chętnie się z Panem zgodzę: myśl musi mieć odbiorcę. Podobnie jak nadawcę.
Jak to było u Witkacego?
...lecz myśl ta czyja? samo się nie myśli tak jak grzmi samo i samo się błyska…
Ale ten odbiorca nie musi być dookreślony, wskazany co do tożsamości, prawda?
Piszemy dla wyimaginowanego czytelnika doskonałego, wartego naszego pisania.
Proszę wybaczyć ten nadęty ton, idzie mi o to, że piszący jest zawsze cokolwiek pyszny, bo zakłada, że ktoś jego pisanie przeczyta. A ten kto przeczyta, będzie lepszy od tego co nie przeczyta.
Nie trzeba, mam nadzieję, wyjaśniać pobłądzenia w takim rozumowaniu i to poblądzenia wielokrotnego.
Ale to właśnie wyobrażony czytelnik jest tym, dla którego piszemy.
Panie Krku,
chętnie się z Panem zgodzę: myśl musi mieć odbiorcę. Podobnie jak nadawcę.
Jak to było u Witkacego?
...lecz myśl ta czyja? samo się nie myśli
tak jak grzmi samo i samo się błyska…
Ale ten odbiorca nie musi być dookreślony, wskazany co do tożsamości, prawda?
Piszemy dla wyimaginowanego czytelnika doskonałego, wartego naszego pisania.
Proszę wybaczyć ten nadęty ton, idzie mi o to, że piszący jest zawsze cokolwiek pyszny, bo zakłada, że ktoś jego pisanie przeczyta. A ten kto przeczyta, będzie lepszy od tego co nie przeczyta.
Nie trzeba, mam nadzieję, wyjaśniać pobłądzenia w takim rozumowaniu i to poblądzenia wielokrotnego.
Ale to właśnie wyobrażony czytelnik jest tym, dla którego piszemy.
Pozdrawiam
yayco -- 24.08.2008 - 20:13