Chylę czoła. Co zabawne w tym sporze z Ziggim to Pani mimo, że Magia, prezentuje prawdziwy racjonalizm. Po pierwsze wątpić. Nie wiem co się stało Ziggiemu, bo na ogół miał dosyć trzeźwy osąd. Widać każdy ma swoje paranoje. Tak to można przejść z idei oświeceniowej do dogmatyzmu. Co też się już zdarzało (komunistom bodaj).
Co do współczesnej medycyny i farmacji: sam obserwuję ciekawe zjawisko wśród mojego pokolenia, czyli dłużej młodych. Co kto zacznie się leczyć, to wprawdzie się nie wyleczy z takiego np. nadciśnienia, ale z miesiąca na miesiąc staje się klientem na coraz to nowe medykamenty. W rezultacie z nadciśnienia się wprawdzie nie wyleczył, ale po drodze rozpoczął leczenie rozregulowanych nerek, wątroby i paru innych narządów.
Tu przytoczę historię anegdotyczną, acz prawdziwą. Pewien nieszczęśnik nabawił się skórnej alergii, na którą był leczony zgodnie ze wszelkimi procedurami i regułami sztuki. Nie muszę dodawać, że bezskutecznie. Po dwóch latach mordęgi, gdy pani doktor wyraziła zdziwienie, iż jest niezadowolonym, wtachał do jej gabinetu znacznych rozmiarów worek i zawartość jego wysypał na biurko medyczki i okolice.
Były to skrzętnie zabrane opakowania lekarstw przepisanych przez panią doktor, które był przez te dwa lata przyjął. I kazał pani doktor zacząć myśleć...
Pani Magio
Chylę czoła. Co zabawne w tym sporze z Ziggim to Pani mimo, że Magia, prezentuje prawdziwy racjonalizm. Po pierwsze wątpić. Nie wiem co się stało Ziggiemu, bo na ogół miał dosyć trzeźwy osąd. Widać każdy ma swoje paranoje. Tak to można przejść z idei oświeceniowej do dogmatyzmu. Co też się już zdarzało (komunistom bodaj).
Co do współczesnej medycyny i farmacji: sam obserwuję ciekawe zjawisko wśród mojego pokolenia, czyli dłużej młodych. Co kto zacznie się leczyć, to wprawdzie się nie wyleczy z takiego np. nadciśnienia, ale z miesiąca na miesiąc staje się klientem na coraz to nowe medykamenty. W rezultacie z nadciśnienia się wprawdzie nie wyleczył, ale po drodze rozpoczął leczenie rozregulowanych nerek, wątroby i paru innych narządów.
Tu przytoczę historię anegdotyczną, acz prawdziwą. Pewien nieszczęśnik nabawił się skórnej alergii, na którą był leczony zgodnie ze wszelkimi procedurami i regułami sztuki. Nie muszę dodawać, że bezskutecznie. Po dwóch latach mordęgi, gdy pani doktor wyraziła zdziwienie, iż jest niezadowolonym, wtachał do jej gabinetu znacznych rozmiarów worek i zawartość jego wysypał na biurko medyczki i okolice.
Były to skrzętnie zabrane opakowania lekarstw przepisanych przez panią doktor, które był przez te dwa lata przyjął. I kazał pani doktor zacząć myśleć...
Jackmal
Jackmal -- 19.11.2009 - 20:33