udał się do jednego z wielkich buddystów, który był w Europie. aby skorzystać z możliwości zadania na spotkaniu jednego pytania. Było to dosyć dawno. Spośród wielu obecnych z całego świata “pytających” przyszła kolej na niego. Zapytał tak: – Co robić, aby stać się dobrym chrześcijanninem? – odpowiedział: – a co mówi o tym Twój mistrz?
Kolega powiedział: – nie wiem.
Mistrz Buddyjski odpowiedział: – dowiedz się, co mówi o tym Twój mistrz i postępuj tak jak mówi.
jako żywo (do złudzenia!) przypomina spotkanie Thomasa Mertona z hinduskim mnichem (imienia i nazwiska nie jestem w stanie spamiętać, przepraszam), który poradził mu, szukanie właściwej ścieżki duchowej “wokół siebie”, (konkretnie, zalecił mu poczytanie “Wyznań” św. Augustyna i czegoś tam jeszcze, skleroza). Merton napisał o tym spotkaniu, które miało miejsce latem 1938, w swojej duchowej autobiografii “Siedem pięter”. To pod wpływem tego mnicha i polecanej przez niego lektury Merton… przyjął chrzest. :)
Smarowałam już o tym wcześniej Poldkowi, że Merton uznawał podporządkowanie się naukom Mistrza za warunek sine qua non powodzenia rozwoju duchowego, jednakże (to już moje zdanie) nie w sensie ślepego posłuszeństwa (jak nakazuje tradycja monastyczna Zachodu) lecz raczej wszechstronnego czerpania z nauk Mistrza (mentora) na wzór tradycji Wschodu.
W tym sensie (jak ja rozumiem to, co napisał Poldek w zapodanym przez Ciebie cytacie) faktycznie można taką drogę przejść by odnaleźć sobie właściwą ścieżkę duchową.
@ Docent
To moja interpretacja. Nie odpowiadam za Poldka.
Opowieść Poldka o jego koledze, który:
udał się do jednego z wielkich buddystów, który był w Europie. aby skorzystać z możliwości zadania na spotkaniu jednego pytania. Było to dosyć dawno. Spośród wielu obecnych z całego świata “pytających” przyszła kolej na niego. Zapytał tak: – Co robić, aby stać się dobrym chrześcijanninem? – odpowiedział: – a co mówi o tym Twój mistrz?
Kolega powiedział: – nie wiem.
Mistrz Buddyjski odpowiedział: – dowiedz się, co mówi o tym Twój mistrz i postępuj tak jak mówi.
jako żywo (do złudzenia!) przypomina spotkanie Thomasa Mertona z hinduskim mnichem (imienia i nazwiska nie jestem w stanie spamiętać, przepraszam), który poradził mu, szukanie właściwej ścieżki duchowej “wokół siebie”, (konkretnie, zalecił mu poczytanie “Wyznań” św. Augustyna i czegoś tam jeszcze, skleroza). Merton napisał o tym spotkaniu, które miało miejsce latem 1938, w swojej duchowej autobiografii “Siedem pięter”. To pod wpływem tego mnicha i polecanej przez niego lektury Merton… przyjął chrzest. :)
Smarowałam już o tym wcześniej Poldkowi, że Merton uznawał podporządkowanie się naukom Mistrza za warunek sine qua non powodzenia rozwoju duchowego, jednakże (to już moje zdanie) nie w sensie ślepego posłuszeństwa (jak nakazuje tradycja monastyczna Zachodu) lecz raczej wszechstronnego czerpania z nauk Mistrza (mentora) na wzór tradycji Wschodu.
W tym sensie (jak ja rozumiem to, co napisał Poldek w zapodanym przez Ciebie cytacie) faktycznie można taką drogę przejść by odnaleźć sobie właściwą ścieżkę duchową.
Jakoś tak. ;)
Magia -- 16.02.2012 - 15:14