chrześcijanin ze swoimi wątpliwościami poszedł do buddysty?
A dlaczego nie? Można się urodzić jako Chrześcijanin ale osobistą decyzję o wyborze swojej drogi duchowej wybiera się już samemu. Ów kolega przeszedł długą drogę od ochrzconego katolika, przez różne inne wspólnoty ewangelickie, przez Buddyzm wrócił do Katolicyzmu.
jest takie fajne przysłowie – palcem można pokazać księżyc, ale najważniejsze jest to, żeby nie mylić palca z księżycem. koniec końców każdy musi odkryć prawdę sam, żaden mistrz mu tego do głowy nie załaduje.
Rola mistrza jest pomocnicza, bo cała robota należy do adepta. Np. mistrz może mi powiedzieć jak wyjśc na jakiś szczyt górski, przygotować mnie, potrenować. Ale już na ów szczyt muszę wychodzić sam – nikt mnie nie wyręczy.
oddanie, wierność i poświęcenie to piękne cnoty, ale zbyt często prowadzą do fanatyzmu, głupoty i zaślepienia.
Oddanie, wierność i poświęcenie mogą być używane także w złej sprawie. Więc same w sobie sa tylko narzędziami do realizacji celów jakie chce realizować człowiek.
a co do ST to ja mam nadzieję, ze to tylko takie baje ku przestrodze, żeby się nie staczać, takie starożytne kino akcji z morałem. tylko, że główny bohater często przeginał.
Stary Testament jest historią. Gdyby się mu przyjżeć bliżej nie jest on historią doskonałego moralnie narodu, ale jest historią wkroczenia Boga w historię niezbyt doskonałego narodu w konkretnym celu, naprawy tego, co zepsuł pierwszy człowiek przez swoje nieposłuszeństwo. Ów Bóg mógł machnąć ręką wielokrotnie na ten naród, który doświadczając Jego wielkiej opieki, skłaniał się do “metod pogańskich” układania sobie życia religijnego, społecznego i politycznego. Jednak ów Bóg, okazał się wierny niewiernemu narodowi i swojej obietnicy nie cofnął.
Kto więc przeginał? Obawiam się, że ten, który w okresie świetności zapominał o tym, kto jest jego Bogiem.
DOcent
chrześcijanin ze swoimi wątpliwościami poszedł do buddysty?
A dlaczego nie? Można się urodzić jako Chrześcijanin ale osobistą decyzję o wyborze swojej drogi duchowej wybiera się już samemu. Ów kolega przeszedł długą drogę od ochrzconego katolika, przez różne inne wspólnoty ewangelickie, przez Buddyzm wrócił do Katolicyzmu.
jest takie fajne przysłowie – palcem można pokazać księżyc, ale najważniejsze jest to, żeby nie mylić palca z księżycem. koniec końców każdy musi odkryć prawdę sam, żaden mistrz mu tego do głowy nie załaduje.
Rola mistrza jest pomocnicza, bo cała robota należy do adepta. Np. mistrz może mi powiedzieć jak wyjśc na jakiś szczyt górski, przygotować mnie, potrenować. Ale już na ów szczyt muszę wychodzić sam – nikt mnie nie wyręczy.
oddanie, wierność i poświęcenie to piękne cnoty, ale zbyt często prowadzą do fanatyzmu, głupoty i zaślepienia.
Oddanie, wierność i poświęcenie mogą być używane także w złej sprawie. Więc same w sobie sa tylko narzędziami do realizacji celów jakie chce realizować człowiek.
a co do ST to ja mam nadzieję, ze to tylko takie baje ku przestrodze, żeby się nie staczać, takie starożytne kino akcji z morałem. tylko, że główny bohater często przeginał.
Stary Testament jest historią. Gdyby się mu przyjżeć bliżej nie jest on historią doskonałego moralnie narodu, ale jest historią wkroczenia Boga w historię niezbyt doskonałego narodu w konkretnym celu, naprawy tego, co zepsuł pierwszy człowiek przez swoje nieposłuszeństwo. Ów Bóg mógł machnąć ręką wielokrotnie na ten naród, który doświadczając Jego wielkiej opieki, skłaniał się do “metod pogańskich” układania sobie życia religijnego, społecznego i politycznego. Jednak ów Bóg, okazał się wierny niewiernemu narodowi i swojej obietnicy nie cofnął.
Kto więc przeginał? Obawiam się, że ten, który w okresie świetności zapominał o tym, kto jest jego Bogiem.
Pozdr.
************************
poldek34 -- 16.02.2012 - 11:25Drążę tunel.. .