Pański tekst jest tak naprawdę tekstem o zasadach.
Pan dzisiaj akurat o konformiźmie, ale mnie to skłania to myśli natury bardziej ogólnej, co zapewne bierze się stąd, że konformizm to nie jest moje drugie imię.
Coraz mniej ludzi coś takiego jak zasady ma, a jeszcze mniej szanuje że inni mają.
Już mi się trochę niedobrze robi od słuchania tych cynicznych i szyderczych głosów, że stanął Pan po stronie blogerki.
Nawet Delilah, z którą nigdy nie wymieniłam jednego nieżyczliwego słowa mówi o mnie jedna z blogerek .
No stanął Pan to prawda. I teraz ma się Pan zawstydzić? Albo ja się mam zawstydzić?
Sobie tak pomyślałam, że Pan i ja to akurat rozmawiamy ze sobą raczej mniej awatarowo niż inni, niektórzy. Pan nie jest awatarem dla mnie, a ja dla Pana.
I dla nikogo tutaj nie jest to tajemnicą: Pan mnie tu zaprosił. To Pan akurat wie dlaczego miałam pewne obawy.
I Pan wie z jakiego powodu one były jakie były.
Ten świat zmierza w przepaść jeśli przestajemy szanować, że można za kimś stanąć, że zobowiązania zobowiązują, że można stanąć po stronie pewnych zasad przeciwstawiając się ich łamaniu.
O tym też jest Pański tekst, o ile dobrze go zrozumiałam…
Delilah dołączyła do niego coś jeszcze pisząc, tak dla mnie wstrząsający komentarz.
Bo ja sobie przypominam jak to było. I pamiętam co powiedziała Delilah, i pamiętam kto i jak na to zareagował. I pamiętam, że nie tak zaraz każdy się pokusił o przepraszam w Jej kierunku, a wybaczone mu zostało.
I słabo mi się robi, kiedy widzę jak ten mechanizm cudownie działa.
Najpierw ktoś kogoś obraża, potem jest zamieszanie, a potem już na sam koniec ten co obraził sam się obraża i to on się staje najbardziej pokrzywdzoną osobą.
Ten pierwszy sam sobie jest winien: trzeba było się w grubszą skórę uzbroić. Trzeba było… Trzeba było…
To tak jak z powieścią, o której Pan napisał.
Najsmutniejszy wniosek jest taki, że Antonowie wybaczają, a Narratorzy nigdy nie zrozumieją.
Ja się od tego uśmiechać nie umiem.
Pozdrawiam Pana pogrążona w smutku z dużą domieszką zniechęcenia do świata
Panie Yayco
Pański tekst jest tak naprawdę tekstem o zasadach.
Pan dzisiaj akurat o konformiźmie, ale mnie to skłania to myśli natury bardziej ogólnej, co zapewne bierze się stąd, że konformizm to nie jest moje drugie imię.
Coraz mniej ludzi coś takiego jak zasady ma, a jeszcze mniej szanuje że inni mają.
Już mi się trochę niedobrze robi od słuchania tych cynicznych i szyderczych głosów, że stanął Pan po stronie blogerki.
Nawet Delilah, z którą nigdy nie wymieniłam jednego nieżyczliwego słowa mówi o mnie jedna z blogerek .
No stanął Pan to prawda. I teraz ma się Pan zawstydzić? Albo ja się mam zawstydzić?
Sobie tak pomyślałam, że Pan i ja to akurat rozmawiamy ze sobą raczej mniej awatarowo niż inni, niektórzy. Pan nie jest awatarem dla mnie, a ja dla Pana.
I dla nikogo tutaj nie jest to tajemnicą: Pan mnie tu zaprosił. To Pan akurat wie dlaczego miałam pewne obawy.
I Pan wie z jakiego powodu one były jakie były.
Ten świat zmierza w przepaść jeśli przestajemy szanować, że można za kimś stanąć, że zobowiązania zobowiązują, że można stanąć po stronie pewnych zasad przeciwstawiając się ich łamaniu.
O tym też jest Pański tekst, o ile dobrze go zrozumiałam…
Delilah dołączyła do niego coś jeszcze pisząc, tak dla mnie wstrząsający komentarz.
Bo ja sobie przypominam jak to było. I pamiętam co powiedziała Delilah, i pamiętam kto i jak na to zareagował. I pamiętam, że nie tak zaraz każdy się pokusił o przepraszam w Jej kierunku, a wybaczone mu zostało.
I słabo mi się robi, kiedy widzę jak ten mechanizm cudownie działa.
Najpierw ktoś kogoś obraża, potem jest zamieszanie, a potem już na sam koniec ten co obraził sam się obraża i to on się staje najbardziej pokrzywdzoną osobą.
Ten pierwszy sam sobie jest winien: trzeba było się w grubszą skórę uzbroić. Trzeba było… Trzeba było…
To tak jak z powieścią, o której Pan napisał.
Najsmutniejszy wniosek jest taki, że Antonowie wybaczają, a Narratorzy nigdy nie zrozumieją.
Ja się od tego uśmiechać nie umiem.
Pozdrawiam Pana pogrążona w smutku z dużą domieszką zniechęcenia do świata
Gretchen -- 09.10.2008 - 23:12