tylko o dwóch smarowidłach na bazie białego sera, twarogu, jogurtu i czego tam jeszcze z mleka zrobić się da.
Są to fajne, niedrogie, smaczne potrawy szczególnie dla tych, którzy podrośnięte dzieciaki mają, bo one też mogą to robić, razem ze starymi a potem same już , lubią też to zajadać. Pasty te mogą stać kilka dni w lodówce. Można robić ich różne mutacje, wersje i podmiany, tak aby dogodzić różnym mniejszościom, w tym - wegetarianom, wspomnianym dzieciom, kobietom ( odchudzającym się ) a nawet Nameste, któren jest pojedynczym przypadkiem występującym w salonie, a takich przyrodnicy szczególnie cenią, ochraniają i nazywają endemitem.
2 kostki białego, półtłustego sera, mielimy z 5-6 ugotowanymi parówkami, jedną cebulą, 2-3 ząbkami czosnku, 1/3 kostki masła lub miksa.
Mieszamy to w dużej misce. Dodaję do tego łyżkę oliwy, coby było bardziej smarowne, sól i pieprz, bazylię i zioła prowansalskie i jak kto lubi, ostrej lub słodkiej papryki w proszku. Mieszam, próbuję i wsadzam do lodówki, żeby się przegryzło.
Wyjeżdża to na stół jak się zsiądzie, z wbitym nożem. Na talerzyku obok kiszony ogórek, papryka, pomidor, rzodkiewki, na drugim chleb biały i czarny. Każdy nabiera i smaruje sobie sam.
Tę drugą nazywamy ( w domu ) tsa-tsiki, bo to taka polska mutacja oryginału greckiego jest.
Bierzemy 2 kubeczki dobrego jogurtu ( najlepiej takiego o nazwie - grecki ), gęstego tak, coby w nim łyżka stała, do tego mały kubek chudej śmietany, kubeczek zsiadłego mleka ( to po to aby różne szczepy bakterii wchłaniać ) i 2 pudełeczka twarożku, takiego z małych gruzełków się składającego ( z Piątnicy ).
Ale najpierw ucieramy na tarce jarzynówce jakieś 15cm ogórka, solimy te strzępy, dodajemy szczyptę cukru. Powstały sok wypijamy, mlaszcząc z lubością, ucieramy do tego ze 2-3 ząbki czosnku, gryzie sie to. Obierkami od ogórka nacieramy sobie ogoloną gębę, oraz zmarszczone od zadumy nad Polską czoło ( mniejszości mogą nacierać sobie inne, wydepilowane miejsca, to przynosi im ulgę w ich cierpieniu i krzywdzie ).
Następnie dodajemy 2 łyżki oliwy oraz wymienione wyżej serki, jogurty i inne nabiały, mieszamy dodając soli i pieprzu oraz bazylii. Nurzamy paluch, oblizujemy, doprawiamy. Wyrównujemy w misce.
I teraz uwaga!!!
Posypujemy wyrównaną powierzchnię papryką, ziołami prowansalskimi ( obficie), sypiemy potężna garść oliwek, odsączonych z zalewy i zalewamy oliwą, tak aby utworzyła kałużę.
Pakujemy do lodówki na czas jakiś.
Potem ta micha ląduje na stole, obok chleby wszelakie.
Można jeść to elegancko z małych miseczek, łyżeczką ( a nawet nożem i widelcem, jak kto potrafi ) albo tak jak ja, prostak i pospolitak, maczając w tym kawałek chleba i zlizując to co po palcach spływa, ozorem.
Dzieciaki siorbią, mlaskają i brudzą do woli.
P.S. Panie Pluszaku - robię dzisiaj,ten pański glazurowany wynalazek ino zamiast cukru dam łychę miodu i trochę mniej przecieru. Jak będzie dobre, przestanę panu mówić - pan ;).
Tylko jak mówić? Towarzyszu chyba nie, bo te słowo przez okres PRL-u się wytarło i zużyło. Chociaż my, z panem Jarecki tośmy towarzysze są i to od 1 bitwy chocimskiej. Co prawda ja w tę ciemną, deszczową i zimną noc ostatniego szturmu stałem na czele swojej petyhorskiej sotni a on pod letkim znakiem służył. Tośmy jednak razem, resztki miodu krzepkiego z manierki pociągali, tego samo co go'śmy jednemu, karczmarzowi Żydowinowi w Perejesławiu ukradli, wróć - zarekwirowali dla dobra Ojczyzny miłej, rzecz jasna.
I na zdrowie.
