Ja uwielbiam jajecznicę "na winie". Zawsze jest zaskakująca i świetna. Generalnie zasada "co się nawinie co do gara" doprawiona ułańską fantazją oraz improwizacją króluje u mnie w kuchni. A przypraw nigdy nie żałuję.
Polega to wszystko na tym ,że kupujemy butelkę dobrego białego wina. Oprócz wina kupujemy wszelkie produkty na które mamy ochotę(im większy sklep, pojemniejszy koszyk, więcej produktów tym lepiej) Od siebie polecam kilka ekstrawaganckich dodatków jak czosnek, liczi, bakłażan, czerwona fasola, miód, piwo, czerstwy chleb.(na raz raczej nie stosować ale pojedyńczo w połaczeniu z róznymi rodzajami mięsiw- rewelacja) Chłodzimy wino.
Nalewamy sobie i swojej kobiecie lampkę dla kurażu.
Nalewamy sobie i swojej kobiecie kolejną lampkę dla kurażu.
Jeśli jesteśmy zachowawczy- nalewamy po raz trzeci. Jeśli mamy w sobie trochę chorwata to skłaniamy się do meritum.
Otwieramy lodówkę, wyciągamy wszystko co się na- winie i będzie naszym zdaniem świetnie smakować w jajecznicy. Kroimy, szatkujemy, sprawiamy. Nie zapominamy sprawdzić czy wino napewno jest tak dobre jak przed chwilą.
Smażymy na maśle produkty- wrzucając najpierw składniki wymagające dłuższego "dochodzenia" a później takie ,które smażą się szybciej. Uważamy ,żeby się nie przypaliło, non stop przewracamy tak aby wytworzyć mozaikę barw, smaków i aromatów.
Krótko przed wbiciem jajek -solimy ustaloną wcześniej ilością. Wbijamy odpowiednią dla nas ilość jajek(dla mnie optymalnie jest 6-8). Przyprawiamy zanim jajka się zetną.
Dzielimy na pół i zrzucamy na talerze. Posypujemy parmezanem albo startą lub posiekaną na max. drobne kawałeczki mozarellą. Lampki oraz butelkę bierzemy ze sobą do stołu.
Bon apetit!
winem, a same jajka na tą romantyczną kolację?
Nawet z dodatkami to dla mnie jakoś nie wykwintnie.
No chyba, że konsumpcja wina przebiegła pomyślnie. :D
Dzieki, spróbuję.
...z konsumpcją wieńczącą dzieło, zwłasza po tych lamkach kurażowych. I wtedy kobieta zostanie sam na sam ze śpiącym rycerzem oraz patelnią i talerzami do zmywania!
:)
1. Zmywanie jest rzeczą tak odległą ,że szkoda gadać. Na ogół robię to dopiero na drugi dzień po południu.
2. Ta jajecznica nie ma być wykwintna. Ma zaspokajać głód ludzi o apetycie górnika oraz dawać max. przyjemności ze wspólnego gotowania i uczyć improwizacji w kuchni.
3. Prawdziwy rycerz nie zasypia po kilku lampkach wina:)
Ps. Wczoraj przetestowałem wariant piwny tej potrawy. Działa przynajmniej tak dobrze jak winny.