to żadnych pluszaków z dzieciństwa nie pamiętam. Traktory, kopary i różne takie, owszem.
Zaraz. Jedno miękkie pamiętam. Nazywała się Mizia i była bezpalcową rękawiczką, którą moi rodzice z przebiegłości wielkiej na noc mi na lewą łapę wkładali, argumentując, że ja Mizię strasznie lubię i że ona taka słodka i rozkoszna. Ponura prawda była taka, że mnie chytrze chcieli od ssania kciuka oduczyć, bo w wieku dwóch i pół lat to była przecież wtopa i porażka.
Plan się powiódł i pamiętam, że któregoś dnia udaliśmy się w odświętnych strojach do Łazienek i tam na mostku, świadomie rozstałem się z Mizią na zawsze, upuszczając ją do stawu…
A w temacie misów,
to żadnych pluszaków z dzieciństwa nie pamiętam. Traktory, kopary i różne takie, owszem.
Zaraz. Jedno miękkie pamiętam. Nazywała się Mizia i była bezpalcową rękawiczką, którą moi rodzice z przebiegłości wielkiej na noc mi na lewą łapę wkładali, argumentując, że ja Mizię strasznie lubię i że ona taka słodka i rozkoszna. Ponura prawda była taka, że mnie chytrze chcieli od ssania kciuka oduczyć, bo w wieku dwóch i pół lat to była przecież wtopa i porażka.
Plan się powiódł i pamiętam, że któregoś dnia udaliśmy się w odświętnych strojach do Łazienek i tam na mostku, świadomie rozstałem się z Mizią na zawsze, upuszczając ją do stawu…
merlot -- 14.01.2009 - 00:09