Ech droga Pani – pani to by chciała, żeby finansiści nie prowadzili banków, spece od szczepionek lokowali swoje pieniądze wyłącznie firmach obuwniczych, żeby szefowie Googla czy Microsoftu nie mogli wypowiadać się miarodajnie o informatyce a kontrole obiektów atomowych wykonywali wyłącznie zapiekli wrogowie technologii jądrowych.
Mam inne zdanie. Sam, gdybym był wielkim specem w jakiejś dziedzinie, to miałbym związaną z nią firmę a akcje ulokowane w branży. Informacje o możliwym konflikcie interesów sa rutynowo podawane w publikacjach naukowych, lecz z samego faktu, że prof. X pracuje w Novartisie nie wynika, że kłamie w sprawie szczepionek a licencję na prawdę ma jednynie prof. Y, która zajmuje się neurologią lub pan Z, homeopata. Taki ogląd rzeczywistości jaki Pani prezentuje z góry wyklucza wiarygodność większości źródeł – bo gdyby z tego, że jeśli ktoś na czymś się zna i zarabia na tym pieniądze miałoby wynikać, że nie można mu w tej dziedzinie w ogóle w niczym zaufać, to leczyć by się trzeba było u szewca (no bo przecież każdy lekarz ma interes w tym, żeby pacjent był ciągle chory), po poradę finansową trzeba by zwracać się do mechanika samochodowego (no bo przecież finansiści to jedna mafia) a w sprawie samochodowej właśnie trzeba by udać się do weterynarza (bo który mechanik samochodowy naprawi samochód tak dobrze, żeby klient do niego za chwilę nie wrócił?)
Takie myślenie w ogóle wyklucza funkcjonowanie społeczeństwa, oparte jest na paranoicznym braku zaufania do wszelkich właściwie instytucji i skazuje człowieka na cierpienie – gdyż w takim paranoicznym świecie zaiste żyć jest chyba dość trudno.
Wcale nie uważam, że “stopień skonfliktowania interesów i korupcji w środowiskach naukowych przekroczył już chyba wszelkie dopuszczalne normy” – wręcz przeciwnie, uważam, że środowisko naukowe na tle przeciętnej społecznej charakteryzuje się wysokim morale i obfituje w postawy idealistyczne, co nie oznacza, że ludzie nauki mają wyzbyć się przedsiębiorczości.
Myślę, że mamy tutaj zupełnie odmienny ogląd rzeczywistości. Nie wiem na jakiej podstawie Pani jest aż tak chorobliwie podejrzliwy – czy Panią ktoś skrzywdził, czy może jakiś lekarz źle poprowadził kogoś z Pani bliskich i teraz jest Pani gotowa wietrzyć piramidalne spiski o galaktycznym zasięgu w całej społeczności naukowej, w każdej bez mała dziedzinie – ale nie interesuje mnie to aż tak bardzo. Interesuje mnie jedynie to, aby osoby, które spotykają się z jadem, jaki Pani sączy nie uległy zatruciu, żeby ewentualni czytelnicy Tekstowiska mieli dostęp do dobrze udokumentowanego poglądu przeciwnego i żeby zdawali sobie sprawę, że w środowisku uczonych – jak w każdym innym – panuje pewien pluralizm poglądów, co nie oznacza, że każdy pogląd jest słuszny. I tam można znaleźć dziwaków, osoby o bardzo oryginalnych poglądach.
Tezy prof. majewskiej zostały gruntownie skrytykowane w specjalnym liście Polskiego Towarzystwa Wakcynologicznego:
który został podpisany przez naszych najwybitniejszych specjaistów w tej dziedzinie. Poniższy fragment daje wyraz temu, że poglądy prof. Majewskiej nie znajdują poparcia polskiego środowiska naukowego:
Zdecydowanie protestujemy także przeciwko formule konferencji, którą Pani zorganizowała w dniach 25 i 26 października w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie pt. „Autism and vaccinations: is there a link?” Jednostronny, tendencyjny dobór tematów i wykładowców (zwłaszcza gości zagranicznych znanych jako zdeklarowani przeciwnicy szczepień, ignorujących rzetelne badania naukowe) uniemożliwił rzeczową i obiektywną dyskusję o problemie autyzmu i szczepieniach opartą na systematycznej analizie najbardziej wiarygodnych z dostępnych danych naukowych, a konferencja stała się festiwalem ruchów antyszczepionkowych, których celem jest szerzenie irracjonalnego strachu przed szczepieniami. Niestety taki przekaz dzięki wypowiedziom wykładowców towarzyszył również doniesieniom medialnym o tej konferencji (m.in. w TVN), a fakt, że zorganizowano ją w państwowym instytucie naukowo‑badawczym zwiększył tylko zaniepokojenie rodziców dzieci w Polsce, co może zaowocować zmniejszeniem zaufania do jednej z najbardziej efektywnych metod walki z poważnymi chorobami zakaźnymi, jakimi są szczepienia.
