Ewangelia genialnie to punktuje: Jezus – objawia Pełnię Prawa, a więc jego ducha. A to oznacza, że jest nie tylko nauczycielem ale jego personifikacją. I o duchowości chrześcijańskiej można mówić ( w sensie ścisłym ) o tyle, o ile jest ukorzeniona albo skierowana na Jego samego.
O, to, to. Z przytaczanych przeze mnie cytatów zdaje się wyłaniać zestawienie duchowości chrześcijańskiej w powyższym ujęciu z praktyką Koscioła. Nie – pojedynczych kapłanów, czy nawet zakonów. Całej instytucji. Ja widzę to odwrotnie, niż Ty. To nie Kościół – patrząc od najwyższych hierarchów w dół – miał lepsze i gorsze momenty, lecz wszystko, co najlepsze przychodziło “z dołu”. Charyzmatyczni kapłani, mistycy, teologowie oraz “jednostkowi ludzie którzy w historii specjalnie widoczni nie są”. Co ciekawe, wielu z nich miało epizody “trudności” z “centralą”. Jak to wyglądało, można prześledzić np. porównując okoliczności kanonizacji Franciszka i Dominika, działania ich zakonów, gdy powstawały oraz traktowanie ich przez papiestwo.
Na marginesie, zupełnie się nie zgadzam, że Sobór Watykański II “przyśpieszył odnowę”. W mojej ocenie w dużym stopniu raczej dał podwaliny do rozmycia tożsamości, zwłaszcza w sytuacji, gdy “otwarcie” staje się egzekwowane przez kręgi laickie w ten sposób, by Kościół przyjmował ich pomysły na różne sfery życia. W tym miejscu wracamy do dogmatów. No, właśnie – jaki to dogmat, gdy różni ludzie nad nim dyskutują dopiero od czwartego wieku, a kilkaset lat później w końcu znajduje się wiekszość, która go przegłosowuje? Ktoś ustanowił celibat, ktoś inny go w końcu zniesie… Toż to raczej rozporządzenie, niż dogmat…
poldek34
Jest wiele cierpkich słów z ust Jezusa o wiernych, którzy znali wolę Boga a niewiele czynili. Ci co nie znali woli Boga a zło czynili otrzymają mniejszą chłostę od tych, co znali wolę Boga a nie wiele czynili
Ale też ci, którzy czynili dobro nie wiedząc nic o woli Boga nie wejdą do Królestwa, jeżeli się nie ukorzą i nie przyjmą wiary. Jest to rodzaj duchowosci, który do mnie nie trafia. Pozostaję więc, starając się w swojej mikrej skali czynić dobro, bez potrzeby nagrody “na następnym szczeblu ewolucji”. Co ma być, to będzie, ważne by wiedzieć, że istnieje obiektywne dobro i zło, umieć rozróżniać jedno od drugiego i nie ulegać rozmyciu tych różnic w wachlarzu subiektywnych perspektyw z całą świadomością, że bywa to bardzo trudne. No, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo :)
Znów mnie naszedł Tolkien:
Nie każde złoto jasno błyszczy
Nie każdy błądzi, kto wędruje
Nie każdą siłę starość niszczy
Korzeni w głębi lód nie skuje
Poldku
Ewangelia genialnie to punktuje: Jezus – objawia Pełnię Prawa, a więc jego ducha. A to oznacza, że jest nie tylko nauczycielem ale jego personifikacją. I o duchowości chrześcijańskiej można mówić ( w sensie ścisłym ) o tyle, o ile jest ukorzeniona albo skierowana na Jego samego.
O, to, to. Z przytaczanych przeze mnie cytatów zdaje się wyłaniać zestawienie duchowości chrześcijańskiej w powyższym ujęciu z praktyką Koscioła. Nie – pojedynczych kapłanów, czy nawet zakonów. Całej instytucji. Ja widzę to odwrotnie, niż Ty. To nie Kościół – patrząc od najwyższych hierarchów w dół – miał lepsze i gorsze momenty, lecz wszystko, co najlepsze przychodziło “z dołu”. Charyzmatyczni kapłani, mistycy, teologowie oraz “jednostkowi ludzie którzy w historii specjalnie widoczni nie są”. Co ciekawe, wielu z nich miało epizody “trudności” z “centralą”. Jak to wyglądało, można prześledzić np. porównując okoliczności kanonizacji Franciszka i Dominika, działania ich zakonów, gdy powstawały oraz traktowanie ich przez papiestwo.
Na marginesie, zupełnie się nie zgadzam, że Sobór Watykański II “przyśpieszył odnowę”. W mojej ocenie w dużym stopniu raczej dał podwaliny do rozmycia tożsamości, zwłaszcza w sytuacji, gdy “otwarcie” staje się egzekwowane przez kręgi laickie w ten sposób, by Kościół przyjmował ich pomysły na różne sfery życia. W tym miejscu wracamy do dogmatów. No, właśnie – jaki to dogmat, gdy różni ludzie nad nim dyskutują dopiero od czwartego wieku, a kilkaset lat później w końcu znajduje się wiekszość, która go przegłosowuje? Ktoś ustanowił celibat, ktoś inny go w końcu zniesie… Toż to raczej rozporządzenie, niż dogmat…
Jest wiele cierpkich słów z ust Jezusa o wiernych, którzy znali wolę Boga a niewiele czynili. Ci co nie znali woli Boga a zło czynili otrzymają mniejszą chłostę od tych, co znali wolę Boga a nie wiele czynili
Ale też ci, którzy czynili dobro nie wiedząc nic o woli Boga nie wejdą do Królestwa, jeżeli się nie ukorzą i nie przyjmą wiary. Jest to rodzaj duchowosci, który do mnie nie trafia. Pozostaję więc, starając się w swojej mikrej skali czynić dobro, bez potrzeby nagrody “na następnym szczeblu ewolucji”. Co ma być, to będzie, ważne by wiedzieć, że istnieje obiektywne dobro i zło, umieć rozróżniać jedno od drugiego i nie ulegać rozmyciu tych różnic w wachlarzu subiektywnych perspektyw z całą świadomością, że bywa to bardzo trudne. No, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo :)
Znów mnie naszedł Tolkien:
Nie każde złoto jasno błyszczy
Nie każdy błądzi, kto wędruje
Nie każdą siłę starość niszczy
Korzeni w głębi lód nie skuje
Pozdrawiam.
Foxx -- 31.01.2012 - 08:51