Witam Bracia i Siostry.
Zanim zacznę, muszę się przyznać, że miałem problem, jak nazwać to, co zaprezentuję. Określenie tego mianem „potrawy” bądź „dania” byłoby wyrazem lekceważenia Czytelników i marnowaniem ich cennego czasu. Byłaby to też daleko posunięta bezczelność w stosunku do innych Smakoszów, którzy na łamach Delicyj wypruwają sobie żyły, żeby przedstawić możliwie najbardziej wyrafinowany i zaskakujący przepis. Uważam bowiem, że potrawą możemy nazwać bigos, daniem - zupę rybną (bądź na odwrót). Potrawa/danie wymaga wysiłku, pobytu w sklepie dłuższego, niż 2 minuty i, przede wszystkim, wykonania szeregu działań mających na celu obróbkę pokarmu. A to? Nazwijmy to „patent”.
Używam tego pojęcia w kuchni na określenie sprytnych i prostych pomysłów, które znacznie polepszają – moim zdaniem – jakość potraw. I tak: patent na ziemniaki oznacza, że są gotowane w mundurkach, z liściem laurowym i zawsze wrzucane na wrzątek. Patent na makaron polega na tym, że kiedy robię bolognese, to staram się zostawić coś na następny dzień, a potem to odgrzać w piekarniku. I wtedy to dopiero ma smak.
Tak więc – patent. Tym razem, na pierogi. W zasadzie, dowolnego rodzaju i pochodzenia. Istotne jest tylko, żeby nie były na słodko1. Pierogi należy przygotować tak, jak nakazuje nam napis na paczce i nasz zdrowy rozsądek. (Nie robimy pierogów sami!!! Wtedy to nie będzie patent) Odcedzamy na sitku i bierzemy się za clou. Na patelni rozpuszczamy porządną łyżkę masła2, merdamy szpatułką i pozwalamy się rozpuszczać na małym ogniu. Po tym, jak masło się rozpuści i chwyci trochę temperatury wrzucamy na patelnię ok. 10 dkg pokrojonego niechlujnie sera typu Rokpol – tzn. musi być taki z zielonymi lub niebieskimi glutami w środku. Mieszamy na wolnym ogniu. Ser się powoli rozchodzi w maśle a my wrzucamy pierogi. Obtaczamy je metodycznie w sosie z obu stron a potem zostawiamy na ogniu przez maksimum minutę i potrząsamy patelnią. Sami zobaczycie, że dochodzą. Po wszystkim wyrzucamy na talerz, na to koniecznie pieprz świeżo zmielony, jakaś zieleninka (tymianek, estragon, majeranek, itd.) i smacznego.
1 Polecałbym do tego przede wszystkim pierogi z grzybami. Mogą być też z mięsem i grzybami. Może nawet ruskie by się nadały? Podobnie byśmy przygotowali jakieś ravioli. To, co widać na zdjęciu, to klasyczne pierogi z kapustą i grzybami. Na tym majeranek i pieprz kolorowy. Brzmi ryzykownie, ale wierzcie mi, że wciągnąłem wszystko a już byłem po kilku gotowanych kiełbasach własnej roboty, więc chyba patent daje radę :)
2 Podane proporcje to minimum, które musimy mieć na pół paczki pierogów sklepowych. Ale jakby co, to „lepiej, jak jest więcej”
pzdr
FUTRZAK
Ała*), wygląda pysznie! Patent świetny, aż dziw, że mi to do głowy wcześniej nie przyszło (używam często rokpola do różnych sosów i potrawek). Wykorzystam na pewno.
*)"ała" dlatego, że akurat w brzuchu mi burczy.
Super! futrzaku, jak widzę i "czytam" tę strawę, mam ochotę zjeść Firefoxa wraz z zakładkami. Dodam sobie Twoje pierogi do ulubionych :-)
Futrzaku - przepraszam za literówkę.
I jeszcze zdjęcie.
Nie zasnę.
Pozdrowienia.
Ajajaj!
Uwielbiam przepisy, które się bifurkują, to znaczy rozdwajają, a nawet roztrajają i rozczwarzają i rozpięciają (stop!).
Tak czynią, gdy możesz zmieniać i podmieniać komponenty. Klasyczne pierogi ze skwarkami - takiej właściwości nie mają.
Ale, nie wyrzucałbym skwarek za szybko, jak tego dziecka z kąpielą. Co szlachetnjesze pierogi wymagają najwyżej skwarek, a sos tylko odwraca uwagę i smak. Pierogi na zdjęciu, które podobno można rozpoznać na oko jako takie z kapustą i grzybami (ciekawy temat dla epistemologa), na ogół należą do szlachetnych (chyba, że kapusta sprzed dwóch lat, a grzyby - z posuchy, gdy trzeba było sie zadowolić jakimiś "rzeszuciakami").
