Koniec z tymi rankingami i innymi rywalizacjami, chcę tu dziś normalny przepis napisać, by nikt nie myślał, że te wszystkie zabiegi spowodowane były moją własną niemocą.
Dzisiaj przepis na duszone nerki wieprzowe w sosie ziołowym.
Nerki najpierw trzeba dobrze oczyścić, z tych przewodów moczowych, kroimy każdą nerkę w poprzek i dokładnie wycinamy te przewody.
Potem dokładnie myjemy i zalewamy wrzątkiem, chwilę gotujemy na wolnym ogniu.
Potem odlewamy wrzątek i znów dokładnie płuczemy w zimnej wodzie.
Tak przygotowane nerki kroimy w cienkie paski, a w tym czasie rozgrzewamy na dobrej łyżce masła pokrojoną w kostkę cebulę, gdy ona się zeszkli dodajemy nerki i dwie, trzy łyżeczki wegety ziołowej i pieprzu, dusimy na małym ogniu, w razie, gdy sos za bardzo odparuje, dolewamy trochę wody.
Gdy nerki są już miękkie, lekko je podprawiamy wodą z łyżeczką mąki. Podaje te nerki z ziemniakami piure i teraz sezonowymi ogórkami, zwanymi mizerią.
Pozdrowienia dla wszystkich cebularzy i tych co za nią nie przepadają
kilka razy zabieralem sie za nerki, ale zawsze cos mnie odpychalo. Podobnie mam z salcesonem.
Koniec koncow, zawsze korzysta na tym moj pies.
I szkoda, że pies, a nie Pan, bo nerki to wspaniała potrawa, ale trzeba ją dobrze przyrządzic, bo inaczej niestety będzie pachniała moczem.
Polecam mój sposób, a napewno będzie Panu smakowało. :D
Mad_Dog ma psa! Ale to należało przewidzieć ;-)
Co do wnętrzności, to ja tam wyznaje taką zasadę, że to co służy za filtr i zbiera najgorsze paskudztwa metabolizmu za życia ofiary, którą następnie spożywamy, nie nadaje się do spożycia, no chyba, że akcja ma miejsce w kraju czy okolicznościach, w których każdy gram białka na wagę złota, ale to na szczęście u nas nie występuje.
Dlatego osobiście nie dam się namówić na żadne nerki czy, jeszcze gorzej, wątróbki. Co innego żołądki czy flaczki -- to jest pychota, zwłaszcza jeśli wyraziście przyprawiona i doprowadzona do średniej miękkości.
Ale przyznam, że gdyby mnie Pani Alga uraczyła tak sprytnie przyrządzonymi i doprawionymi nerkami, że nie zorientowałbym się co w istocie jem, to kto wie, kto wie :-)
Pozdro.
Rabelais z głowy więc nie ręczę:
" Flaki? Wielką musi mieć przyjemność w przeżuwaniu łajna, ten który ich zje pełną dzieżkę"
A poważnie, to i flaki i nerki mniam, ale w domu robione. Biorę dokładkę.
Odezwał się na Smakoszku.
Panie Adamie nerki są wspaniałe i należy je jeść, tylko ważne jest dokładne przyrządzenie.
Pozdrawiam serdecznie.:D
w tym cynaderki-nerki również.
Daleko mi do talentów i doświadczenia bywalców smakoszka.
Pozwalam sobie jednak wtrącić słówko.
Otóż nereczki mają podczas gotowania wybitnie nieprzyjemny zapach ( co zrozumiałe;-) ), więc zalecam dłuższe i dwukrotne gotowanie z dodatkiem soli. Przynajmniej dla początkujących.
Pozdrawiam!
No właśnie ów "zapach" moczu mnie trochę odstrasza. Boję się, że spieprzę. Ale wszelkie inne podroby to bardzo chętnie. Wątróbki, serca, flaczki, żołądki. A głównie w formach gulaszopodobnych.
pzdr
z którego się trza ewakuować.
Nie lubię psów, które tylko szczekają bez sensu.
A Twój komentarz, to przepraszam do czego, bo jakoś w to niedzielne popoludnie otepialem? Pozdrawiam
Nerki jeżeli nie są dobrze oczyszczone faktycznie wydzielają niezbyt przyjemną woń, ale jeżeli jak już pisałam dobrze je się oczyści i odgotuje, są naprawdę smaczne.
Ps. Panie Igła, kto zacz ów pies?
Ja?
