To mój debiut na Smakoszku…
Pyzy drożdżowe, zwane w innych regionach kraju „kluskami na parze” lub „buchtami”, ale w Wielkopolsce robione, więc sposób podania też będzie wielkopolski. Tak, jak to robiła moja mama.
Do takich pyz mam szykowała:
- dużo czasu
- dużo ciepła w kuchni
+ mąki pszennej 50 dag
+ mleka słodkiego, ciepłego 250 ml
+ jaj 2
+ masła stopionego 3 łyżki
+ drożdży 3 dag
+ soli szczyptę i cukru łyżeczkę
Wstawała rano i szykowała rozczyn: mleko (ciepłe!), drożdże, niewielka ilość mąki i cukier – wszystko mieszała i stawiała w ciepłym miejscu. Następnie podawała rodzinie śniadanko, a kiedy rozczyn wyrósł, zagniatała ciasto.
Mąkę przesiewała przez sito (można ją było wcześniej na kaloryferze trochę potrzymać – pod warunkiem, że był to okres grzewczy). Mąkę i jaja dodawała do wyrośniętego rozczynu. Ciasto wyrabiała ŁYŻKĄ DREWNIANĄ lub RĘKĄ (najlepiej męską, bo silniejsza;))tak długo, aż zaczęło odchodzić od brzegów naczynia. Wówczas dodawała letnie masło i sól i dalej wyrabiała. Im lepiej wyrobiła, im więcej powietrza wpuściła do środka, tym pyzy były lepsze. Ciasto stawiała ponownie w ciepłym miejscu, a potem wychodziliśmy do kościoła (wszak to obiad był niedzielny).
Po upływie ok. dwóch godzin mama wykładała ciasto na stolnicę oprószoną mąką i szklanką odcinała kawałki, które potem kulała w rękach. Układała je równiutko na stolnicy i przykrywała ściereczką płócienną, żeby nie zmarzły. Następnie wybierała najszerszy garnek w kuchni, nakrywała go kawałkiem płótna, które obwiązywała sznurkiem, żeby się nie zsuwało. Na dno wlewała wodę i gotowała ją. Kiedy woda już zawrzała, można było układać pyzy, niezbyt ciasno, żeby się nie sklejały. Całość przykrywała miską emaliowaną (bo wysoka – wtedy jeszcze stalowych nie było) i gotowała na parze 8 minut. Ugotowane pyzy zdejmowała palcami, układała na misce i przykrywała ściereczką. Po dwóch seriach gotowania wołała domowników na obiad.
Do pyz podawany był najczęściej kurczak w sosie i tarta marchewka, choć bywają też inne szkoły (rolady, żeberka, kapusta). Obiad taki jadło się bardzo długo ze względu na dużą liczbę dokładek, na które trzeba było czekać, aż im przepisowe 8minut minie. Należało się objeść po same uszy, bo pyzy odgrzewane następnego dnia to już nie to, a następne nie wiadomo, kiedy znów się zdarzą.
Acha, do tego wszystkiego obowiązkowy był kompot wiśniowy własnej roboty.
Wszystkim zniechęconym na pocieszenie dodam, że mnie tak wspaniałych pyz jeszcze nigdy nie udało się zrobić. Ale ciągle próbuję :)
Pani Łyżeczka
No pyzy jak marzenie idealne, ażmi zapachniały.
Ja zamiast płótna kładę gazę na garnku, nie taka gęsta jak płótno, a po za tym idalnie.
Ściskam Cię serdecznie.:D
to najlepsza była pieczeń cielęca z tzw. kuleczk w sosie włsanym, robiona tak jak ją robiła moja babcia.
Ten sos i te pyzy ech...
i je sie je z reguly na slodko np. maslo - cukier - cynamon, truskawki/jagody ze smietana itp.
Jedyne "konkretne" zastosowanie, ktore znam, to tzw. Slaskie niebo, czyli rozne rodzaje mies z przewaga schabu w sosie sliwkowym i w ogole rozne cuda (jak to w niebie:). Dodatkiem sa wlasnie te kluski.
