Dawno, dawno temu....
Kiedyś, kiedy byłem jeszcze młody, powabny, bogaty i wesoły, prawie tak jak Rolex a wieczory spędzałem w miłej atmosferze, przypominającej jako żywo tę opisaną w przepisie jajecznicy Nameste, miałem biuro w Katowicach.
Naprzeciw więzienia, co wtedy wydawało mi się dość śmieszne. Profesorowie z SGH kiedy wrzeszczeli na skacowanych studentów, stawiających oczy w słup, w odpowiedzi na każde pytanie, wtedy zdesperowani pokazywali na drugą stronę Rakowieckiej, gdzie jest słynne więzienie, że tam tumany jedne i drugie, skończymy. W kryminale.
Teraz u schyłku życia, już takie śmieszne, to mi się nie wydaje. Fatum jakieś pewnie?
Zwiedzałem okolicę biura. Miasta nie znałem. Naglę widzę napisy po grecku. Pomyślałem sobie, że kolejni koloniści z Lewantu do nas dotarli i portfele będą dzielnym Polakom opróżniać. Dopiero co ich sprytni sąsiedzi gwałtem od nas wyjechali i puste, widać, miejsce po nich zostało.
Była to grecka restauracja, nie zapełniona na dodatek. Usiadłem mocno się za kieszeń trzymając, ale zapachy wabiły, kelnerki owszem, też smakowicie wyglądały.Jedna z nich poleciła mi zapiekanego bakłażana.
Skojarzenie z portfelem było dobre, wiele pieniędzy potem tym Grekom zostawiłem a cholesterolu wyniosłem.
W innych czasach, w domu, odtworzyłem ten smak, choć nie do końca. Zapewne przypraw jakichś mi zabrakło, a czegoś innego za dużo dałem.
Bierzemy bakłażana, kroimy go wzdłuż na pół. Połówki solimy, na ściereczkę wędrują. Bierzemy pół kilograma mięsa mielonego, z przewagą wołowego, dusimy na oliwie z czosnkiem i cebulą i ziołami prowansalskimi. Niedługo.
W oddzielnym rondlu dusimy pieczarki z cebulą, do tego dwa pomidory obrane ze skórki, zioła, sól i pieprz , paprykę oczywiście, nieco wody i przecier pomidorowy na koniec, a także część posiekanego bakłażana, którą uzyskamy wybierając część miąższu z odłożonych połówek. Można zmiksować.
Do wydrążonych połówek bakłażana nakładamy podduszone mięso, polewamy sosem i posypujemy obficie tartym serem (nie znam greckich, więc jakimś, który jest pod ręką) i bazylią. Wszystko to co wyżej, czynimy w naczyniu żaroodpornym.
Do pieca wędruje do zapieczenia. Po serze poznacie, kiedy gotowe.
Winem greckim najlepiej popijać. Retsinę, która z żywicą sosenki jest, polecam.
.
A przepis ciekawy, ja może dziś wieczorem też coś w Smakoszku napiszę, jak tak dalej pójdzie to w liczbie tekstów dogonimy Azraela:)
Pozdrówka.
Autor niech się ujawni. Nie wszyscy jedzą z nieznajomymi.
I proszę skorygować fragment "teraz u schyłku życia", bo jest zbyt kontrowersyjny.
Nie.
Pan Stary?
Igła albo Stary (dawniej też)
taki mój typ
Czerwony... Może Sadurski, może Skalski, może kto inny ale chyba czerwony ;-)
pozdrowienia dla smakoszka i prosze sie ujawnić...
ja siedzialem we wspomnianym wiezieniu.
Z sankcją o probe obalenia ustroju.
Siłą.
Schyłkowy Gomułka.
Zaraz po inwazji na Czechosłowacje.
Jedlismy w celi suchy chleb.
Czasami była cebula.
Jak pozwolili na paczke.
Takie czasy.
To nie było śmieszne.
Oj, nie.
Bakłażany?
Pewnie nawet nie wiedzialem co to takiego.
To później było.
Wybacz Stary.
Nie wiedziałem.
Moze to było inne wiezienie?
Ja siedziałem przy Mikołowskiej.
W Katowicach.
Tylko po co?
Jak słusznie zauważa Krzysztof Leski.
Leski?
Napisał Pan/Pani ciekawy przepis. Za bakłażanami przepadam. Nie chodzi o anonimowość albo jej brak, ale ja kończę w tym momencie dyskusję. Pomysł ze nazwiskiem "Smakoszek" nie był dobry. Pisałem już o tym. Proszę przejść na normalne zasady. To moja prośba.
cóz popieram referenta w całej rozciągłości
Przeciez on napisał w salonie24 540 wpisów.
Tylko po co?
Pyta się Smakoszek.
Po co pisać?
Jeszcze nie tak dawno moglibyśmy minąć się na korytarzu ;-) A wspomniana restauracja nawet niezła, ale dość droga.
Pozdrawiam,
He, he, a ja to dopiero teraz odkryłam. To musi być Igła, bo gada "sosenkami". Jak miło.