IMHO (Bandurski wie co to znaczy) Igła ma niezrozumiały dla mnie uraz wobec Mad_Dog-a, no nie lubi go jakoś, ale żeby zaczepiać w taki sposób Mad-a na Smakoszku, to już przegięcie! Dla mnie to grzech wobec idei Smakoszka, któren ma nas łączyć a nie dzielić, to raz
dwa, ja bym chciał się trochę wytłumaczyć z mojego bezczelnego wejścia z kontrą anty-nerkową, bo jeszcze się na mnie Jareccy obrażą i dopiero będzie!
wyznam, że w moja śp. Babcia w dzieciństwie moim katowała nas tym daniem dość często, za mały byłem żeby wiedzieć na ile zmyślnie to było przygotowywane, myślę że było dobrze, bo Babcia gotowała smacznie i z sercem, a pierwsze moje wyczyny kulinarne, czyli jabłecznik na kruchym cieście (aaaahhhh!!!) w wieku 8 lat to pod okiem Babci miały miejsce -- później jako dziecko katowałem całą rodzinę ciastami własnej roboty i dopiero w wieku chłopięcym ta szajba mi jakoś przeszła, przechodząc w młodzieńcze zapiekanki do których sypałem wszystkie znalezione w kuchni przyprawy w wielkich ilościach, co dawało dość ogniste, ale pamiętne rezultaty
tak więc mój uraz do nereczek proszę mi wybaczyć, bo objadłem się nimi na zaś :-)
choć już tak na serio, nie uważacie, że w tej ideologii odnośnie organów filtrujących coś jest jednak? może to mój świr i uprzedzenie, ale dotąd nikt mnie z niego nie wyleczył
Pozdro.
Dzeki za wyjasnienie, bom rzeczywiście zwatpil w swoje mozliwości pojmowania. Swoja droga nigdy bym nie posądzal Pana Igly o taka malostkowość. Co ma Smakoszek i Pani Prezes Alga do MD, i to w kwestii kulinariów? W końcu wszyscy mamy zwyczaj jadać oraz wypowiadać się na ten temat. Rozumiem - niedziela, deszcze i burze szaleja, ciśnienie lata jak zwariowane. Byle do jutra. Pozdrawiam
Ależ nie miałam zamiaru się na Pana obrażać, nie każdy musi lubić wszystko(mnie kiedyś w dzieciństwie katowano jajam w sosie chrzanowym bleee i przyrzekłam sobie, że gdy dorosnę nigdy tej potrawy nie zrobię i dotrzymałam jak narazie tej obietnicy).
Co do Pana Igły, zabolało mnie to bardzo, bo myślałam w pierwszej chwili, że to do mnie jest skierowane z powodu tych nerek.
Pewnie można kogoś bardzo nie lubić, ale nie na Smakoszku, bo to kulinarny blog.
Pozdrawiam serdecznie.
Serdecznie współczuję tych jajek w sosie chrzanowym. Ja wiem, co to za szajs, zwłaszcza, że z chrzanem miało to niewiele wspólnego. Chociaż jest rzecz bardziej traumatyczna - jaja w sosie musztardowym. Brrrrr.
pzdr
Drogi Panie, te jaja były wykonywane przez moją mamę z prawdziwego chrzanu(bo ojciec mój te jaja uwielbiał), a my dzieci nie mieliśmy nic do powiedzenia.
Ja mam nawet awersję do jaj sadzonych z tego powodu.
A jaja w szarym sosie(musztardowym) też mama robiła, ale mniej były mi obrzydliwe niż te z chrzanowego.
Pozdrówki.:D
Aha, no to zwracam honor Mamusi :)
Ja miałem na myśli takie szkaradztwo kulinarne, które dawano w stołówkach szkolnych. Taki skrót myślowy :)
Taki zestaw pamiętam np. zupa owocowa, jaja w sosie musztardowym, ziemniaki z wody (i z wodą!), kompot z rabarbaru. Aż mi się teraz odbija :)
pzdr
Ja dzięki Bogu nigdy nie musiałam w tzw. zbiorowym żywieniu brać udziału, bo moja mama będąc w domu zawsze przygotowywała nam obiady, a potem już sama pychciłam(z różnym skutkiem, ale sama), także nie załapałam się na wyśmienitą garkuchnię, ale pamiętam jej zapach ze szkoły, zawsze pachniało zepsutą kapustą. Pozdrawiam.
zdaje sie ze je obsmazal.
z nerkami ciekawa sprawa - bardzo mi smakuja ale mam podobnie jak tezeusz - to jednak, bylo nie bylo, naczynie na mocz. takze jestem rozdarty
I Ty przeciw mnie?
Chłop niby ze stali, a nerki Mu nie w smak, co to się na tym świecie porobiło? :D
Ps. To oczywiście żart, a nerki jak to nerki, albo są organem, albo daniem.
Pozdrówki serdeczne.:D