IGŁA
Pierwsza propozycja to oczywiście prowokacja?
Inaczej nie da się nazwać polecania nameste czegokolwiek mającego w swym składzie cebulę:)
zanim o reszcie to krótkie info o białym serze, czy też twarogu:)
Otóż w końcu, po latach jeden ze sklepów u mnie na prowincji poszedł po rozum do głowy i zaczał sprzedawać ser biały krojony na miejscu z takiego dużego fajnego bloku(? może bloka?), tak jak to drzewiej bywało.
O reszcie jak doczytam, piszę teraz bo mi umknie a szkoda by było:)
No to juz poznalismy sekret Panskiej oszalamiajacej urody - obierki z ogorkow!
Ta 1 pasta bez cebuli nie przechodzi, bez Nameste tak.
Przecież widzi pani, że go chronię i chucham na niego, jak na płomyczek świeczki.
że we mnie jakimś uczonym cytatem filozoficznym lub zdaniem wyrwanym z Krytyki Politycznej uderzy ( którego nie zrozumiem w swojej prostocie ) żeby mnie sponiewierać, napiętnować i ośmieszyć.
Mam tu paru takich biografów i szczwaczy.
no fajnie- baaardzo mi się podoba cz. nr. 2
jako ze jestem parówkożerczym wrogiem- wrzucam na mielenie łososia wedzonego i pewnie tez będzie dobre, ba nawet zdrowsze wszak parówki to...
No ale niektórzy lubią, szanuję choć nie kumam:)
Pozostaje pan w mylnym błedzie.
Różnica pomiędzy parówkami za 4,50 a łososiem norweskim za 38,00, jest tylko w cenie.
;)
Może nie będzie aż tak źle? Moim zdaniem pańska pomysłowość z zakresie przynoszenia ulgi w cierpieniach mniejszości zostanie doceniona i jakoś zrekompensuje cebulowy terror:)
"MYLNY BŁAD"
"MYLNY BŁAD"
MYLNY BŁĄD? nic bardziej mylnego:0
o papierze pisałem w kontekście sera a i na parówki tez by wystarczyło:)
ew. za łososia można zmielić np. szynke parmeńską za cirka ebałt 80 zeta (za nawet nie kilo) lub kilo trufli za 10 tysi plus dla dostojnosci kilka złotych listków, dla wyjatkowych "piesków francuskich":)
jak dopieszczac to z gestem, a co!
p.s poprzedni koment. niech zawiadowca stacji usunie:0
pozdrawiam
WSWS
to mi też jakoś nie leżą.
Może dałoby się je zastapić jakś rybką?
W sprawie parówek - Panie Igło, miej Pan litość.
No podobają mi się Pana przepisy serowe, nawet ta cebula, bo ser biały lubi niestety cebulę.
Ale mój małżonek pod lekkim znakiem?
Pozdrawiam serdcznie;P
bleee, toż to syf.
A twaróg ze śmietaną i szczypiorkiem to gzik.
oczywiście ja np. pamietam pasty rybne- gdzie zamiast parówek (wzdrygam się tutaj- juuz serdelki lepiej by zabrzmiały) wrzucane były rybki z puszki w sosie lub w oleju. Hitem po dzis dzień sa takowe pasty z gotowanym na twardo jajkiem i posypane szczypiorkiem.
ten zestaw chyba najwiekszym parówkowym miłosnikom się nie snił- Igły nie liczę , bo ona praktykuje- ba został nawet "parówkowym kapłanem"
:)
No właśnie, ewentualnie chyba wędzona makrela też by pasowała. Cenowo od parówek nie odbiega, a na pewno jest zdrowsza.
Parówkowym skryto- i jawnożercom mówimy kategoryczne NIE!
chciałem cos tu zamieścić - ale login smakoszek a hasło [email protected] nie działa. Why ?
trzeba maila do algi wysłać:) na [email protected]
Oczywiście, że Jarecki pod letkim znakiem służył, w chorągwi wołoskiej, oni zawsze całe beczki wina mołdawskiego za sobą ciągnęli, coby im się letko śpiewało.
Tak nazywali ten jazgot i wycie, jakie z siebie wydawali, po wypiciu konewki cienkusza, do śniadania.
Żadne makrele i tuńczyki.
Serdelki jak najbardziej.
Najlepsze parówki podają w CH Ikea.
Są naprawdę pyszne. Polecam.
Czy zauważył pan, że na salonie pojawił się "referent"?
Sądzę, że to UKŁAD pana namierzył!!!
Czuj duch.
