Muszę widzę trochę zasilić smakoszka, bo samym sosem(z ukłonem dla Tatara)człowiek nie żyje i może nam tu grono salonowe osłabnąć.
Postanowiłam podać mój przepis na kotlety rybne z dwóch powodów, jeden to to, że są smaczne, a drugie, że dzieci nie za bardzo lubią rybę, a tak zrobioną zjadają chętne.
Kilogram ryby, może być mintaj, miruna, albo jakaś inna, byle nie miała zbyt dużo ości i łatwo ją można wyfiletować.
Filety przekręcić przez maszynkę z jedną bułką zamoczoną w wodzie lub mleku, dodać jedno jajko surowe i jedno na twardo drobno posiekane, dodać łyżeczkę Wegety, troszkę pieprzu(biały)i łżeczkę posiekanej natki pietruszki(można dodać koperku, jak ktoś lubi).
Masę rybną dokładnie wyrobić(najlepiej ręką), po czym formować małe kotleciki panierować w bułce tartej i wkładać na gorący tłuszcz.
Smażyć na obie strony, aż się zarumienią, podawać z ziemniakami piurre i z surówką z kwaszonej kapusty.
Smacznego życzy Alga
"Filety (rybne) przekręcić przez maszynkę" - w tym miejscu dostalbys ode mnie w ucho albo nawet kopa w ryj. Jak mozna tak marnowac CENNA rybe?!!
A propos maszynki.
Chcialem sobie sam robic kielbasy. Jako dzieciak bralem zywy udzial w wiejskich swiniobiciach, wedzeniu szynek i kielbas. Ma sie gdzie w pamieci ten NIEZAPOMNIANY smak, a takze rzutem oka oceniam jakosc jajka i starczy ciut masla na jezyku, zebym poznal, maslo to czy "mieszanka tluszczowa". Wiem tez co to prawdziwy chleb.
Kupilem se maszynke. Zmielilem mieso. Wyszla jakas bladorozowa wodnista papka. Won z ta chinska maszynka.
Kupilem przedwojennego niemieckiego Flajszwolfa, naostrzylem noze, wyszlo juz jakies takie mielone miesiwo. Ale kudy tam do...
Poszedlem do masarza znanego w calej okolicy z tzw. "Mett". "Kochany, mowi, jak chcesz mielone jak u mnie, to popatrz tu: to jest maszynka za 3 tysiace euro i ma noze jak brzytwy. Ona tnie to mieso, a te twoje parciane maszynki to mieso szarpaly i gniotly. Jasne?"
Jasne.
Kupilem u niego wor mielonego. Zrobilem te gotowane kielbasy. P Y C H A !!!
Z drugiej strony wiem, ze mi wychodzi wszystko najlepiej akurat za pierwszym razem.
Pozdrawiam! I zebym juz nigdy tu nie musial czytac o szarpanym i gniecionym miesie rybim. To juz lepiej kup dzieciom sztabki rybne firmy Igloo. Ryby na takie traktowanie po smierci nie zasluguja.
Smacznego!
Gotowe rybne czy to paluszki, czy te blee kotlety, to nie jest ryba tylko jakieś zmioty z podłogi przetwórni ryb(Ty byś tym karmił własne dzieci?)
Ja mam swoiecką maszynkę żeliwną, noże ostrzone przez fachowca i mogę ci powiedzieć, że nigdy breja mi nie wyszła.
A kotlety rybne są bardzo smaczne, a wielu tylko w takiej formie może jeść rybę, bo nie lubią obierać ości, czy ryba w całości im nie smakuje.
Ja co prawda do nich nie należę, ale w moim domu większości musiałabym obierać te ryby, to kotlety są odskocznią od ciągłego nadskakiwania przy posiłku.
Ach, proszę mnie nie straszyć nakręcanie uszu.
Pozdrawiam serdecznie.
OK, kopa odwoluje. Ale ucho warto nakrecic.
Mielone z ryby to koszmar, kiedy mozna miec cala rybe.
Te sztabki, ale tylko te firmy Iglo, z ryby, to u mnie taka wlasnie dziecieca ostatecznosc rybia.
Ostatnio pojawily sie u nas filety z sandacza z Syberii. Leciutenko podsmazyc, ciut przypraw, biale wino.
