Na początku była Madras. Zza mgły wyłania się zielony kartonik a w środku czarne poddane mocnej fermentacji wysuszone liście. Z racji opakowania pozbawiony szybko aromatu, lekko zawiesisty (w zależności od twardości wody) ciemnobrązowy gorzki płyn – do którego lało się cytrynę, jak była lub mleko i zasypywało cukrem.
Później nastały czasy panowania wiktoriańskiego Earl Greya z mlekiem i bez. Wtedy przesunęłam się geograficznie o parę rzek na zachód. Jakieś siedem lat temu ostatecznie znudzona aromatyzowanymi herbatami w torebkach o nawet egzystencjalnych nazwach jak „melancholia” czy „ niebiański spokój” zaczęłam zaglądać do sklepów z herbatą.
Pierwsze próby były czarne, szukałam coś do picia z mlekiem i poza klasycznym Assanem i mieszanką English Breakfast odkryłam herbatę z chińskich prowincji Yunnan. Szybko dołączyła do niej herbata z Keemun. Pod natchnieniem tej ostatniej postanowiłam pożegnać się z mlekiem i skłonić ku łagodniejszym i kwiecistym smakom. Darjeeling to kopalnia złota, jak się właśnie tego szuka. Sięgnęłam po wyroby różnej jakości takich ogrodów jak Castleton , Bannockburn, Teesta Valley oraz mniej znanych- zachwalanych przez znajomych, lub przypadkowo odkrytych. Po paru dziesiątkach litrów uznałam, że bardziej smakują mi herbaty z pierwszego plonu (first flush) od drugiego (second flush) czy jesiennego. Delikatność i słodycz aromatu - to dla mnie właśnie to. Poza Darjeelingiem warto przyjrzeć się, powąchać i zalać wrzątkiem herbaty z innych indyjskich prowincji lub Nepalu czy Sri Lanki. Najważniejsze, żeby znaleźć dobry sklep, w którym są one prawidłowo przechowywane i dobrej jakości. Jak się już go ma, warto też zaglądać do innych choćby po to, żeby odkryć coś nowego ( nie ma dwóch sklepów, które miałyby dokładnie taką samą ofertę) lub sprawdzić co ukrywa się pod nazwą naszej ulubionej herbaty.
Ps.: Dzisiaj pijam czarne herbaty raczej rzadko, ale od nich wszystko się zaczęło.
i tak pijam tylko Yunnan, bo to herbata z duszą. Ja tak naprawdę, lubię tylko chińske herbaty, a indyjske i afrykańske mi nie smakują. Wielka wielbicielka herbaty jestem i zaczynam dzień od filiżanki tego szlachetnego płynu i na filiżance kończę dzień, w międzyczasie wypijając kilkanaście w ciągu dnia. Bez cukru, cytryny i mleka. Pozdrawiam.
Sprobowała Pani herbatę z pierwszego zbioru, gdy trafia ona jeszcze bardzo świeża do sklepów w maju? Jest zazwyczaj nieziemsko droga i nie wszędzie można ją dostać, ma aromat, który trudno wyrazić słowami.
Co do afrykańskich, to się zgodzę- probowałam z Kenii, ale nie zachwyciły.
Pozdro.
Jest w maju najlepsza, ale na nią trafić i zakupić jest bardzo ciężko, bo i cena i dostęp niewielki mam, ale ta herbata jest zawsze dobra, z tego względu, że prowincja Yunnan jest na obszarze górzystym czystym od zanieczyszczeń i klimat tam jest dość surowy i dlatego pewnie herbata ma ten niesamowity smak. Pozdrawiam.
Jakie czarne pija Pani jeszcze, lub co było zanim pojawił się Yunnan?
Pozdr.
to w czasach PRLu można było kupić też Yunnan, ale nazywał się Yunnan Łamany i był w takich szarych torebkach dziesięciodekowych z napisem "etykieta zastępcza, albo jak się miało fart, to można było kupić orginalnego chińskiego Yunnana w takich czerwonych kartonikach, zapakowana jeszcze ta herbata była w coś w rodzaju foli aluminowej i utrzymywała długo świeżość i aromat, więc jak się coś takiego trafiło, to kupowało się z 30 paczek i reglamentowało się w domu. Jak widać jestem maniakiem jak chodzi o herbatę, czasem też kupowałam Ulung, ale to nie to samo. Pozdrawiam serdecznie i herbaciano.
Rację, ale jak to Pan Igła zauważył, jest to taki śledź codzienny i na szybko.
Pozdrawiam.
ten wpis o śledziach miał być wyżej. Pozdrawiam.
Dziękuję za odpowiedz. Co do ryby, to zorientowałam się. Zastanawia mnie jedyne, czy ten śledź w herbacie to apel, żeby nie pisać o zielonych. Niektórzy ich nie lubią szczególnie banche tłumacząc to, że zjeżdżają śledziem;-)
Pozdr.
Droga Pani, ten śledź mi się wkręcił tak przypadkiem, bo to wszyscy mi ciągle na głowie siedzą(w przenośni oczywiście), a ja chcąc odpowiedzieć i się pospieszyć wymalowałam śledzia pod herbatą.
A zielona herbata, to dla mnie półprodukt, nie przpadam, ale czsem jak kawę piję,(ostatnia moja kawa,albo zielona herbata)wypita jakieś dwa miesiące temu.
Ja jestem nałogowiec, ale na wiadomo jaką herbatę.
Pozdrawiam.:D
Ech, gdyby był to przynajmniej w ziołach pieczony pstrąg, a nie wymoczony matias;-)
Mój nałóg to zielona i biała.
Pozdr.