Swojska wędlina
Ponieważ wychowałem się na wsi, "na moich oczach"przygotowywało się wiejsckie deciyje ze świni.
Ponieważ Alga napisała o wędlinie wiejskiej postanowiłem zapodać recetrurę sprawdzoną i zweryfikowaną pokoleniowo.
Swojską wędlinę przyrawia się tylko sola,pieprzem i odrobiną czosnku. Czosnek nie jest konieczny, ale jeśli ktoś lubi.. .
Bierzemy mięso: najlepiej z nogi tylnej, przedniej.... .
Całość wymieszać z solą i pieprzem(najlepiej świeżo zmielonym), aż zapachnie, najlepiej własnymi dłońmi gdyż co ciekawe, "pod ręką" te przyprawy się w jakiś osobliwy sposób łączą z materią kiełbasianą.
Spróbować po wymieszaniu czy smak odpowiada. Jeśli nie doprawić aż będzie i samokwać i pachnieć.
"Zapakować" najlepiej w naturalne jelito cienkie ze świni lub cielęce - można kupić w sklepie.
"Zapakować" najlepiej w naturalne jelito cienkie ze świni lub cielęce - można kupić w sklepie.
Powiesić na drążakach niech powisi ilka godzin i "obcieknie".. .
Potem albo na wędzarnię i liściastym drzewem "odymić"-mocniej lub słabiej wg uznania.
Albo zamiast wędzarni na blachę(na dnie blachy zaipmrowizować mały ruszcik=kilka patyków drewnianych) aby tłuszczyk mógł zostać na dnie a kiełbaska sucha... .
Włożyć do piekarnika i zapiec.
Po schłodzeniu spozywać dowoli i delektować się nawet zapachem... .
Po schłodzeniu spozywać dowoli i delektować się nawet zapachem... .
Uwaga!
Uchylać lodówkę z umiarem gdyż zapach takiej wędliny ściele się po całym domu skutecznie. Co może spowodować nagłe "jej zniknięcie" za sprawą kuszącego zapachu.. .
MIłej, "swojskiej" niedzieli... , :-)
Jadę na wieś i może bym zrobiła kiełbaskę ( u sąsiada jest super wędzarnia) ale pamiętam dwie wpadki kulinarne - moja - pierwsze kotlety mielone( bez bułki,bo przecież nie będę oszczędzać)i kolegi - kiełbasa bez tłuszczu,samo mięso - mozna było kogos nia zabić tak była twarda.
A więc pytam dociekliwie - czy tylko mięso i przyprawy ?
Widzę, że ten co to napisał to ino patrzył i jadł.
Mięsu powinno być tłuste.
Proponuję łopatkę, do tego kawał boczku, kawałek podgardla trochę wołowiny.
Tak mniej więcej 3 kg mięsa, 1 boczku tłustego, pół kilo podgardla albo słoniny, pół wołowiny.
Teraz przyprawy.
Dużo czosnku bo to podstawa. Posiekanego i wyciśniętego, na tę ilość mięsa to ja bym nawet 2 główki dał. Jak kto nie lubi to mniej.
Nieprawda też, że nic innego z przypraw, można jedną porcję z majerankiem zrobić, inną z papryką. Albo z utłuczonym w moździerzu jałowcem.
Sól grupa, kłodawska i dodać z łyżeczkę soli peklowej albo z pół saletry spożywczej.
Pieprz oczywiście. Z młynka.
Mięso zmielić przez grube sitko, takiej jak mały palec, część można na małą kostkę skroić, wołowinę na drobnym sitku.
Teraz rzecz ważna.
Skąd jest słowo masarz i masarnia.
Od masowania mięsa, czyli wyrobienia.
Trza to wyrabiać jak ciasto, rękami właśnie, w czasie masowania palec lizać aby słoność i pieprzność badać i dosypywać, wody też trza dodać, zimnej gotowanej. Na tę ilość mięsa to i ze dwie niepełne szklanki mogą wejść.
Mięso masować trza długo, aż będzie jak plastelina, tak że można by z niego lepić.
Potem na pare godzin odstawić do chłodnego, aby dojrzało. Następnie znowu wymasować i sprawdzić jeszcze smak.
Nabijać, i potem faktycznie na kij, aby obeschły te kiełbaski parę godzin albo przez noc.
Część do wędzenia, część do suszenia ( tak z tydzień, co najmniej ) część na białą, a część można zamrozić.
Z solą ostrożnie trza postępować, bo ona dopiero po godzinie przenika i pełny smak daje, potem zawsze można dosolić.
Rano zacząć, wieczorem skończyć, rano jeść.
Ajak ktoś łasuch to i wieczorem.
Na zdrowie
Trzeba taką specjalną nakładkę na maszynkę do mielenia mieć, by kiełbasa był nabita, bo tak wciskać w jelito, to i tak kiełbasa będzie luźna.
