiskiem, gdzie znacznie łatwiej o informacje fałszywe. I jeszcze więcej, czasem należy dbać o to, żeby informacje były fałszywe (to podstawowa rzecz, jakiej trzeba nauczyć dziecko wchodzące w sieć, dla jego bezpieczeństwa).
Oczywiście można dawać ludziom kredyt zaufania i przyjmować ich do bandy. To już problem bandy. Nie mój.
Pozdrawiam Pana, na spoczynek się udając
PS Czy wspominałem, że idea bandy jest mi obca także dlatego, że banda bez wodza nie jest bandą, ale luźną kupą. A w kwestii luźnych kup, proszę Pana, to pomagają jedynie pieluchy.
yayco -- 23.08.2008 - 23:39