Oczywiście – swoboda akademicka polega również na tym, że uczeni mają prawo głosić pogląd, co do których mają przekonanie, lecz po pierwsze – jeśli ich stanowisko jest wysoce kontrowersyjne, to powinni wykazywać się potwierdzonym rekordem dorobku naukowego w danej dziedzinie. Co ciekawe – prof. Majewska może wykazać się jedynie jedną publikacją w dziedzinie wakcynologii, dotyczącą badań działania thimerosalu na próg odczuwania bólu u szczurów. Praca te została opublikowana w bieżącym roku, zatem trudno mi uznać, że prof. Majewska jest wybitną specjalistką w dziedzini wakcynologii. Wydaje się raczej, że tak niewielki dorobek naukowy w zakresie wakcynologii powinien ją skłaniać do ostrożniejszych wypowiedzi…
Rozumiem jednak, że zgodnie z Pani ogólnym poglądem na rzeczywistość, im mniej kotoś się na czymś zna, tym większe ma kompetencje w danej dziedzinie…
O dr Brzeskiej, biochemiku z Uniwersytetu Wrocławskiego w ogóle nie sposób niczego w Googlach znaleźć, zatem podaruję sobie komentarze.
@Magia
Ech droga Pani – pani to by chciała, żeby finansiści nie prowadzili banków, spece od szczepionek lokowali swoje pieniądze wyłącznie firmach obuwniczych, żeby szefowie Googla czy Microsoftu nie mogli wypowiadać się miarodajnie o informatyce a kontrole obiektów atomowych wykonywali wyłącznie zapiekli wrogowie technologii jądrowych.
Mam inne zdanie. Sam, gdybym był wielkim specem w jakiejś dziedzinie, to miałbym związaną z nią firmę a akcje ulokowane w branży. Informacje o możliwym konflikcie interesów sa rutynowo podawane w publikacjach naukowych, lecz z samego faktu, że prof. X pracuje w Novartisie nie wynika, że kłamie w sprawie szczepionek a licencję na prawdę ma jednynie prof. Y, która zajmuje się neurologią lub pan Z, homeopata. Taki ogląd rzeczywistości jaki Pani prezentuje z góry wyklucza wiarygodność większości źródeł – bo gdyby z tego, że jeśli ktoś na czymś się zna i zarabia na tym pieniądze miałoby wynikać, że nie można mu w tej dziedzinie w ogóle w niczym zaufać, to leczyć by się trzeba było u szewca (no bo przecież każdy lekarz ma interes w tym, żeby pacjent był ciągle chory), po poradę finansową trzeba by zwracać się do mechanika samochodowego (no bo przecież finansiści to jedna mafia) a w sprawie samochodowej właśnie trzeba by udać się do weterynarza (bo który mechanik samochodowy naprawi samochód tak dobrze, żeby klient do niego za chwilę nie wrócił?)
Takie myślenie w ogóle wyklucza funkcjonowanie społeczeństwa, oparte jest na paranoicznym braku zaufania do wszelkich właściwie instytucji i skazuje człowieka na cierpienie – gdyż w takim paranoicznym świecie zaiste żyć jest chyba dość trudno.
Wcale nie uważam, że “stopień skonfliktowania interesów i korupcji w środowiskach naukowych przekroczył już chyba wszelkie dopuszczalne normy” – wręcz przeciwnie, uważam, że środowisko naukowe na tle przeciętnej społecznej charakteryzuje się wysokim morale i obfituje w postawy idealistyczne, co nie oznacza, że ludzie nauki mają wyzbyć się przedsiębiorczości.