Pozdrawiam.
Ps. Ja najbardziej z majerankiem lubię, bo z papryką to taka bardziej węgierska wychodzi.:D
Dzięki Kozaku ty mój !
Ja chociaż często bywam na wsi to zwykle jako ten ptak niebieski,nie sieję nie orzę,tylko zbieram ! Przynoszę pół literka a sąsiedzi sami wynoszą ze spiżarki,czasami dają na wynos.A jak jestem dłużej to zwykle upał i mi się nie chce coś konkretnego robić.Ale teraz zapowiedziała się rodzinka i to do roboty (szwagier będzie mi remonty czynić) to muszę ich godnie przyjąć - sklepową nie wypada.
Już wydrukowałam twój przepis !
Nakładkę to ja mam,bo jak kupowałam maszynkę elektryczną to takowa była,więc będzie jak znalazł.Ja na wsi zetknęłam się z patentem wędzenia w rajstopach (oczywiście nie kiełbasy tylko np.baleronu)nawet na początku z pewną nieufnością do tego podchodziłam dopóki naocznie nie przekonałam się,że sąsiadka w tym celu kupuje nowe ,hi,hi
Za nic macie jakieś strachy przed holesterolem, miażdżycami, przedkładając nad to zapachy, smaki, barwy.
I jak tu się rozkoszować jakimiś ziołami, kiełkami i czymś takim, co nigdy ani porządnego jadła ani napitku z bliska nie widziało.
Ja tam w cholesterol nie wierzę, bo go nie widziałam, a zapachy i smaki, to świat mi bliski. I już. Pozdrawiam.
Powiedz z ręką na sercu a wzrokiem wbitym w kiełbasę.
Widziałeś kiedy choresterol?
Ja też się trochę przejmowałam tym na ch ( no coż,pewna niezręczność wyszła,hi,hi),ale...
Byłam na 90 leciu mojej ciotki i zapytałam o jej cholesterol.Spojrzała na mnie jak na idiotkę i odpowiedziała,że nigdy nie badała.
Jest jak brzytew,ale od Oleksego różni się tym,że szczupła i z włosami.A więc ja tez przestałam o tym myśleć
Oczywiście, że można czosnek i inne przyprawy - wg przyprawy można wg uznania, ale to już nie będzie po Młynarsku. Po Młynarsku jest tylko z pieprzem, solą i odrobiną czosnku.
Jeśli po Młynarsku, to świnka z własnej obory która jadła to co "Pan Bóg przykazał"... .
Lepiej pokroić nogę przednią bądź tylną. Tam nie masz tylko szynki ale również odrobinę tłustego. I to powinno starczyć ka ktoś lubi chudą.
Jeśli się gotuje głowę to można zmielić gotowane podroby z "podgarla"- jak to u nas mówią na wsi.
Pięknie, Jgła pięknie napisałeś o mieszaniu, do konsystencji "plasteliny" - o to chodzi.
Porobiły się różne wariacje "wiejskiej", :-)))
Co do nadziewania. Są takie nakładki "rurki" na maszynki do mięsa i na rurkę nakładamy "kiszkę" zostawiając i sciskając końcówkę "kiszki". Przygotowane mięso nadziewamy za pmocą maszynki. Podczas kręcenia lewą ręką regulujemy twardość nadzienia pomagając "zejść" kiełbasce z rurki.
Jeśli czyjaś wędlina była potwornie twarda to znaczy, że była z dodatkiem mięsa z dzika. Świnina jest zawsze miękka. Bez obaw jeśli dacie mięso z małą ilością tłuszczu - sprawdzone.
Pozdrawiam,
Staszek
Albo miała za dużo wołowiny, bo wołowina wypuszcza tzw. klej i trzeba jej do kiełbasy dołożyc, ale nie w nadmiarze. No i oczywiście ręką takowe mięso się wyrabia no i ta nakładka też jest konieczna, no i żadnych ulepszaczy, bo obecni masarze potrafią nawet do takiej niby swojskiej tych ulepszaczy naładować i kiełbasa jak ze sklepu. Pozdrówki.:D
"""Albo miała za dużo wołowiny, bo wołowina wypuszcza...."""
Czyli z której strony by nie patrzeć była to "podróba". Wszak w wiejskiej kiełbasie kluczem jest baza - czyli dobre, świerze, od świni wiejskiej mięso a nie jakiś tam "zamienniki".
Ja swojskie mięso rozpoznaję po zapachu. Jak przywożę schab albo mięso już mielone z mojej rodzinnej Koziarni, to po wypakowaniu i włożeniu do lodówki, czuć w całej kuchni. Ma ono taki niepowtarzalny, mięsny zapach.
Jeśli kupuję w sklepie wogóle nie pachnie.. .
POzdrawiam,