ja rozumiem Pana stanowisko, ale go nie podzielam.
I proszę zrozumieć, że trudno jest przyjąć definicję (w sensie kolokwialnym) jakiegoś pojęcia, która z jednej strony jest zawężająca (bo nie obejmuje bandy złodziei) a z drugiej rozszerzająca, bo zakłada że banda może nie mieć wyraźnie wyznaczonych granic członkostwa.
To trochę tak, jakbym ja Panu zaproponował, żeby Pan używał słowa font, mając na myśli specyficzny krój pisma, na przykład kursywę.
W ostateczności mogę, co najwyżej używać omówienia: to co pan Merlot nazywa “bandą”.
Panie Merlocie,
ja rozumiem Pana stanowisko, ale go nie podzielam.
I proszę zrozumieć, że trudno jest przyjąć definicję (w sensie kolokwialnym) jakiegoś pojęcia, która z jednej strony jest zawężająca (bo nie obejmuje bandy złodziei) a z drugiej rozszerzająca, bo zakłada że banda może nie mieć wyraźnie wyznaczonych granic członkostwa.
To trochę tak, jakbym ja Panu zaproponował, żeby Pan używał słowa font, mając na myśli specyficzny krój pisma, na przykład kursywę.
W ostateczności mogę, co najwyżej używać omówienia: to co pan Merlot nazywa “bandą”.
Czy to Panu wystarczy?
Pozdrawiam semiotycznie
yayco -- 25.08.2008 - 11:51