Jessu...!
Pozdrawiam!
No już o tym kopie nie wspomninałam, bo chyba byś mnie kobietę nie kopał, a co do tych kotletów to podtrzymuję, one są w smaku fantastyczne.
Mnie można dać najbardziej ościstą rybę, bo jestem też jak Ty wielbicielem, ale wielu woli coś podobnorybowe i lepiej zrobić własne kotleciki, niż jeść jakieś garmażeryjne paskudztwa.:D
2 uwagi:
- mielić można i należy, jeśli masz ochotę winkorporować coś jeszcze, sam piszesz, że mięso mieliłeś. Sama ryba zmielona, tak, jak i samo mięso to trochę szkoda zachodu, ale jak masę rybną wymieszasz z dodatkami: ser, zioła, jajo, to otrzymujesz wartość dodatkową.
- jak masz problem z mieleniem, to niepotrzebny Ci jest rzeźnik z maszyną za 3 tys oiro tylko 2 standardowe ostre noże i duża drewniana deska do krojenia. Mięso kroisz na plastry i siekasz dwoma nożami naraz. Trzeba załapać ten rytm, ale to chwila-moment. Jak ze skręcaniem papierosów. I takie mięcho jest dużo lepsze niż mielone. Wschodnia metoda.
pzdr
@Futrzak:
Wierzę, iż można posiekać metodą wschodnią parę plastrów. Niechby 5. Niechby 10.
Ale trzy kilo karczku? A sześć? Pewnie, że można. Najlepiej mieć posturę i talent Toshiro Mifune.
Także, jakąż to wschodnią techniką chcesz naładować flaki? Bez maszynki? Można przy pomocy Kopciuszka, ale raz, że nie każdy ma, a dwa, ze zaraz Unia się wtrąci o naruszanie praw. Musisz mieć maszynkę, nie da rady. Zatem, trzeba się jej nauczyć.
@Amstern:
Primo, ostry nóż. Do ostrzenia radzę gorąco zatrudnić fachowca. Tako rzecze Alga (popieram).
Po drugie, primo: sitko specjalne, z dziurami na palec szerokimi (mały palec).
Standardowe - robi papkę, zaś takie do maku - ciapkę.
Dalej, maszynka (ślimacznica) ma chodzić ciasno (uszczelka, sznurek bawłniany pomaga, byle zakręcić w dobrą stronę)
Dalej, mięso ma być dobrze schłodzone, aż do Rigor Mortis. Wtedy także łatwiej się kroi na paski. Jak się kraje - tak się mle. Jak się nóz ręczny ślizga, to tym bardziej nożyk maszynki.
Na koniec: kiełbasy się wędzi, gotuje zaś tylko w akcie rozpaczy. Można nieżle na grillu, ale nie tym talerzowo-ufiastym, tylko porządnym, beczkowym. Węgle z boku. Długo i łagodnie, a nie krótko i dziarsko (jak i z wieloma innymi rzeczami).
@Alga:
Ten sam przepis, tylko zamiast ryby więcej jajek na twardo, nie mleć tylko siekać, bez bułki tartej.Można łądować toto w pół-skorupki jajek, i obsmażać z jednej strony (oczywiście). Świetna papranina dla dzieci.
@Amstern znowu:
Mintaj jako cenna ryba? Pewnych ryb (ogólnie - rzeczy) nie da rady przełknąć bez drastycznej obróbki.
@Futrzak znowu:
mieszać - dobrze, mieszać dużo - źle. Mówię o serze do ryby mielonej.. Jeżeli już musisz, to trochę na wierzch, i krótko nadtopić..
Alga:
... bez bułki w środku, bo w tartej obtaczać to i owszem
No jasne, że można inaczej, ja podałam własną wersję, która jest i dobra i każdy sobie z nia poradzi.
Pozdrawiam serdecznie.:D
polecam paluszki z łososia bodaj firmy DalPesca (czy jakoś tak). Łosoś jest w paluszku niemielony, otoczony chrupiącą panierką. Na własne oczy widziałem dzieci, które zazwyczaj jadają wyłącznie frytki popite coca-colą, które pożarły 2 paczki na łebka (przy jednym obiedzie). Potem stopniowo nabrały chęci do jadania ryb w formie filetów - na razie chyba jest to łosoś właśnie i panga. Do łososia wędzonego jeszcze się nie przekonały.