Ja niestety, mam "slaba reke" do ciasta drozdzowego i to doslownie, nie mam sily wyrabiac, a robot w tym wypadku to jakas porazka. Na szczescie inne mi wychodza:)
Pozdrawiam i ciesze sie widzac Pania tutaj:)
zwane wlasnie kluskami na parze, robilo sie nadziewane powidlami sliwkowymi i podawalo na slodko, polane maslem i posypane cukrem pudrem.
Czasami byl do tego robiony sos waniliowy, tez na slodko.
A u nas tego nie było.
Raz czy dwa zrobiłem takiego wielkiego pyza jak baleron, potem krojonego na plastry. Wedle Makłowicza.
Ale stwierdziłem, że więcej zachodu jak jedzenia.
W dzieciństwie szły głównie pyzy ziemniaczane i kluski z serem i do rosołu tzw. kluski kładzione, podobne do lanych.
Ale przede wszystkim moje ulubione przecieraki.
Przez Kuzyna Karola, że jak byliśmy dziećmi, to babcia jak pyzy robiła, to nam taki pyszny sos waniliowy robiła, a ja już go nie potrafię zrobić.
A to było palce lizać, szkoda, że babcia mi przpisu na ten sos nie zostawiła.
Pyzy to nie kluski po prostu? "Pyzy z miesem" - okragle kluchy z nadzieniem.
A buchty to jesssuuu...
Elegancki pan ma na to specjalny aparacik, kuchenke na wode "MulitGourmet" firmy Braun. Buchty do garnuszka, zegar na 30 minut, obejrzec odcinek "Kapitana Sowy na tropie" i juz aparacik robi "balim".
Buchty koniecznie recznie robione a nie kupne z polskiego Plusa; przepis jak wyzej, do tego duzo jasnego sosu z odrobina mieska, krolik albo cus.
Latem bez problemu, zima czasami problemy z ciastem.
Az jesc mi sie zachcialo, do widzenia...
Przecież te pyzy, to czeskie knedle?
Czy się mylę?
czy Wy nigdy w Poznańskim nie byliście, toż to pyzy drożdżowe na parze, o smaku typowo poznańskim.
Pozdrawiam serdecznie.:D
Yes, yes, yes!
Toż to kluski na parze lub pampuchy.
Co wy, z zaboru rosyjskiego?? :))))
W Kongresowce sie tego nie robilo. Dopiero w Czechoslowacji (cos jakby mini UE w wersji RWPG) to poznalam, z pieczenia wieprzowa i kapusta chyba po koloszwarsku, czyli zdaje sie duszona z gozdzikami,bialym winem, kwaskowo-slodkawa. Do tego biale mlode wino morawskie. Potwornie tuczace.
nie żadne pampuchy.
A kluski to z ziemniakami się robi i to są knedle, nadziewa się to mięsem, owocami i czym tam kto lubi, bo nawet namoczoną w mleku czerstwą bułką.
A pyza musi być leciutka, okrągła i pachnieć tajemniczo jak kobieta(to słowa mojego dziadka).
Potem cielęcą pieczeń piec w piecyku, aż zrumieni się ślicznie, polewając ją sosem, który z niej wyciekł.
Potem tą pieczeń i sos na stół, no i pyzy gorące prosto z parującego garnka...mniam mniam.
Poznańskie pyzy są najpyszniejsze.:D
Przecież napisałam, że przepis wielkopolski, więc pyzy i basta!!!
Moje dzieci też dostają w przedszkolu kluski na parze z sosem czekolatowym czy innym koktajlem truskawkowym, ale to dlatego, że na Śląsku do przedszkola chodzą...
W Poznaniu na weselach podają pyzy.
W Katowicach - kluski śląskie.
A w Głogowie? Ziemniaki, kluski śląskie, a na końcu pyzy. Tylko nie wiem, jak je tam nazywają.
My się tu o pyzy kłócimy. A zapytaj, czy ktoś wie, co to jest skibka... albo gzik... albo szneka z glancem ;)
oni o skibkach, sznekach zwłaszcz z glancem, pojęcia nie mają, a to Wielkopolska piękna gwara, bo to naród, co Poznania i okolic nie widzał.
Buziaki.:D
to już pouczałam.:D