Myślę, że mamy tutaj zupełnie odmienny ogląd rzeczywistości. Nie wiem na jakiej podstawie Pani jest aż tak chorobliwie podejrzliwy – czy Panią ktoś skrzywdził, czy może jakiś lekarz źle poprowadził kogoś z Pani bliskich i teraz jest Pani gotowa wietrzyć piramidalne spiski o galaktycznym zasięgu w całej społeczności naukowej, w każdej bez mała dziedzinie – ale nie interesuje mnie to aż tak bardzo. Interesuje mnie jedynie to, aby osoby, które spotykają się z jadem, jaki Pani sączy nie uległy zatruciu, żeby ewentualni czytelnicy Tekstowiska mieli dostęp do dobrze udokumentowanego poglądu przeciwnego i żeby zdawali sobie sprawę, że w środowisku uczonych – jak w każdym innym – panuje pewien pluralizm poglądów, co nie oznacza, że każdy pogląd jest słuszny. I tam można znaleźć dziwaków, osoby o bardzo oryginalnych poglądach.
Tezy prof. majewskiej zostały gruntownie skrytykowane w specjalnym liście Polskiego Towarzystwa Wakcynologicznego:
http://www.wsse.gorzow.pl/pssenowasol/download.php?what=news/tresc_listu...
który został podpisany przez naszych najwybitniejszych specjaistów w tej dziedzinie. Poniższy fragment daje wyraz temu, że poglądy prof. Majewskiej nie znajdują poparcia polskiego środowiska naukowego:
Zdecydowanie protestujemy także przeciwko formule konferencji, którą Pani zorganizowała w dniach 25 i 26 października w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie pt. „Autism and vaccinations: is there a link?” Jednostronny, tendencyjny dobór tematów i wykładowców (zwłaszcza gości zagranicznych znanych jako zdeklarowani przeciwnicy szczepień, ignorujących rzetelne badania naukowe) uniemożliwił rzeczową i obiektywną dyskusję o problemie autyzmu i szczepieniach opartą na systematycznej analizie najbardziej wiarygodnych z dostępnych danych naukowych, a konferencja stała się festiwalem ruchów antyszczepionkowych, których celem jest szerzenie irracjonalnego strachu przed szczepieniami. Niestety taki przekaz dzięki wypowiedziom wykładowców towarzyszył również doniesieniom medialnym o tej konferencji (m.in. w TVN), a fakt, że zorganizowano ją w państwowym instytucie naukowo‑badawczym zwiększył tylko zaniepokojenie rodziców dzieci w Polsce, co może zaowocować zmniejszeniem zaufania do jednej z najbardziej efektywnych metod walki z poważnymi chorobami zakaźnymi, jakimi są szczepienia.
Oczywiście – swoboda akademicka polega również na tym, że uczeni mają prawo głosić pogląd, co do których mają przekonanie, lecz po pierwsze – jeśli ich stanowisko jest wysoce kontrowersyjne, to powinni wykazywać się potwierdzonym rekordem dorobku naukowego w danej dziedzinie. Co ciekawe – prof. Majewska może wykazać się jedynie jedną publikacją w dziedzinie wakcynologii, dotyczącą badań działania thimerosalu na próg odczuwania bólu u szczurów. Praca te została opublikowana w bieżącym roku, zatem trudno mi uznać, że prof. Majewska jest wybitną specjalistką w dziedzini wakcynologii. Wydaje się raczej, że tak niewielki dorobek naukowy w zakresie wakcynologii powinien ją skłaniać do ostrożniejszych wypowiedzi…
Rozumiem jednak, że zgodnie z Pani ogólnym poglądem na rzeczywistość, im mniej kotoś się na czymś zna, tym większe ma kompetencje w danej dziedzinie…
O dr Brzeskiej, biochemiku z Uniwersytetu Wrocławskiego w ogóle nie sposób niczego w Googlach znaleźć, zatem podaruję sobie komentarze.
Pozdrawiam,
Zbigniew P. Szczęsny -- 19.11.2009 - 16:27ZS