Ale mi chodziło o to by zdrowo i dość tanio zrobić rybę, a te paluszki o których wspominasz, są nie na każdą kieszeń.
A moja wersja jest taka, że za małe pieniądze naje się cała rodzina i to smacznie.
Ja mam codzień 6 osób do wyżywienia.:D
toteż ja nie mówię, by wyżywic tym6 osób, ale że jak kto chce to spróbować może :))
a przepis całkiem całkiem :)
Zajrzalem za tymi jajkami z Tatarstanu, przypomnialo mi sie wczorajsze o rybach i widze pol tuzina innych Wujkow Dobra Rada. :)
W skrocie wszystkim naraz.
Nie lubie ostrych nozy (pewne doswiadczenia z dziecinstwa), i mam w domu w zasadzie tylko jeden ostry - na dobre wielkie mieso. Reszta wszystko tepe.
W maszynce moga byc zyletki, grunt, ze ich nie widze. Ale u mnie dobry noz musi byc w miare tepy.
Stare noze "Gerlacha" sa dobre, tepia sie same.
Tak, ze siekanie miesa recznie raczej odpada.
Kielbasy gotowalem, bo pierwszy raz, a nie bede na pare kielbas zima grilla startowal. Proba taka.
Mintaja nie znam. Znaczy raz gdzies w Polsce jadlem w jakiejs smazalni. Na wzor niemiecki, cale zapanierowac i do frytownicy. Ale na wedrowce smakowal bardzo dobrze.
Tu sie je raczej te atlantyckie pseudolososie, barsze, dorsze, tunczyki, makrele.
Lubie osci, to juz wtedy trzeba kawal calej ryby, a to juz mniejszy sortyment, przewaznie sprzedaje sie filety.
Przypomniala mi sie jeszcze recepta, ale to podepne do pana Tatara.
Pozdrawiam!
"...w tym miejscu dostalbys ode mnie w ucho albo nawet kopa w ryj. "
Teuton w akcji, to ta niemiecka misja cywilizacyjna.
"Nie lubie ostrych nozy"
o nóż do maszynki szło (taki czteronożny).
Zwyczajne noże kuchenne ostrzyć nie sztuka, ale te (cztery pod-nożyki od maszynki do mielenia) ostrzy się inaczej, nie na szpic-ostrze, jak standardowe noże, tylko na kant, równy lub bliski (ale
Nie zrozumialem na poczatku jak ten "Smakoszek" dziala.
Myslalem, ze ryby meczy ten student od pizzy smarowanej koncentratem pomidorowym...
A noze - te reczne! - dalej tepe.
Pozdrawiam!
Dzięki za obronę.:D
Przeprosiny przyjętę, ale nikogo tu się nie kopie. Takie tu obyczaje.
Co do fo-pasa Amsterna
"w tym miejscu dostalbys ode mnie w ucho albo nawet kopa w ryj"
i że chciałby kobietę kopać...No, gramatycznie to nie jest jasne. Biorąc gramatykę za świadka, Amstern - stary rubacha (lub pragnący takim być) - najwyżej odgraża się jakiemuś facetowi.
Ale nie o tym...
Po lekturze naszła mnie ochota na kotleciki rybne. Zakupiłem filetów ok. 0.9 kg, bułki ci u mnie dostatek, maszynka żeliwna - i owszem.
Tylko, owe żeliwo ma zdolność pamiętania... zapamiętuje zapach, a raczej odór. Nawet po dokładnym wymyciu, moczeniu w wodzie, etc. A potem ta maszynka będzie np. mak mleć albo orzechy...
I pamięć ryby udzieli się ciastu.
Co zrobić?
PS. Ostatecznie, zrezygnowałem z kotlecików, podgrzałem stary makaron na patelni, wkroiłem kilka filetów, trochę cebuli, papryki, zieleniny, przypraw, przykrywszy, poddusiwszy pomalutku...za 15 minut wszyscy się zapychali makaronem z rybnym sosem.
Jak maszynkę umyjesz dokładnie płynem i ją dobrze wysuszysz przed skręceniem, to żadnego obcego zapachu przechowywać nie będzie.
Pozdrawiam serdecznie.