No to teraz wiem czemu jak wydaje z siebie takie jęki, to mówi, że śpiewa.;P
On śpiewa o tym, ze kamienie nerkowe mu dokuczają.
Panie Kejow - kamienie nerkowe, wikipedia, wino, jareckie, konewka.
W Ikea to meble robią i sprzedają a nie parówki z dykty je robią?
Powiedz mi jak może parówka w bułce kosztować 1,50zł, bo mnie za żadne skarby nie wychodzi żeby to z mięsa było.
Zapewniam pana, że w Ikei lepsze są parówki w bufecie niż meble.
Jadłem je może ze dwa razy, nie była to jakaś rewelacja. Znam małe zakłady wędliniarskie, takie rodzinne gdzie robią 300% lepsze, choc ja już całkowicie zaprzestałem takie wyroby jeść, bo jak będę chciał zjeść kaszkę kukurydzianą to kupie kaszkę.
Historia prawdziwa:
W czasach Napoleona kucharz francuski pojedynkował się z rosyjskim od Cara. Francuz zrobił wykwintną potrawę a Rusek coś prostego. Wygrał Rusek, a gdy się go pytali co to jest wyznał, że przyrządził podeszwę od buta dobrze ja przyprawiając.
teraz to się nazywa glutaminian sodu czyli wzmacniacz smaku - przyprawy potrafia zrobić cuda.
:))
do dyni gotowanej w wodzie - polecam na moim blogu -
"Dzisiaj dynia"
Ja też znam.
Tyle, że na codzień nie ma czasu się za nimi uganiać po mieście, jadąc 15km w jedną stronę.
Smacznego.
Smakoszek jest tu a nie u pana na blogu.
Serwuj pan tu, dla wszystkich.
A od siebie dodam ulubioną pastę syna, z wędzonej makreli z troszką masła/majonezu.
Przemycam tam trochę cebuli, bo lubię.
Dlatego wychwalam mieszkanie w małym mieście, gdzie wszędzie blisko i mam tu ze trzech dobrych rzeźników :)a do tego ser biały od chłopa, jajka bez pieczątek itd.
pzdr
Zapisuję się do frakcji sero-rybowędzonej. Jak zwykle – 3 składniki główne, 3 dodatkowe, 3 kolory, 3 smaki ;P
(Jeśli chodzi o parówki, *jest* ich wielce szlachetne i smakowite zastosowanie. Może kiedyś opowiem. Kiedy przestanę służyć za dyżurnego chłopca do obrzucania jakimiś ohydnymi jarzynami, tfu, grrr ;)
Załamuję ręce... Ja mówię, że robienie dipa z parówek nie mieści się w jadłospisie białych ludzi. Co do tego ma Ikea? Tam też dają krem z parówek?
Niestety, jestem ze starszego kalendarza i próba wejścia mimo login i hasła nie powiodła się, wysłałem maila na podany @dres, jak trzeba - zapraszam do mnie, a mam jeszcze kilka innych i prostych potrawek. Zawsze myślałem o kuchennym poradniku dla mężczyzny w kuchni - jak się tam znaleźć.
Mnie się udało, mam kilka sprawdzonych i NIEPOWTARZALNYCH dań, które zawsze się udają, z winami włącznie - chętnie się podzielę, proszę do mnie zaglądać, a nie tylko o kuchni tam bywa
pozdrawiam, bo zaraz zabieram się za małe conieco, a na dodatkach z miodem też coś mam i to nie tylko miód pitny !
No i jak sie udał kurczak ? Czyżby aż taki niewypał że nie zasługuje na słowo komentarza ?
idę głowe posypać popiołem ...
pluszak zasmucony
Bardzo dobre. Od dzisiaj będę do Kolegi pisał - kolego ;).
Do tych kurczaków doszedł ryż ( spod poduchy )zaprawiony curry i marynaty.
Jeden błąd chyba popełniłem. Trza było usunąć tłuszcz ze smażenia? Bo jak się sos zredukował, to się oddzielił od tłuszczu.
Cieszę się że smakowało , choć zestawienie z ryżem curry było by dla mnie nieco ryzykowne. Tzn lubię ryż gotowany z dodatkiem samej kurkumy, ale za curry nie przepadam .
A co do sosu ... hehe .. pisałem że 'glazurę' zagotowujemy
i dodajemy podsmażone kawałki kurczaka. O tłuszczu nic nie było - a nieporozumienie wzięło się chyba z tego, że w kolejnych
komentarzach zaczęliśmy mówic o redukcji sosu - co mogło
sugerować dodanie glazury do tłuszczu po smażeniu .
Pozdrawiam