rano jest, więc mogę popełnić jakąś niestosowność, za co z góry przepraszam. Będę, w razie potrzeby, przepraszał bardziej szczegółowo.
To, że Pani pisze excusez le mot flakami (proszę, w łaskawości swojej, wziąć pod uwagę, że nie precyzuję, którymi), to dla nikogo, kto czytał nie, stanowi zagadki. To widać.
Czasem odnoszę wrażenie, że faktycznie słowa biegną, a Pani za nimi leci, narzekając, że akurat założyła wysokie obcasy. A potem doleciawszy, dziwuje się Pani efektom.
Żartuję. Ten sposób pisania budzi moją zazdrość, bo jest najbardziej autentyczny. A jak jeszcze prowadzi do niegłupich rezultatów? To tylko się cieszyć, proszę Pani. Tylko się cieszyć...
A co do bandy, to chyba niepotrzebnie się Pani odcina, czy ja Pani coś proponowałem? Gdzieś u zarania Tekstowiska opisałem anegdotyczną historię z lat młodości N, która ma pointę: - A kto tobie, gówniarzu, wódkę proponuje.
No offence. Po prostu o tym była ta historia. Myślę, że za wcześnie ją opisałem, bo teraz była by bardziej na miejscu.
A poważnie, to chyba nie idzie tutaj o koalicje słów i poglądów. To dosyć oczywiste, że ludzie piszą różnie (dziękuję za niesprawiedliwie dobre słowa o moim pisaniu). Równie oczywiste jest to, że z sympatycznymi chcemy rozmawiać, a z tymi, co nas obrzucają wyzwiskami – niekoniecznie. To nie tylko kwestia smaku, ale też własnej godności.
Zresztą wspólnota tego typu, wspólnota myśli i ocen nie jest mi obrzydliwą. Prowadzi do doraźnych koalicji w równie doraźnych bójkach, które dla takiego miejsca są zdrowe.
Ja protestuje nie przeciw temu, że ktoś się ze mną zgadza (aż tak głupi, to nawet ja nie jestem), ale przeciwko klasyfikowaniu mnie metodami mechanicznymi.
Mam wtedy wrażenie, że ktoś w moim imieniu mówi: - My, ludzie w niebieskich koszulach, powinniśmy się trzymać razem. W czasie wakacji, w jednej eskapistycznej książce, przeczytałem, że zaangażowany terrorystycznie imam kupował sobie bokserki w znanej angielskiej firmie. Tej dwojga nazwisk. Tak się składa, że ja również, od lat, bieliznę męską chętnie kupuję w tej firmie. No to co? Czy z tego względu mam bronić terroryzmu? A może mam mieć żal do imama, że się wziął za mokrą robotę? Że swoim zachowaniem psuje „nam” opinię?
To dopiero byłby nonsens!
Czasem mam wrażenie, że mało kto dołożył staranności, żeby zorientować się, czym, w istocie swojej, jest konfederacja, która z natury rzeczy zakłada pozostawienie podmiotom w nią wchodzącym, fundamentalnej niezależności.
Konfederacja jest związkiem celowym. Jest po coś. Może nie jestem do końca pewien, po co ona jest, ale moim zdaniem, nasza konfederacja nie jest po to, żebyśmy się koniecznie wszyscy lubili i chodzili w identycznej bieliźnie.
Proszę, zatem nie obawiać się. Mój protest przeciwko wcielaniu do bandy, nie wynika z tego, że tworzę swoją.
Pani Gretchen,
rano jest, więc mogę popełnić jakąś niestosowność, za co z góry przepraszam. Będę, w razie potrzeby, przepraszał bardziej szczegółowo.
To, że Pani pisze excusez le mot flakami (proszę, w łaskawości swojej, wziąć pod uwagę, że nie precyzuję, którymi), to dla nikogo, kto czytał nie, stanowi zagadki. To widać.
Czasem odnoszę wrażenie, że faktycznie słowa biegną, a Pani za nimi leci, narzekając, że akurat założyła wysokie obcasy. A potem doleciawszy, dziwuje się Pani efektom.
Żartuję. Ten sposób pisania budzi moją zazdrość, bo jest najbardziej autentyczny. A jak jeszcze prowadzi do niegłupich rezultatów? To tylko się cieszyć, proszę Pani. Tylko się cieszyć...
A co do bandy, to chyba niepotrzebnie się Pani odcina, czy ja Pani coś proponowałem? Gdzieś u zarania Tekstowiska opisałem anegdotyczną historię z lat młodości N, która ma pointę: - A kto tobie, gówniarzu, wódkę proponuje.
No offence. Po prostu o tym była ta historia. Myślę, że za wcześnie ją opisałem, bo teraz była by bardziej na miejscu.
A poważnie, to chyba nie idzie tutaj o koalicje słów i poglądów. To dosyć oczywiste, że ludzie piszą różnie (dziękuję za niesprawiedliwie dobre słowa o moim pisaniu). Równie oczywiste jest to, że z sympatycznymi chcemy rozmawiać, a z tymi, co nas obrzucają wyzwiskami – niekoniecznie. To nie tylko kwestia smaku, ale też własnej godności.
Zresztą wspólnota tego typu, wspólnota myśli i ocen nie jest mi obrzydliwą. Prowadzi do doraźnych koalicji w równie doraźnych bójkach, które dla takiego miejsca są zdrowe.
Ja protestuje nie przeciw temu, że ktoś się ze mną zgadza (aż tak głupi, to nawet ja nie jestem), ale przeciwko klasyfikowaniu mnie metodami mechanicznymi.
Mam wtedy wrażenie, że ktoś w moim imieniu mówi: - My, ludzie w niebieskich koszulach, powinniśmy się trzymać razem. W czasie wakacji, w jednej eskapistycznej książce, przeczytałem, że zaangażowany terrorystycznie imam kupował sobie bokserki w znanej angielskiej firmie. Tej dwojga nazwisk. Tak się składa, że ja również, od lat, bieliznę męską chętnie kupuję w tej firmie. No to co? Czy z tego względu mam bronić terroryzmu? A może mam mieć żal do imama, że się wziął za mokrą robotę? Że swoim zachowaniem psuje „nam” opinię?
To dopiero byłby nonsens!
Czasem mam wrażenie, że mało kto dołożył staranności, żeby zorientować się, czym, w istocie swojej, jest konfederacja, która z natury rzeczy zakłada pozostawienie podmiotom w nią wchodzącym, fundamentalnej niezależności.
Konfederacja jest związkiem celowym. Jest po coś. Może nie jestem do końca pewien, po co ona jest, ale moim zdaniem, nasza konfederacja nie jest po to, żebyśmy się koniecznie wszyscy lubili i chodzili w identycznej bieliźnie.
Proszę, zatem nie obawiać się. Mój protest przeciwko wcielaniu do bandy, nie wynika z tego, że tworzę swoją.
Pozdrawiam z rana
yayco -- 25.08.2008 - 08:02