Kilka słów a’propos przytocznej przez Ciebie wypowiedzi prof. Fijałkowskiego.
Otóż, proszę sobie w miejsce słowa “człowiek” podstawić jakikolwiek podmiot (w sensie syntaktycznym), który jest organizmem eukariotycznym, nie rozmnaża się przez podział czy fragmentację, lecz do rozrodu potrzebuje dwóch różnopłciowych gamet, z których powstaje nowy organizm. Organizm całkiem odrębny, nie będący kopią organizmów macierzystych w całym swym rozwoju ontogenetycznym. To sama zasada poczynania się życia dotyczy w równym stopniu sosny, szczupaka, konia i człowieka.
Być może 30 lat temu kiedy przywołany niemiecki embriolog publikował swoje badania, dla niektórych ludzi (tych walczących “pro life/choice”) było to pewnego rodzaju novum. Dziwne jest tylko to, że profesor ginekologii powołuje się na te badania w sposób tyleż wybiórczy co demagogiczny, bo za pomocą doświadczeń naukowych próbuje udowodnić coś, co empirii wymyka się w sposób pryncypialny.
Mam tu na myśli coś nieuchwytnego, co pozwala na przejście od posługiwania się kategorią li tylko „organiczną“ do kategorii „osobowej“ w odniesieniu do człowieka. A to już nie jest problem biologii sensu scricto.
W identyczny sposób można zakwestionować wypowiedzi prawie wszystkich specjalistów, których nam tutaj zaprezentowałeś. Ludzi, którzy w sposób nieuczciwy, wykorzystując marną znajomość biologii wśród szarego ludu, próbują “naukowo” uzasadnić własne przekonania religijne i/lub etyczne.
Nadmienię, że nie oczekuję odpowiedzi.
Pozdrawiam znużona…
Poldku
Kilka słów a’propos przytocznej przez Ciebie wypowiedzi prof. Fijałkowskiego.
Otóż, proszę sobie w miejsce słowa “człowiek” podstawić jakikolwiek podmiot (w sensie syntaktycznym), który jest organizmem eukariotycznym, nie rozmnaża się przez podział czy fragmentację, lecz do rozrodu potrzebuje dwóch różnopłciowych gamet, z których powstaje nowy organizm. Organizm całkiem odrębny, nie będący kopią organizmów macierzystych w całym swym rozwoju ontogenetycznym. To sama zasada poczynania się życia dotyczy w równym stopniu sosny, szczupaka, konia i człowieka.
Być może 30 lat temu kiedy przywołany niemiecki embriolog publikował swoje badania, dla niektórych ludzi (tych walczących “pro life/choice”) było to pewnego rodzaju novum. Dziwne jest tylko to, że profesor ginekologii powołuje się na te badania w sposób tyleż wybiórczy co demagogiczny, bo za pomocą doświadczeń naukowych próbuje udowodnić coś, co empirii wymyka się w sposób pryncypialny.
Mam tu na myśli coś nieuchwytnego, co pozwala na przejście od posługiwania się kategorią li tylko „organiczną“ do kategorii „osobowej“ w odniesieniu do człowieka. A to już nie jest problem biologii sensu scricto.
W identyczny sposób można zakwestionować wypowiedzi prawie wszystkich specjalistów, których nam tutaj zaprezentowałeś. Ludzi, którzy w sposób nieuczciwy, wykorzystując marną znajomość biologii wśród szarego ludu, próbują “naukowo” uzasadnić własne przekonania religijne i/lub etyczne.
Nadmienię, że nie oczekuję odpowiedzi.
Magia -- 07.04.2008 - 17:00Pozdrawiam znużona…