Mam przyjaciela, który ratując sie przed pogrążeniem się w depresji łykał jakiegoś solidnego antydepresanta, po czym zabieral się do robienia szarlotki. Po konsumpcji wieczornej humor wyraźnie mu sie poprawiał, mi zresztą też, przy czym ja przepijałem kolejne kawałki miodem, a on leczniczo herbatką.
1. Z trzech jaj, mąki, cukru, cukru waniliowego, odrobiny proszku do pieczenia i masła gniótł on ckruche ciasto. Proporcje na oko.
2. Zagniatał owe ciasto w wałek i chował do lodówki na godzinę.
3. W tym czasie wypijał piwo bezalkoholowe Karmi (brrrrrrr), zamawiał ewentualnie pizzę i oddawał się narzekaniom, że on sam i jego świat jest beznadziejny.
4. Wyciągał ciasto z lodówki i dzielił na dwa kawałki (2/3 i 1/3)
5. Większy kawałek kroił na plastry i wykładał nim dno i boki formy do pieczenia, wysmarowanej masłem i posypanej bułka tartą bądź mąką.
6. Do wyłożonej ciastem formy wkrawał kilka kwaśnych jabłek (krojąc na drobne kawałki) i przesypywał obficie cynamonem.
7. Resztą ciasta wykładał wierch, ostawiając dziurki.
8. Wkładał ciasto do piekarnika (180 - 200 stopni Celsjusza).
Po godzinie, aż ciasto z wierzchu było ciemnozłote, wyciągał pachnącą szarlotkę i lekko przestygniętą obsypywał cukrem pudrem.
Przyjaciel zasadniczo jest wyleczony z depresji, nawet mu ochota na panny wróciła.
Pozdrawiam i kłaniam sie nisko,
Azjata z Tatrstanu :)
Prawie tak męskie, jak jajecznica Nameste.
Przecież to nawet pod siodłem tatarskiego chmyza można upiec, nie mówiąc już o dońcu półkrwi.
zasadniczo piec jest potrzebny raczej :D
Widzę, że tu moją szarlotką gardzą, a Pana wielką estymą się cieszy u Pana Igły i gdzie tu sprawiedliwość. Ja rozumiewm, że tu bardziej męskie towarzystwo komentuje i bita śmietana, albo jabłka miksowane z galaretką, to dla facetów czrna magia, ale chodź trochę szacunku i adoracji by mi się przydało. Pozdrawiam.:D
Pani Algo, przecież ja wtedy napisałem, że Pani jabłecznik (szarlotka) jest niezwykły. I... niezwykły. :-) A Pani teraz mówi, że nikt nie docenił. No wie Pani co!
Urzeka mnie prostota. W plastry pokroić, blachę nimi wyłożyć. Jabłka kwaśne wrzucić. Bardzo dobre. Dwie uwagi mam. Po pierwsze, cukru za dużo. Po drugie, karmi to jest zbrodnia na żywym człowieku. Nazwy publicznie nie należy używać. Również w trosce o dobre imię kolegi. Ale poza tym w porządku.
Pozdrawiam serdecznie,
Proszę wysłać swój wypiek kurierem.
Jareckiemu nieco ( jakieś pół faski ) od gęby odejmując.
Poprobujem, poprobujem.
Teraz to się tłumaczycie, że niby(zwłaszcza Pan Referent)podziwiał szarlotkę, a co zrobił?
Przełożył moją szarlotkę, na jabłecznik i dalejże używać sobie na mnie i moim wypieku, a Pan Igła to może by się sam pofatygował, by mojej szarlotki spróbował, bo przesłać jej nie mogę, ze względu na delikatność ciasta, zapraszam serdecznie, Pana Referenta też.
Pozdrawiam. :D
Prawie się już obraziłem (bo ja tę historię z Pani ciastem całkiem inaczej pamiętam, wszystko można zresztą sprawdzić! :-)))), aż tu pod koniec spostrzegłem, że topór Pani zakopuje. Zaproszenie oczywiście przyjmuję, tylko, że Pani gdzieś na końcu świata mieszka, więc nie wiem czy uda się tego jabłecznika (pardą szarlotki) w tej dekadzie popróbować. Ale kto wie, w końcu jest kolej i autobusy PKS. Ej życie...
Pozdrawiam,
Golina nie na końcu świata, tylko w wielkopolsce, a 12 kilometrów od Konina i dojechać do nas łatwo, a w Golinie to każdy wie gdzie mieszkamy, tak więc zapraszam jeszcze raz. :D
A ci 2 Palestyńczycy nadal w drodze.
A może to Bulzacki i ja?
Ja w tych Palestyńczyków, to nie wierzę. Pozdrawiam.:D
Panowie się do nas wybierali, to proszę uprzedzić, bym tej szarlotki napiekła. Pozdrowienia.:D
z dzieciństwa, bardzo dobrze. Chociaż z Azji nie jestem :)
hehe
Pani Algo,
jasna sprawa, że jak cywilizowani ludzie (tacy co nie chodzą po trawnikach - chociaż teraz mówię za siebie) wcześniej wizytę zapowiemy. Odpowiednio wcześniej zapytamy trzy razy, czy można i kiedy. Z góry dziękuję za gotowość przygarnięcia na szarlotkę (jabłecznik) strudzonych wędrowców. Bo strudzeni na pewno będziemy. Zwłaszcza, że wcześniej będziemy się jeszcze z Panem Igłą witać, bo do tej pory jeszcze się nie witaliśmy.
Pozdrawiam,
To męskie ciasto ma być? Udziamdziać się po łokcie w jajkach i mące, a potem czekać godzinę pod lodówką i jeszcze bezalkoholowe pić?
Prawdziwą męską szarlotkę robi się tak:
- szklankę mąki, szklankę tartej bułki i szklankę cukru (może być pudru) i trochę waniliowego miesza się w jednym garnku, bestialsko, na sucho, łyżką.
- połowę tego suchego się wsypuje do wysmarowanej masłem i obsypanej tartą bułką tortownicy.
- na to się kroi w plasterki obrane jabłka (z 5 – 6 sztuk, oczywiście najlepsze antonówki), można przesypywać rodzynkami,
- na to się sypie drugą połowę tego suchego, żeby mniej więcej równo przykryło,
- na to się układa plasterki prawdziwego masła (2 – 3 mm grubości), krojone nożem z kostki, tak, żeby pokryły cały wierzch. Wyjdzie na to 3/4 albo i cała kostka. Jeśli masło jest z lodówki, a nóż maczasz w gorącej wodzie – to całkiem łatwo idzie.
To wszystko teraz do piekarnika, na 45 minut, albo w każym razie tak długo, żeby pachniało w całej kuchni i było złotobrązowe. Po wyjęciu posypać cukrem pudrem przez sitko.
I nie zjeść wszystkiego od razu. Na drugi dzień jest jeszcze lepsze: przegryza się, jak nie umie żadne inne ciasto.
No tak... kostka masła... już widzę ten szalejący po waszeci cholesterol ;)
Toć napisałem, że proporcje na oko, jak kto cukru dużo dawać nie chce, to niech nie sypie dużo :)
Wielce Nam Miłościwy Mości Panie Dobrodzieju, to WNMMP Dobrodziej wierzy w cholesterol? A zresztą, te 3 jajka w WNMMP algi przepisie to co?
to waść nic o jajach nie wiesz! Cholesterol w jaju sie równoważy :)
Tylko jak już będą się Panowie witać, to nie zapomnijcie gdzie macie dotrzeć.
Pozdrawiam serdecznie.:D