Ruskie - proszę bardzo, ale już z kapusta i grzybami - dwie dobre rzeczy czynią zła rzecz.
Usilnie dopominam się o zwrócenie uwagi na ten aspekt patentu - łatwo, oj jak łatwo, przedobrzyć.
Na przykład, opisany sos rokfortowy (taką ma potoczną nazwę), dopuszcza co najwyżej delikatne pozielenienie.
Bardzo łatwo przekroczyć subtelną granicę między dominacją - na przykład tymianku - a dominacją rokforta.
Gdybyście zamiast rokforta w ramach bifurkacji używać raczyli żółtego sera marki "żółty ser" - proszę bardzo,
przekraczajcie Rubikony przyprawowe ile dusza zapragnie. Ale, na miłość, nie przy rokforcie!
PS. Żeby było ciekawiej, patenty mają swe podpatenty, często tajne. Na przykład, patent zostawiania makaronu na zapiekankę dnia następnego ma tajemnicę:
makaron musi być ugotowany "al dente"!!!!!!!
------------------------------------
PPS. Za mało wykrzykników, więc jeszcze trochę !!!!!!!!!!!
>Dziewczyna i Sosenka - dobrze wygląda, nie? :) I o to idzie. Tekst nieważny :)
>Stary - zjedz :) Jeszcze jakiś nocny czynny. Dasz radę. :)
>Tichy
Skwarki nie odwracają uwagi? Moim zdaniem nawet bardzo. Jak z dobrego boczku zrobione to hoho.
Tych pierogów ze zdjęcia nie da się rozpoznać na oko, ale na język tak :) To zdjęcie mojego talerza :)
Co do przedobrzenia. Moim zdaniem najlepiej wychodzą z grzybami _tylko_. Te były z kapustą i grzybami i - jak wspominałem - może się to wydać ryzykowną koncepcją. Jednak, dało radę. Uwierz. Choć zgodzę się, że jazda była po krawędzi.
Zielenienie było również delikatne, Panie Tichy za kogo Pan mnie ma? :) To oczywiste, że tylko może dwie szczypty roztartego majeranku tam były! Ale gdybym tymiańczył to byłoby tego więcej, to już kwestia smaku. :)
Co do makaronu, zawsze musi być al dente :) Poza tym, jeśli podgrzewasz w foremce odstany makaron to on się istotnie ogrzewa po raz drugi. Nie rozmięka jednak! Może dlatego, że odstany sos wysycha i potem nie ma co w nitki się wchłaniać.
!!!!!
pzdr
Mam tylko jedno "Ale", pierogi z torebki? Dwa razy miałam okazję te "delicje" spróbować i dziękuję(chyba, że jak trafiłam, na jakieś wyjątkowo wstrętne).
Pozdrawiam serdecznie.:D
Ps. Nazywały się "Pierogi Babuni" blleeee
Istotnie. Złapanie dobrych pierogów sklepowych wymaga iluś prób. Wbrew obiegowej opinii dobre - i tanie - można czasem dostać w supermarketach kupowane na kilogramy.
Cokolwiek jest "babuni", "dziadunia", "swojskie",
"wiejskie", "chłopskie" lub "jadło" należy omijać :)Niedługo będą specjały typu "wsiowa pasza" - rarytas! Albo "karma wujenki" :)
pzdr
Dawno, dawno temu kupowalam pierogi pakowane w takie specjalne plaskie pojemniki, w ktorych kazdy pierog mial swoja przegrodke. Producentem byla chyba Malma(?). Jak na produkcje przemyslowa byly bardzo dobre - farsz opakowany w cienkie troche kruche ciasto. Nie wiem, czy jeszcze sa w sprzedazy.
Umiesz mie rozbawić, ryczałam ze śmiechu z tej "Wsiowej Paszy" ha ha ha :D
O, za przeproszeniem, ja Ci napisałam "jak widzę i CZYTAM potrawę" :D
genialne, tylko jak przekonać żonę hate-rokpol do tego?
:wsiowa pasza: niezmiennie kojarzy się z :wsiowymi jajami: z Tesco
pozdr
Jak nie lubi, to nie przekonasz, ale nic straconego. Spróbuj tak: rozgrzane masło, na to posiekany czosnek, ziółka. Posmażyć z kilka sekund. Obtoczyć w tym pierogi i posypać na patelni jakimś fajnym startym serkiem (oscypek?) pomerdać w te i we w te i już. Chyba, że Kobita w ogóle nie-serowa. No to wtedy jesteśmy w d... :)
pzdr